![]() |
[źródło] |
Uwiódł mnie tytuł, jak to zwykle dzieje się, gdy miłośniczka
wysokich pagórków zauważy gdzieś nazwę swoich ulubionych rejonów. Karkonosze to
miejsce szczególnie bliskie mojemu sercu, miałam okazję żegnać stary rok na
Śnieżce czy też patrzeć na zmagania biegaczy, którzy z Karpacza wbiegali na ten
najwyższy szczyt. Nic dziwnego, że gdy ujrzałam taki tytuł byłam bardzo
ciekawa, co autorka chce pokazać przez pryzmat piękna Karkonoszy.
Otwierając pierwsze
karty książki zapoznajemy się z Kingą – świeżą rozwódką, kobietą przed 40stką,
która żyje jako krawcowa, z całą pewnością dziedzicząc ten dar po swoim
dziadku. Niestety życie nie układa się jej tak jakby sobie tego życzyła.
Ukochany ojciec nie dawno zmarł, więc nie ma już z kim rozegrać partię
szachów. Matka z chorobą psychiczną jest
zamknięta od lat w ośrodku opieki. Do tego były mąż to zwykły burak, który
będąc całe życie niezaradny, obarcza wszelkimi problemami świata Kingę
uważając, że to jej wina i wydzwaniając przynajmniej raz w tygodniu denerwuje
naszą bohaterkę. Wydawałoby się, że to normalne dzieje ludzi pracujących,
sytuacja życiowa jakich wiele. Nasza Kinga jest silną bohaterką, która radzi
sobie mimo tych życiowych trudności. Lecz nie to sprawia, że nagle życie jej
zmienia się. Przez zupełny przypadek odkrywa, że żyła wśród rodzinnych
tajemnic, które wyjdą na światło dzienne właśnie dzięki jej ciekawości.
Fiołki, które tak bardzo denerwują chorą matkę oraz język
niemiecki, którego Kinga nigdy nie potrafiła się nauczyć mają wspólny mianownik
– miejscowość koło Karpacza, Kowary. Odwiedzając dom po zmarłych dziadkach
dowiadujemy się, że nie tylko Kingi matka miała tajemnice. Już dziadkowie ukartowali
zakład krawiecki, gdzie najpiękniejsze suknie wychodziły spod rąk dziadka, lecz
to właśnie babcia zbierała laury i tytuł najlepszej krawcowej w mieście. A
wszystko po to, aby nie kompromitować zamiłowania mężczyzny do damskich
kreacji. Zamysł był może słuszny, lecz to sprawia, że w głowie młodej kobiety
narasta czujność wobec nowych odkryć i znalezisk. Postanawia zdemaskować
tajemnice fiołków, a dzięki temu odkrywa nowe przyjaźnie, zapierające dech w
piersiach widoki oraz powrót wspomnień z czasów, gdy była małą dziewczynką.
![]() |
[źródło] |
Mimo, iż Kinga słyszy, że historia jest przeszłością i nie
powinna być odświeżana, skoro ktoś chciał rzucić ją w odmęty niepamięci,
bohaterka i tak postanawia dotrzeć do prawdy.
„Nie grzeb w tym,
Kinia. Stare historie są jak zepsute jajka. Potrafią mocno śmierdzieć.”
Historia ta w swojej
zawiłości tak naprawdę miała proste rozwiązanie. Takie, które nawet samą
bohaterkę nie zaskoczyło. Jednak to wszystko sprawiło, że życie nigdy już nie
będzie takie, jakie było przedtem.
„-Idziemy poszukać
mężczyzny, dla którego mama przypinała fiołki do swoich ubrań.”
Jak dalej rozwinęła się historia? Tego już nie zdradzę,
trzeba samemu do tego dotrwać.
![]() |
[źródło] |
Książka napisana w lekkim tonie, czyta się ją szybko, a
rozmieszczenie tekstu sprawia, że strony lecą bez zastanowienia. Zabawna postać
wujka Kingi wraz ze swoim psem rozbawiła mnie do łez, choć tak naprawdę w tym
wesołym wątku też pojawia się nuta smutku. Reszta okazuje się być trochę
zawiła, wspomnienia małego urwisa jakim była mała Kingusia również sprawiają,
że człowiek uśmiecha się szeroko. Choć trzeba przyznać, że książka nie wciąga
tak do ostatniego tchu. Zaskakujący koniec, który pozostawia czytelnika z
zastanowieniem, co będzie teraz ze światem Kingi?
Raczej rodzaj książki do
pochłonięcia bez większego zastanawiania się. Nie zrobiła na mnie wielkiego
wrażenia, ale nie mogę powiedzieć, że opowieść jest nudna czy zła. Z samych
Karkonoszy wiele nie wyniosłam, choć miało to być symboliczne zbliżenie się do
gór, gdzie ludzkie serca są cieplejsze i pęd życia jest znacznie wolniejszy niż
tez w wielkich miastach.
Dziękuję za możliwość zapoznania się z egzemplarzem wydawnictwu Replika.
![]() |
http://replika.eu |
Emilia Pieńko
0 komentarze:
Publikowanie komentarza