Lubię zabawne książki. Kto z nas nie
ma ochoty czasem sięgnąć po lekką lekturę, która nie wymaga od
nas wysiłku intelektualnego, a dostarczy nam tylko niezłą zabawę.
Opis książki był bardzo zachęcający, rekomendacje również. Co
się więc stało, że akurat ta lektura nie sprawiła mi aż takiej
frajdy?
Tytuł „Zakupoholiczka i siostra” nie jest
pierwszym z cyklu, który wyszedł już jakiś czas temu. Ba!
Nakręcono również film na podstawie wcześniejszych przygód
zwariowanej fanki mody i wszystkiego co piękne (i niepotrzebne). Dla
wszystkich, którzy nie spotkali się jeszcze z Becky Brandon z domu
Bloomwood skrót – młoda kobieta prowadzi bujne życie zakupowe,
jednak monity bankowe nie pozwalają jej na rozwijanie swojego
chorego hobby. Poznaje dzianego faceta, wychodzi za mąż i voila,
jesteśmy w najnowszej części jej przygód. Trwa właśnie już
dziesięciomiesięczna podróż poślubna. Becky i Luke zwiedzają
kolejne kraje świata, odnajdują nirwanę, wewnętrzną harmonię i
są najszczęśliwszą parą na ziemi. Hmmm...do czasu. Kiedyś
sielanka dobiega końca, a Becky uświadamia sobie, że z każdego
zakątka świata gnają do nich „pamiątki” z podróży – o ile
można tak nazwać 20 jedwabnych szlafroków, ręcznie malowane
jajka, ogromne żyrafy, niezliczone ilości dywanów, stolików do
kawy czy dwa ogromne stoły do jadalni. Wszystkie szpeje zajmują
dwie ciężarówki. Wtedy zauważamy problem małego londyńskiego
mieszkania, a Luke w końcu nie wytrzymuje „hobby” swojej żony i
wybucha gniewem. Czy do naszej bohaterki dociera, że ma problem?
Ależ nie. To na pewno wina kryzysu jej rocznego małżeństwa. Ba!
To wina również przyjaciółki, która pod jej nieobecność ma
czelność dzielić czas między innych ludzi, a w szczególności
spotykać się z sąsiadką Lulu, a także rodziców którzy podczas
niespodziewanego powrotu zachowują się nie tak jak sobie
wymarzyła.
O bogowie. Bywają denerwujące bohaterki, ale ta
doprowadzała mnie do szewskiej pasji. Miałam ochotę wyjąć ją z
kart książki, zdzielić pasem, zrobić wykład o jej chorobie i
idiotycznych zachowaniach. Ta 23-latka dryfuje w świecie marzeń,
żyjąc z kart kredytowych swoich oraz męża (który o niektórych
nie miał pojęcia). Co się dzieje kiedy w jej życie zostaje
wrzucona bomba – tatuś zanim poznał mamusię, miał tupet
spotykać się z inną panią, która urodziła jego dziecko.
Skandal! Jak można posiadać życie przed poznaniem swojej żony.
Dla Becky nie ważny jest powód, dla którego siostra odnalazła jej
ojca. Liczy się to, że będzie miała z kim robić zakupy, malować
sobie paznokcie i stroić przebieranki w markowych sklepach. Jess
jednak okazuje się zupełną przeciwnością Rebecki. Nie lubi
zakupów, jest od dziecka uczona oszczędności oraz szacunku dla
pieniądza. Koszmar. Wybaczcie jeśli zapoznawaliście się z
wcześniejszymi częściami „Zakupoholiczki” i podobały się wam
jej przygody. „Zakupoholiczka i siostra” to było moje pierwsze
zderzenie z jej światem i jestem delikatnie rozczarowana. Jej
zabawne przygody to nie dzieło przypadku czy wesołych zbiegów
okoliczności. Każda „śmieszna” sytuacja jest dziełem jej
kłamstw, intryg, półprawd i głupoty. Tak kochani, głupoty. Dawno
nie spotkałam się z tak wyraźnym przykładem „plastiku” -
liczą się nowe rzeczy, ciuchy, ciuchy, ciuchy, makijaż i najnowsza
torebka z kolekcji „ANGEL”.
Reszta bohaterów jest tak
cudownie normalna, że sprawiało mi niewyobrażalną przyjemność
kiedy próbowali dotrzeć do głowy pełnej błyszczyku i lakieru do
włosów.
Jednak wiecie co? Pomimo tego, że nie wszystkie
przygody bawiły mnie do łez, a jej głupota denerwowała mnie na
każdym kroku, całkiem przyjemnie przebrnęłam przez te 420
stron. Książka wydana trochę w retro stylu, przyjemna czcionka
i (tu uwaga!) zabawne wstawki z maili czy korespondencji umilały mi
skutecznie lekturę.
![]() |
[Źródło] |
Nie chce powiedzieć, że książka jest zła i
niedobra, a autorka nie potrafi pisać – wręcz przeciwnie
„Zakupoholiczka i siostra” jest lekka i czasami potrafi przywołać
uśmiech, a Sophie Kinsella potrafi stworzyć bohaterów tak
kuriozalnych, a zarazem tak do bólu normalnych, pokazując nam ich
zwariowane życia przyjemnym językiem, że pomimo emocji jakie
wywołała u mnie Becky bawiłam się całkiem nieźle. I bardzo chętnie sięgnę po inne książki autorki. (chociażby z ciekawości ;))
Ocena: 6/10
Za mentalną apopleksję dzięki bohaterce dziękuję Wydawnictwu Sonia Draga ;)
~Katarzyna Matlak
Kiedy byłam młodsza, bardzo lubiłam czytać książki tej autorki, ale teraz już nie czuję się dobrze w takich klimatach :)
OdpowiedzUsuńDotychczas czytałam tylko Miłość w stylu retro. Zakupoholiczkę muszę nadrobić. Bardzo jestem ciekawa czy mi się spodoba...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. i zapraszam do mnie :)
Kasia
http://misskatherinesblog.blogspot.com
IG @misskatherinesblog (https://www.instagram.com/misskatherinesblog/)
Czytając recenzję od razu przychodzi mi na myśl Małgorzata Falkowska. Dla mnie takie książki to koszmarek. Nie sięgam;) Dzięki więc za ostrzeżenie;)
OdpowiedzUsuń