
„Za
Tobą” to powieść psychologiczna, której akcja dzieje się w dwóch
czasoprzestrzeniach: w przeszłości Chizuru Akitani oraz we współczesności Rio
Silvestri. Chizuru Akitani to dwunastoletnia córka genialnego skrzypka, którą
poznajemy, gdy trafia do ośrodka wychowawczo-terapeutycznego. Chizuru, mimo
młodego wieku, dokonała strasznego czynu: pozbawiła życia kolegę z klasy.
Dziewczynka aż osiem lat spędziła w ośrodku, gdzie dorasta opuszczona przez
wszystkich. Już jako Rio Silvestri, prawie
czterdziestoletnia Amerykanka, żona i matka, zapalona biegaczka, dostaje przesyłkę z Japonii od prawnika, który
informuje ją, że jej ojciec zmarł, pozostawiając dla niej trzy rzeczy: list,
smyczek i złożony w kształt motyla banknot. Kobieta próbuje odczytać list, lecz
nie potrafi, gdyż dawno zapomniała kanji. Mimo, iż powrót do Japonii wydaje się
mało kuszący, Rio postanawia polecieć na pogrzeb ojca. Tam kobieta spotyka
swoją dawną nauczycielkę Danny, z którą wspólnie wybierają się w podróż. Podróż
ta okaże się bardziej brzemienna w skutkach niż ktokolwiek mógł przypuszczać.
Chizuru
i Rio – ta sama osoba, ale jakże różne osobowości. Chizuru to „hafu”, czyli
pół-Japonka po ojcu, pół-Amerykanka po matce. Jest to o tyle istotne, bo
determinuje to, co się złego przytrafiło bohaterce. Mimo, iż wiedziałam przed
lekturą książki, że Japonia przez wiele wieków izolowała się od świata, nie
miałam świadomości jaki wywarło to skutek na mentalność Japończyków. Można
mieszkać sporą część swojego życia w Japonii (tak jak było to w przypadku
nauczycielki Danny) i Japończycy nadal będą cię traktować jak obcą osobę. Jeśli
nawet urodzisz się w Japonii, ale jeden z Twoich rodziców nie jest Japończykiem,
jesteś co najwyżej „daburu” („podwójna”) lub co gorsza „hafu”. Bohaterka miała
to nieszczęście być hafu, córką bardzo znanego muzyka, prywatnie ciężkiego we
współżyciu, i mieć co nie co więcej ciałka. Jako odmieniec była osamotniona
oraz wyszydzana przez rówieśników. Nie da się nie współczuć Chizuru, zwłaszcza,
że była tylko dziewczynką, którą dorośli całkowicie zawiedli, a dzieci pognębiły.
Jednocześnie drugie jej „wcielenie” Rio, jest jej przeciwieństwem. Jest wysportowana,
odważnie mówi o swoich potrzebach i wydaje się być pewna siebie. Można
powiedzieć, że mimo trudnego startu bohaterka książki wyszła na prostą.
Oczywiście były to tylko pozory, bo w wewnątrz kobieta była nadal skrzywdzonym
dzieckiem. Polubiłam Rio za jej hart ducha oraz pewnie dlatego, że rozumiem jej
pasję dotyczącą biegów.
Zaletą
książki jest duża dawka informacji o japońskiej kuchni, świątyniach i
pielgrzymkach, święcie O-bon oraz przede wszystkim mentalności Japończyków.
Jeśli ktoś się interesuje krajem kwitnącej wiśni to niewątpliwie będzie bardzo
zadowolony z lektury. Drugim plusem, o którym wspomniałam, jest główna
bohaterka, z którą czytelnik sympatyzuje od pierwszych stron powieści.
Niestety
książka ma też wady: zbędne wątki (np. romansu z młodocianym ogrodnikiem i
spotkania z pijaną młodzieżą) oraz niepotrzebni bohaterowie (pielęgniarka w
szpitalu). Kilkakrotne wspominanie o pęcherzach na nogach (naprawdę kogoś to
interesuje?) oraz brak logiki w postępowaniu Rio. Bohaterka chce przeczytać
list od ojca, ale nie wybiera się do żadnego tłumacza i nie korzysta ze
słownika/translatora. Wręcza list swojej dawnej nauczycielce i mimo, że ma
wątpliwości, czy ta przeczytała całą wiadomość, nie drąży tematu. Następnie
udaje się do domu rodziców chłopaka, którego zabiła. To było nie tylko głupie,
ale i strasznie egoistyczne. Najgorsza jest jednak dla mnie końcówka, w której
Rio podejmuje zupełnie niezrozumiałą i nielogiczną decyzję dotyczącą swojej
przyszłości. Brakuje również wyjaśnienia pewnych istotnych kwestii dla
zrozumienia różnicy pomiędzy określeniem „daburu” (czyli „podwójna”) a „hafu”.
Skoro autorka poświęciła sporo miejsca na opis kanapki to stosownym byłoby
umieszczenie, choć w przypisie, jakiegoś wyjaśnienia tej subtelnej różnicy
pomiędzy pojęciami.
Fabuła
książki rozwija się nieśpiesznie i niestety nie zaskakuje. Po analizie tego co
się przytrafiło Rio w Japonii, dochodzę do wniosku, że właściwie cała ta podróż
nie była potrzebna. W gruncie rzeczy wszystko można byłoby „załatwić” nie
wychodząc z domu. Wystarczyłoby trochę szczerości i zaangażowania ze strony
bohaterki.
Na
plus można zaliczyć okładkę. Jest ładna, spokojna kolorystycznie i przede
wszystkim odrobinę nawiązuje do treści książki.
Drogi
Czytelniku, jeśli chcesz poznać interesującą, ale ciemniejszą stronę Japonii, zapraszam
do lektury. Niedługo mamy Dzień Zaduszny, więc może kogoś zachęci do lektury
wątek opisujący japoński Dzień Zmarłych czyli święto O-bon. Dla pozostałych
może to być lektura dość nużąca.
Ocena 5/10
Za możliwość
przeczytania dziękuję wydawnictwu W.A.B.
Anna Mackiewicz
0 komentarze:
Publikowanie komentarza