![]() |
Źródło |
Jak tylko skończyłam "Mroczniejszy odcień magii" zabrałam się za "Zgromadzenie cieni", drugą część cyklu "Odcienie magii" autorstwa Victorii Schwab. Pierwsza część mnie zachwyciła, a druga, ku mojej ogromnej radości, okazała się jeszcze lepsza! Autorka zrobiła na mnie naprawdę potężne wrażenie. Już dawno nie miałam przyjemności czytać tak dobrego fantasy!
Upłynęły cztery miesiące, odkąd w ręce Kella wpadł czarny kamień. Cztery miesiące, odkąd przecięły się ścieżki antariego i dziewczyny z Szarego Londynu, Deliah Bard. Cztery miesiące, odkąd książę Rhy został ranny, Kell i Lila pokonali rządzące Białym Londynem bliźniaki Dane, a kamień wraz z umierającym Hollandem wrzucili w otchłań Londynu Czarnego. Pod wieloma względami sytuacja prawie wróciła do normalności, chociaż... Rhy spoważniał, a Kella dręczą wyrzuty sumienia. Antari nie przemyca już przedmiotów między światami – jest nerwowy, nawiedzany przez sny z udziałem złowieszczej magii, skupiony na myślach o Lili, która zniknęła mu z oczu w porcie, tak jak zawsze tego pragnęła. Tymczasem w Czerwonym Londynie trwają przygotowania do Igrzysk Żywiołów, spektakularnego i kosztownego międzynarodowego turnieju – mającego na celu rozrywkę i zachowanie dobrych stosunków z sąsiednimi mocarstwami. Na zawody przybędzie wielu gości, a wśród nich starzy przyjaciele na pewnym statku pirackim. Jednakże, podczas gdy wszyscy w Czerwonym Londynie skupiają się na czekających ich emocjach sportowych i towarzyszących igrzyskom przyjęciach, w innym Londynie rozkwita życie, a ci, którzy mieli rzekomo odejść na zawsze, powracają. Jak cień, który znika w nocy, lecz pojawia się znów kolejnego dnia, tak odżywać zdaje się Czarny Londyn. Tyle że magia wymaga równowagi, więc by odrodził się Czarny Londyn, inne miasto musi upaść...
"Miał w sobie dziecinną intensywność kogoś, kto z całych sił pragnie, by świat był bardziej niezwykły, niż jest w rzeczywistości. I dlatego wierzył w magię."
Cudownie było wrócić do Czerwonego Londynu i ponownie spotkać dobrze znane postacie. Byłam bardzo ciekawa głównego wątku w tej części, jako że "Mroczniejszy odcień magii" nie zakończył się żadnych cliffhangerem i nie mieliśmy żadnych przesłanek, jak dana historia może się dalej potoczyć. A pomysł z Igrzyskami był wyjątkowo trafiony i dostarcza niesamowitych ilości rozrywki. Nieco mniej podróżujemy pomiędzy światami, bo cała akcja ma miejsce głównie w Czerwonym Londynie, ale absolutnie nie czyni to powieści mniej interesującą. Na dodatek mamy okazję nieco bardziej zagłębić się w polityczne realia tego świata i zrozumieć panujące w nim reguły.
"- Powiedział ci ktoś kiedyś, że jesteś zbyt bystra, żeby mogło ci to przynieść coś dobrego?
- Zbyt bystra. Zbyt głośna. Zbyt lekkomyślna. Słyszałam to wszystko. To cud, że nadal żyję."
Autorka świetnie rozwija charaktery znanych nam bohaterów, a także wprowadza do fabuły kilka nowych twarzy, równie ciekawych i intrygujących. Dominuje oczywiście Kell, ale mnie osobiście bardzo zadowolił fakt, że autorka poświęciła nieco więcej miejsca Rhy'owi. Dowiadujemy się więcej o przeszłości obu książąt i widzimy jak radzą sobie z więzią, jaka została między nimi wytworzona. Lepiej poznajemy także Lilę Bard, która zaczyna rozwijać swoje umiejętności, jak podpowiedział jej to Tieren. Część pewnie będzie zachwycona zmianami jakie w niej zaszły, mnie niestety mocno irytuje już od pierwszej części. Wszyscy bohaterowie zauważalnie dorośli i przywiązują jeszcze większą wagę do swoich działań, a także zmagają się z problemem, komu tak naprawdę powinni być lojalni.
![]() |
Źródło |
Jedyne czym jestem rozczarowana, to wprowadzenie wątku miłosnego. Już na początku pierwszej części cyklu przeczuwałam, że się takowy pojawi, jednak widząc, że autorka nie stara się go wprowadzić, a na koniec bohaterowie się rozchodzą, liczyłam, że na tym się zakończy. Niestety, w tym tomie miłość pomiędzy postaciami rozkwita i nie mogę powiedzieć, że jestem z tego powodu zadowolona. O ile same charaktery postaci są dość oryginalne, o tyle relacja między nimi schematyczna i przewidywalna, brakuje mi pewnego rodzaju chemii, która uczyniłaby ich związek nieco ciekawszym. Ale na szczęście wątek miłosny nie jest wypchnięty na pierwszy plan, a stanowi bardziej tło bieżących wydarzeń, więc nie odbierał mi przyjemności z czytania.
"Zgromadzenie cieni" to jedna z najlepszych książek fantasy jakie przeczytałam i zdecydowanie dołącza do grona moich ulubieńców. Nie mam pojęcia jak wytrzymam do wydania w Polsce kolejnej części. Jeżeli zastanawiacie się, czy sięgnąć po "Zgromadzenie cieni" albo poprzednią część cyklu, bez wahania lećcie do najbliżej księgarni!
Ocena: 9/10
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka
Weronika Plichta
Nie czytałam ani jednego tomu, ale czuję się bardzo zachęcona, na pewno przeczytam! :D
OdpowiedzUsuńBuziaki ♥
https://sleepwithbook.blogspot.com/
Koniecznie musisz sięgnąć po całą serię! <3
Usuńczytałam ją jakiś czas temu i naprawdę mogę polecić:)
OdpowiedzUsuń<3
UsuńSzkoda, że autorka zdecydowała się wprowadzić wątek romantyczny. Też cieszyłam się z tego, że drogi bohaterów się rozeszły. Przynajmniej tyle dobrego, że element ten nie jest dominujący.
OdpowiedzUsuńKsiążka już czeka na półce, więc liczę na to, że wkrótce uda mi się ją przeczytać :)
Pozdrawiam!
houseofreaders.blogspot.com
Sięgaj po nią jak najszybciej, niesamowite emocje! :D Mam nadzieję, że się spodoba.
UsuńSwietne miejsce.
OdpowiedzUsuń