Jak zadziwić polskiego czytelnika
kunsztem rysunku i zawiłością fabuły!
Savas
Jak już pisałem w pierwszej recenzji
Biocosmosis to seria mogąca być trudną w odbiorze dla przeciętnego
czytelnika z przypadku. Po lekturze pierwszego tomu naszła mnie myśl
żeby wybiec z recenzjami o krok do przodu i zrecenzować od razu dwa
kolejne numery. Wszak komiks to nie młody, a ja dzięki uprzejmości
wydawnictwa proArte mam możliwość recenzji pełnego cyklu, który
dawkuję sobie jak wino. Dobre, wytrawne z nutką świeżości
(odnoszę wrażenie, że rysownik z numeru na numer poprawia
warsztat, całość wygląda niczym panele concept artu do space
opery) ale i kwasowości (problem z nielepiącą się fabuła i
zawiłościami).
Wracając do treści. Po pierwszym
numerze dowiedzieliśmy się co nie co o bohaterach (tak bohaterach
gdyż jeden bohater tu w zasadzie nie funkcjonuje) i świecie, oraz
jego zawiłościach.
Jeżeli myśleliście, że niewiele
wiadomo z pierwszego albumu, numer kolejny powoduje, że zawiłość
sięga zenitu, choć pojawia się w nim jedna znajoma z numeru
pierwszego twarz.
I tak po Erra Nefia(planeta z
pierwszego tomu) mamy przedstawienie konfliktu na Erra X. Co ciekawe
znowu planeta i znowu konflikt – widać taki wspólny mianownik
komiksu zaraz po emnichach i po raz kolejny widzimy emnicha, który
wpada w odwiedziny na planetę objęta czymś w rodzaju wojny domowej
niedobitków kataklizmu z Fauną.
Mieszkańcy dopatrują się w
Savas’ie(zauważyliście, że wszyscy emnisi mają palindromy za
imiona?)bohatera, którym ani mu się widzi być, ot przyleciał
sobie chłopina szukać wiedzy, a tu bęc konflikt zbrojny.
Zasadniczo spodziewałem się czegoś głębszego w fabule po
przeczytaniu pierwszego tomu, a tu miłe zaskoczenie walka z
potworzakami (trochę taki fabularny Pitch Black) i szukanie innego
emnicha wraz z konfliktem jako "potykaczem". Fajnie, myślę,
będzie lżejszy komiks. Pytania, a raczej ich ilość się
zwiększyła. Nie znaczy to, że tom drugi odpowiedział na moje
pytania z pierwszego tomu, raczej rozbudował ich ilość i to w umie
dobrze, bo z jednej strony zachęca do lektury, a z drugiej no cóż,
próg wejścia w uniwersum znowu idzie w górę.
Pamiętacie jak narzekałem na pytania
co kto i po co? W pierwszej recenzji?
Więc tak:
Kto?: Emnisi
Co?: Żyją według filozofi równowagi
Po co?: Fanaberia/Dogmaty zakonu
Jak się pewnie domyślacie można
łatwo wywnioskować, że seria nie ma jednego bohatera, a wielu i to
nawet nie bohaterów, a ludzi ze zdrowym rozsądkiem, którzy starają
się uspokajać narwańców, których spotkają na swojej drodze.
Okazjonalnie spuszczając łomot tym i tamtym jeśli zajdzie potrzeba
lub jeśli umieją w walkę.
Uff tyle słowem o fabule tomu
drugiego.
Graficznie tom drugi stoi na ciut
wyższym poziomie niż jedynka, może to kwestia otoczenia ale o
wiele wygodniej sie go czyta, Nikodem Cabała rysuje tu jak rasowy
wyga gatunku, można by się przyczepić drobnych problemów z
proporcjami twarzy ale ja wole to zwalać na kosmiczne pochodzenie
ras, nawet ludzi. Fabuła zostaje pchnięta do przodu powolutku, ale
dla wprawnego oka można powoli zauważyć w jakim kierunku to
pójdzie.
Ot takie 5/10, niby stawne, ale wiele
nie wnosi.
Tytuł: Biocosmosis tom 2: Savas
Scenariusz: Edvin Volinski
Rysunki: Nicodem Cabała
Kolor: Grzegorz Kryński
Druk: Kolor, kreda
Ocena: 5/10
Quiciuq
Tymi słowami dochodzimy dalej, do tomu
z numerem 3 o wdzięcznym tytule "Quiciuq".
Tom drugi był spokojny i momentami
wiał nudą (zwłaszcza przedłużone walki). Tom trzeci nadrabia
wigorem i ilością wątków. Tytułowy Quiciuq, emnich mistrz
mediacji i telepatii, przylatuje na Altomerrę(kolejna planeta do
kolekcji) – „planetę opadłych liści”. W Świecie Biocosmosis
jest ona znana z szalonych idei i rozwiązań oraz bardzo
zaawansowanego gospodarczo społeczeństwa.
Dla marud powiem, znowu nowa planeta,
znowu nowy emnich, znowu nic nie wiemy poza starym prawidłem -
"widziałeś kiedyś uczciwego polityka?".
I tak tom trzeci to wyższa szkoła
jazdy fabularnej, knujący emnisi, knujący politycy, hacker umysłów,
Nooktoorni, wojna o równowagę Entirium (wszechświat komiksu),
pierwszy kontakt, i do tego na dokładkę zlecenie zabójstwa
Emnicha...WTF?
Quiciuq przybywa tam na zaproszenie
swoich braci z Zakonu. Emnisi wraz z Nadzorcą planety, a raczej jego
Zastępcą knują, aby przy wykorzystaniu emnichów i ich mistrza
telepatii porozumieć się z Noktoornami, którzy nie są zbyt
komunikatywni/przyjaźni/łatwi w obyciu in general.
I tu by mozna zatrzymać recenzję i
stwierdzić...więcej się nie dało?...A no nie dało się.
Jak to zwykle bywa spiskowcom granat w
oczy. Na ich drodze staje potężny telepata -„hacker umysłów”
którego wyczuć może tylko Quiciuq, a jak każdy porządny emnich
nie będzie szukał walki. Preferuje on rozwiązanie równoważne(taka
religia, co poradzisz). Sam Hacker to perfekcyjnie rozpisana postać
z syndromem pourazowym, na usługach tego kto akurat lepiej
zapłaci...aż do spotkania Quiciuq.
Co z tego spotkania wyniknie?
Przeczytajcie sami bo warto. Jak do tej pory jest to najlepszy numer
Biocosmosis, który naprawdę podnosi poprzeczkę, zwłaszcza w
sferze fabularnej. W sferze graficznej oszałamia i pozostawia tom 1
oraz drugi daleko w tyle. W zasadzie oby tak dalej.
Tytuł: Biocosmosis tom 2: Savas
Scenariusz: Edvin Volinski
Rysunki: Nicodem Cabała
Kolor: Grzegorz Kryński
Druk: Kolor, kreda
Ocena 8,5/10
Komiks do recenzji otrzymałem od
Wydawnictwa proArte.
~Adam Ochwat
0 komentarze:
Publikowanie komentarza