Czy zjadłbyś
zatrute ciastko? A gdyby to „Zatrute ciasteczko” to byłaby świetnie napisana
powieść
z inteligentną i ciekawą postacią, okraszoną cierpkim poczuciem humoru i potrójną zagadką kryminalną osadzoną w starym angielskim domu? Skusiłbyś się? Podejrzewam, że po lekturze tej recenzji znajdzie się paru chętnych na „wypieki” autorstwa Alana Bradley’a. Zapewniam: będzie smakowało.
z inteligentną i ciekawą postacią, okraszoną cierpkim poczuciem humoru i potrójną zagadką kryminalną osadzoną w starym angielskim domu? Skusiłbyś się? Podejrzewam, że po lekturze tej recenzji znajdzie się paru chętnych na „wypieki” autorstwa Alana Bradley’a. Zapewniam: będzie smakowało.
Fabuła „Zatrutego
ciasteczka” ma miejsce w starym wielkim domu Buchshaw oraz w leżącej nieopodal
malutkiej angielskiej wiosce Bishop’s Lacey w latach 50’ ubiegłego wieku. Narratorką
i bohaterką książki jest Flawia de Luce, która zamieszkuje wspomniane domostwo
razem ze swoim przedwcześnie owdowiałym ojcem, dwoma starszymi siostrami,
Ofelią i Dafne, oraz ogrodnikiem Doggerem. Do domowników również można zaliczyć
panią Mullet, która dba o żołądki rodziny de Luce. Flawia jest bystrą,
dowcipną, przekorną jedenastolatką o nietypowym hobby: dziewczyna kocha chemię
i zna się na truciznach, jak mało kto. Sama je również wytwarza i testuje na
swoich siostrach! Jak możesz przypuszczać, Drogi Czytelniku, dziewczynka nie ma
zbyt dobrych relacji z rodzeństwem, z którym jest otwarcie skonfliktowana.
Niestety Flawia nie utrzymuje również dobrych relacji ze swoim ojcem z uwagi na
jego chłód emocjonalny. Ponieważ Flawia jest bardzo ciekawską osobą, pewnej
nocy zakrada się pod gabinet ojca i jest świadkiem rozmowy, której treści nie
powinna usłyszeć. Parę godzin później znajduje rozmówcę swojego ojca w ogródku.
Mężczyzna umiera na jej oczach, nie ma żadnych śladów wskazujących na użycie
wobec niego przemocy. Kim jest nieboszczyk? Dlaczego i co spowodowało jego
śmierć? Czy ktoś mu w tym pomógł? I czy mordercą mógłby być pan de Luce? Na te
pytania postanawia odpowiedzieć Flawia, która ku utrapieniu miejscowej policji
zaczyna prowadzić prywatne śledztwo. Dziewczynka wpada przy tym na trop
nierozwiązanej zagadki kradzieży oraz tajemniczą śmierć z przeszłości swojego
ojca.
Książkę czyta
się bardzo sprawnie. Styl jest lekki i sugestywny, a fabuła i postacie ciekawe.
Autor zawarł w niej również ciekawostki z chemii, m.in. dotyczące trucizn i
anegdot z życia znanych chemików, które wzbogacają treść, dając czytelnikowi nie
tylko rozrywkę, ale i wiedzę. Akcja książki płynie żwawo, jest pełna nagłych
zwrotów, ale układa się w spójną i logiczną całość. Nie epatuje przemocą, co
wydaje się kluczowe w powieści adresowanej do młodszego czytelnika. Wszystkie
moje domysły związane z okolicznościami śmierci mężczyzny z ogródka de Luce’ów
były po kolei rozwiewane. Czy się domyśliłam kto jest mordercą? Przemknęło mi
to przez głowę, ale nie ustaliłam, w jaki sposób zamordowano ofiarę oraz jaki
był motyw zbrodni.
Bardzo
spodobała mi się główna bohaterka. Flawia jest cudownie niepokorna, zadziorna i
trochę przemądrzała, co sprawia, że jej postać choć nie krystaliczna, jest
przemyślana. Dziewczynka nie jest superbohaterem. Dzięki swemu sprytowi
wychodzi z opresji prawie bez szwanku, ale trzeba przyznać, że ma również sporo
szczęścia. Z jednej strony jest nadzwyczaj dojrzała psychicznie, z drugiej jej
zachowania i niektóre pomysły są infantylne. Polubiłam również cięty dowcip
Flawii, który nadaje kolorytu jej narracji.
Dla
wszystkich, którzy polubią Flawię, mam dobrą wiadomość. Aktualnie na rynku
dostępne są trzy kolejne części jej przygód: „Badyl na katowski wór”, „Ucho od
śledzia w śmietanie” oraz „Tych cieni oczy znieść nie mogą”. Osobiście chętnie
po nie sięgnę z nadzieją na kolejną porcję ciekawych, kryminalnych zagadek oraz
cierpki humor najmłodszej panny de Luca.
Na koniec
pragnę wspomnieć o dwóch kwestiach. Po pierwsze okładka. Dla mnie jest strzałem
w dziesiątkę: steampunkowa, trochę jak wyjęta z rodziny Adamsów albo prozy
Edgara Allana Poe. Przedstawiona na niej dziewczynka to Flawia de Luce, która
mnie osobiście przypomina Wednesday Adams (czyż nie?). Okładki pozostałych części
są utrzymane w podobnym klimacie. Ufam, że autorowi udało się rozwinąć również ich
fabułę na podobnym poziomie.
Druga sprawa: dla
kogo jest to książka? Wydawnictwo Vesper sugeruje, że powieść została napisana
dla młodzieży i dorosłych. Mnie się czytało dobrze, choć myślę, że jest to
bardziej książka dla starszych dzieci oraz młodszej młodzieży. Ważnym jest, aby
sami rodzice ocenili, czy ich dziecko jest na tyle dojrzałe, aby czytać
kryminał.
To tyle Drogi
Czytelniku. Może masz już ochotę na „Zatrute ciasteczko”?
Ocena 10/10
Za możliwość
przeczytania dziękuję wydawnictwu Vesper.
Anna Mackiewicz
0 komentarze:
Publikowanie komentarza