Europejski rynek komiksu pokazuje, że
jest chłonny jeśli chodzi o historie Sience-Fiction czy też Space
Opera. Blisko 10 lat temu ciężko było w "kraju nad Wisłą"
o dobre SF w wydaniu komiksowym ( nie licząc komiksów Star Wars) i
wtedy też Wydawnictwo proArte wydało pierwszy album serii
Biocosmosis.
„Enone” było to o tyle przełomowe, że w Polsce królował wtedy głównie komiks undergroundowy, a z mainstreamu mieliśmy wspomniane wcześniej SW i Kaczora Donalda. Inne poważniejsze komiksy docierały do nas ze znacznym opóźnieniem lub też wcale przez co czytelnicy skazani byli na sprowadzanie komiksów z zagranicy lub czytanie ich w oryginale.
Końcówka roku 2006 zaowocowała w
pierwszy album serii. Był to bardzo mocny debiut, choć moim zdaniem
nie pozbawiony wad – ale o tym później.
Samo wydanie robi piorunujące pierwsze
wrażenie – twarda oprawa, gruby kredowy papier oraz dobrej jakości
wydruk robią robotę na 100 %. Ze strony tytułowej nie dowiadujemy
się za to kompletnie nic (może jestem trochę stary i zbyt
tradycyjny, ale lubię mieć kilka słów wprowadzenia gdy zasiadam
do nowego świata i historii). Brakuje choćby kilkuzdaniowego
wstępu, który wprowadziłby nas w świat przedstawiony, powiedział
kto z kim i dlaczego. Jednak ten zabieg jednych zaintryguje, innych
zrazi, a zrobi to ogromem ciekawego słownictwa i konotacji
bohaterów. To kładło na moją dalszą lekturę mały cień
dyskomfortu.
Sam tytułowy Enone to E-Mnich lub emnich (zależy jak kto woli), który przylatuje na początkowych kadrach na planetę Erra Neffia, aby nauczać (z dalszej części historii dowiadujemy się tylko skrawków historii mnicha, najwyraźniej każdy z mnichów ma jakiegoś rodzaju super moce i w ostateczności walczy o pokój lub też o jego utrzymanie).
Sam tytułowy Enone to E-Mnich lub emnich (zależy jak kto woli), który przylatuje na początkowych kadrach na planetę Erra Neffia, aby nauczać (z dalszej części historii dowiadujemy się tylko skrawków historii mnicha, najwyraźniej każdy z mnichów ma jakiegoś rodzaju super moce i w ostateczności walczy o pokój lub też o jego utrzymanie).
O planetach, galaktyce, podziale władzy
ciężko cokolwiek powiedzieć po przeczytaniu pierwszego albumu.
Wymaga on wiele uwagi od czytelnika w tej materii, ale jak tylko już
się odgadnie i pogrupuje kto jest kim zaczyna to mieć więcej
sensu. Ciekawie prowadzony jest wątek główny. Nie tak zwyczajnie
przewidywanie, tylko właśnie z nutką tajemnicy i małego
zamieszania. Jednocześnie przeplatany jest patosem emnichów którzy
aspirują do bycia czymś pokroju Jedi – tylko bez mieczy. Komiks
zdecydowanie warto przeczytać dla samej historii którą świetnie
(choć nie bez wad) nakreślił Edvin Volinski, a zilustrował
Nikodem Cabała wkładając w rysunki ogromny wysiłek i staranność.
Dzięki kresce Nikodema świat Biocosmosis jest żywy, jednocześnie
momentami gotycki charakter który wypływa z komiksu zakrawa o
"Katedrę" Bagińskiego i powoduje, że boimy się
przewrócić stronę, aby dowiedzieć się co dalej. Napawa to
optymizmem, gdyż pierwszy album kończy się dość niespodziewanie
po zaledwie 52 stronach. Na koniec pozostajemy z większą ilością
pytań niż odpowiedzi.
![]() |
[Źródło] |
Mam nadzieję, iż kolejne numery
rozwieją wszystkie pytania związane ze światem Biocosmosis i
nakreślą go jeszcze bardziej wyraźnie. Wszystkim czytającym
komiksy oraz lubującym się w SF polecam z oceną - mocne 7/10.
Dla ludzi czytających na co dzień
lżejsze pozycje i lubiących wiedzieć co się dzieje może to być
niestety tylko 6/10 (Polecam przeczytać dwa razy – pomaga w
odbiorze).
Sam komiks zachęca do powrotu do niego
nawet po kilku dniach w celu lekkiej zadumy co i wam serdecznie
polecam.
![]() |
[Źródło] |
Tytuł: "Biocosmosis" tom 1:
"Enone"
Scenariusz: Edvin Volinski
Rysunki: Nikodem Cabała
Kolor: Grzegorz Krysiński
Cena: 34,70 zł
OCENA: 7/10
Komiks do recenzji otrzymałem dzięki
uprzejmości
Wydawnictwa proArte.
~Adam Ochwat
wilczeczytanie. pl
wilczeczytanie. pl
Już wyszło 5 pełnych albumów i na tym koniec. Ale każdy następny jest lepszy. Mimo że do końca nie wiadomo dokładnie o co chodzi. :)
OdpowiedzUsuń