Renesans to
wspaniała epoka, w której królował rozum. Ludzie żyjący w oświeceniu byli
jednak nie tylko miłośnikami nauki. Lubowali się także w tajemnicach, symbolach
i magii. I właśnie wymienionymi rzeczami cechuje się książka Dominika W.
Rettingera – „Talizmany”.
Ewa z
wykształcenia jest historyczką sztuki zamiłowaną w renesansie. Los jednak
sprawił, że nie dokończyła swojego doktoratu i porzuciła dawną pasję. W zamian
znalazła zatrudnienie w kobiecym piśmie. Wszystko się jednak zmienia, kiedy
nieoczekiwanie jest zmuszona wyjechać do Zamościa. To właśnie tam jej życie
ulegnie całkowitej zmianie i zacznie się jej fascynująca przygoda.
Na okładce
książki widnieje napis „Polski Kod Leonarda da Vinci: sensacja, humor i
romantyzm”. Muszę z radością przyznać, że to hasło idealnie oddaje klimat książki
i streszcza całą historię. Mamy tu ukryty skarb, do którego drogę wskażą
bohaterom tajemnicze wskazówki sprytnie ukryte dookoła nich. Muszą więc wykazać
się dużą wiedzą i intuicja, by odnaleźć to, czego szukają.
W powieści
mamy wiele ciekawych wątków, które się ze sobą przeplatają. Część rozwiązuje
się w trakcie akcji stopniowo, inne na samym końcu, a kolejnych wcale nie
poznajemy zakończenia, co sprawia, ze książka nawet po przeczytaniu zachowuje
swój tajemniczy klimat. Głównym kołem napędowym jest poszukiwanie ukrytych w
Krzyżtoporze złotych talizmanów, w przeszłości chroniących Bizancjum swoją
mocą. W książce nie zabrakło jednak także konfliktów rodzinnych, walki o spadek
czy miłosnych uniesień.
"Ludzie
to chodzące tajemnice i potrzeba wiele czasu, żeby dotrzeć do prawdy".
Czytając
powieść Rettingera miałam wrażenie, że oglądam film przygodowy. Wszystko było
tak dobrze opisane, że nie miałam najmniejszego problemu z wyobrażeniem sobie
tego, co działo się w „Talizmanach”. Przez cały czas miałam też wrażenie, że
cofnęłam się do czasów dzieciństwa, kiedy to całą rodziną siadaliśmy w pokoju i
oglądaliśmy przygody Indiana Jonsa czy innych poszukiwaczy przygód. Muszę
przyznać, że było to wspaniałe uczucie, którego jeszcze nigdy nie doświadczyłam,
czytając książkę.
![]() |
Źródło |
Sama historia
też była niesamowita. Przez cały czas autor trzymał nas w niepewności, podsycał
ciekawość i stopniowo odkrywał twarze poszczególnych bohaterów. Nikt w jego
powieści nie był jednoznaczny, wszyscy mieli ukryte zamiary. Szczególnie
intrygującą postacią była Iza – bratanica Ewy. Mimo że niezbyt za nią przepadam,
trzeba przyznać że jej bezpośredniość i złośliwość dodała historii smaczku i
szczypty humoru.
Z miłością jest jak z wypadkiem samochodowym […]
Człowiek nie może się przygotować, trach i już!
To, co nie
przypadło mi do gustu w tej powieści, to wątek miłosny. Myślę, że wyszedł
autorowi nienaturalnie. Z jednej strony bohaterom nie spieszyło się, między
nimi wydawało się nie być żadnej chemii, potem wszystko, nieco kulawo, zaczęło
nabierać rumieńców, aż w końcu potoczyło się nagle i zdecydowanie zbyt
szybo. Jakby Rettinger zorientował się, że za chwilę będzie musiał skończyć
książkę, a między postaciami do niczego konkretnego nie doszło.
Miłości
nigdy nie zabraknie. Jest najwspanialszą siłą, która rządzi wszechświatem.
Nasze zadanie to zachować otwarte serca i umysły, a ona znajdzie nas sama.
Zawsze.
Słowa nagany
należą się jednak przede wszystkim korektorowi. W książce co jakiś czas
występowały podwojone słowa, brakowało spacji, czy też znajdowały się
literówki. Pojawił się także błąd w numeracji rozdziałów, bo zabrakło
trzynastego. Owe mankamenty nie przeszkadzały jednak w odbiorze i jestem w stanie je wybaczyć.
Podsumowując,
książka podobała mi się i bardzo miło spędziłam czas, czytając ją. Ma w sobie
większość cech, których szukam w powieściach, a przede wszystkim potrafiła
zainteresować mnie swoją fabułą, co nieczęsto się zdarza w książkach niefantastycznych.
Z czystym sercem mogę więc polecić tę pozycję każdemu z Was, bo zdecydowanej większości
pewnie się spodoba!
Ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję BookSenso.
Sara Chrzanowska
Pierwszy raz spotykam się z tą książką, ale z tego co przeczytałam, to mnie zaciekawiła :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCieszę się!
UsuńNigdy nie słyszałem o tym tytule, ale po Twojej recenzji stwierdzam, że może być to ciekawa lektura haha :D
OdpowiedzUsuńhttp://maasonpl.blogspot.com/
Zapewniam, że taka właśnie jest ;)
UsuńTaki polski "Indiana Jones" albo "Kod Leonarda da Vinci"? No proszę, tego się z pewnością nie spodziewałam :D I że w dodatku to jest dobre? Muszę przeczytać, choćby z ciekawości ;)
OdpowiedzUsuńTeż się tego nie spodziewałam, ale autor z tego, co pamiętam jest reżyserem, więc może inspirował się tymi filmami :D
Usuń