Muszę przyznać, że mimo tylu cudownych
książek, jakie do tej pory przeczytałam, strasznie brakowało mi fantastyki. Chyba
już na zawsze ten gatunek zostanie moim ulubionym, do którego z wielką
przyjemnością będę ciągle powracać. Tak więc moja radość była ogromna, gdy
sięgałam po „Dziennik osobliwych listów” Jamesa Dashnera, który właśnie do tego
gatunku przynależy.
Atticus Higginbottom w szkole uważany
jest za kujona i dziwadło. Rówieśnicy nie traktują go z tego powodu zbyt
dobrze, więc nie ma zbyt lekko. Dodatkowo dziwnie się ubiera – mianowicie nosi
szalik, którym zakrywa tajemnicze znamię. 15 listopada chłopak dostaje list od
niejakiego M.G.. Czyta w nim, że ma szanse ocalić wiele istnień. Jednak
nieznajomy nadawca jednocześnie ostrzega go przed śmiertelnym
niebezpieczeństwem, jakie na niego czeka, jeśli zdecyduje się podjąć wyzwanie.
Co spotka naszego bohatera i jakie przygody przeżyje? Czy znamię chłopaka ma
coś wspólnego z całą misją?
James Dashner zapewne części z Was nie
jest obcy. Jednak tym, którzy go nie kojarzą, spieszę z wyjaśnieniem.
Wspomniany pisarz stworzył między innymi cyklu „Więzień Labiryntu”, który
doczekał się nawet ekranizacji oraz został okrzyknięty zarówno literackim jak i
kinowym hitem. Autor jest także twórcą innej, mniej znanej trylogii, pod
tytułem „Doktryna nieśmiertelności”.
Muszę przyznać, że nie czytałam
dotychczas nic z twórczości Jamesa Dashnera. Obejrzałam jedynie pierwszą część „Więźnia
Labiryntu” (wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to ekranizacja), który przyznaję
bardzo mi się podobał. Nazwisko pisarza uleciało mi jednak z pamięci i dopiero
sięgając po pierwszy tom cyklu „Trzynasta rzeczywistość” przypomniałam sobie o
nim. Muszę przyznać, że dzięki tej książce wywarł na mnie dość pozytywne
wrażenie, przez co mam ochotę sięgnąć także po jego pozostałe powieści.
Początkowo myślałam, że książka będzie
dość schematyczna. W końcu mamy nieakceptowanego przez rówieśników nastolatka z
dziwnym znamieniem, okrzykniętego kujonem i dziwadłem. Dość oklepany początek.
Jednak z każdą kolejną stroną czytelnik zmienia zdanie o tej powieści. Mimo
pewnych dość znanych schematów, pojawiają się w niej bowiem całkowicie inne i
oryginalne wątki. Akcja jest bardzo dynamiczna, toteż nie ma nawet chwili na
nudę. Jest dużo interesujących postaci, ciekawych wydarzeń, a fabuła naprawdę
wciąga. Dodatkowo książka napisana jest raczej lekkim językiem, przez co
czytanie jej nie dłuży się.
Kreacja bohaterów nie jest zbyt
pogłębiona. Postacie są co prawda różnorodne i ciekawe, ale nieco brakuje im głębi.
Nie ma też poszerzonego aspektu psychologicznego, przez co książka nie należy
do zbyt wymagających, co jednak jest jej zaletą. Zdecydowanie można się przy
niej zrelaksować i odpłynąć w świat wyobraźni. Ponadto biorąc się za tę pozycję,
nieco obawiałam się, że będzie mi przeszkadzał wiek głównego bohatera. Zazwyczaj
czytam książki, gdzie postacie mają mniej więcej tyle lat co ja lub są nieco
starsze. Prawdę mówiąc, początkowo ciężko było mi się przestawić, jednak z
czasem przestałam zwracać na to uwagę.
Odniosłam wrażenie, że twórczość Jamesa
Dashnera, mimo że zaliczana do fantastyki, ma w sobie mało magii. Nie jest ona
filarem historii, ale raczej dodatkiem dopełniającym ją. Dla tych, którzy
średnio lubią fantastykę zapewne jest to duży plus. Dla mnie było jej jednak
trochę za mało. Wolę książki bardziej rozwinięte pod tym względem.
Niemniej polecam „Trzynastą
rzeczywistość” szczególnie młodszym czytelnikom, którzy w książkach szukają
dynamicznej akcji z masą przygód oraz ciekawych bohaterów. Ja natomiast z
niecierpliwością wyczekuję kolejnych części cyklu.
OCENA: 8/10
Za możliwość przeczytania książki,
dziękuję Wydawnictwu Wilga.
Sara
Chrzanowska
0 komentarze:
Publikowanie komentarza