Czy kiedykolwiek spotkaliście na
ulicy osobę bezdomną? Przeszliście obok niej obojętnie lub z obrzydzeniem? Na
pewno. Jesteśmy zabiegani, często brakuje nam doby na wszystkie obowiązki i
jednocześnie pędzimy przez życie, zapominając o podstawowych uczuciach –
współczuciu czy człowieczeństwie. Trzeba pamiętać, że ci ludzie też kiedyś
mieli dom, pracę albo rodzinę, ale z jakiegoś powodu wszystko stracili. Co z
tego, że w większości przypadków winny jest alkohol? To choroba taka jak inna.
,,Niczyj. Prawdziwe oblicza
bezdomności” to reportaż o osobach, które żyją na ulicy, w warunkach dalekich
od normalnych. Śpią na ławkach w parku, pustostanach, niektórzy w
noclegowniach, a inni, gdzie akurat znajdą miejsce. Autorka przeprowadza z nimi
rozmowy, pyta o wiele spraw związanych z bezdomnością i pokazuje, że oni także
są ludźmi, którzy wcale się od nas nie różnią. Dzięki niej możemy ujrzeć ich
prawdziwe oblicze oraz postarać się ich zrozumieć.
,,Osoba bezdomna to według ustawy o pomocy społecznej z dn. 12 marca
2004 r. (tj. Dz.U. z 2015, poz. 163 z późn. zm.), osoba niezamieszkująca w
lokalu mieszkalnym w rozumieniu przepisów o ochronie praw lokatorów i mieszkaniowym
zasobie gminy i niezameldowana na pobyt stały, w rozumieniu przepisów o
ewidencji ludności, a także osoba niezamieszkująca w lokalu mieszkalnym i
zameldowana na pobyt stały w lokalu, w którym nie ma możliwości zamieszkania.”
Autorka właśnie w ten sposób
rozpoczyna swoją książkę, więc i ja postanowiłam tak zacząć recenzję. Myślę, że
dobrze wiedzieć, jak prawo definiuje bezdomność. Warto mieć jednak świadomość,
iż ,,bezdomność” to nie tylko brak dachu nad głową, ale także stan umysłowy –
jednak ten reportaż skupia się głównie na tym dosłownym aspekcie, więc i ja
przy nim pozostanę, aby niepotrzebnie się nie rozpisywać.
Muszę przyznać, że większość
reportaży mną wstrząsa i w tym wypadku było dokładnie tak samo. Naprawdę jestem
pod wrażeniem pracy, którą wykonała autorka. Jeździła po różnych województwach,
wybierając miasta, gdzie można spotkać bezdomnych i po prostu z nimi
rozmawiała. Nie wszyscy byli mili, otwarci i mieli chęć odpowiadania na
pytania. Większość z nich chciała zachować anonimowość, więc czytelnik może
poznać tylko imię, ewentualnie pseudonim.
Rozmów jest wiele i większość z
nich jest dość krótka. Jednak autorka wybierała osoby w różnym wieku, z różnymi
problemami, uzależnionych od przeróżnych używek lub takich, którzy nimi gardzą.
Oczywiście przeważają mężczyźni, ale kilka kobiet też się pojawiło. Każdy z
nich ma inną historię, być może, można doszukać się między nimi pewnych podobieństw,
ale z pewnością trzeba je traktować inaczej. Niektórzy z nich chcą wyjść z
bezdomności i do tego dążą, a inni wręcz przeciwnie – dobrze im na ulicy,
przyzwyczaili się. To naprawdę smutne i przerażające, bo nie wyobrażam sobie,
że pewnego dnia musiałabym chodzić po ulicy i prosić o jedzenie albo szukać
miejsca do spania, czy ubrań w śmietniku. Pewne historie naprawdę mną wstrząsnęły
i bywało, że miałam łzy w oczach, bo niektórzy zostali naprawdę
niesprawiedliwie potraktowani.
,,Poumieramy, leżąc wygłodniali w lexusach i w szpilkach za kilka
tysięcy złotych. To wszystko będzie można wsadzić sobie po prostu w dupę.
Dlatego kocham przyrodę. Mam do niej szacunek, bo wierzę, że ona się nam
każdego dnia odwdzięcza tym samym…”
Między rozmowy autorka
wielokrotnie wplatała fragmenty opisujące zachowanie swojego rozmówcy lub kilka
słów wyjaśnienia jakiegoś tematu. Pojawiały się także informacje dotyczące
liczby osób bezdomnych w konkretnych miejscach, które doskonale obrazowały ten
problem. Każdy wywiad zaczynał się od przedstawienia osoby imieniem (czasem z
nazwiskiem) lub pseudonimem, wiekiem oraz tym jak długo jest bezdomna.
Przeważnie też autorka pisała, gdzie spotkała konkretnego bezdomnego.
Jestem również pod wrażeniem
integracji autorki z tymi wszystkimi ludźmi. Traktowała ich jakby byli… tacy
jak ona. Zadawała im pytania, ale nie naciskała na odpowiedź. Przedstawiła ich
dramatyczne historie w sposób obiektywny i nie brakło w tym uczuć oraz
skrajnych emocji.
Myślę, że ten reportaż zasługuje
na uwagę i warto podczas czytania docenić pracę Eweliny Rubinstein, która
podjęła się naprawdę ciężkiego tematu i perfekcyjnie go opracowała. Jej książka
jest pełna emocji, a niektóre rozmowy powodują, że ma się łzy w oczach. Dawno
nie miałam okazji poznać tak wzruszającej pozycji, przybliżającą sprawę, z która na dobrą sprawę, spotykamy się
prawie codziennie. Bezdomni są wokół nas – pamiętajmy o tym. Nie warto każdego
spisywać na straty, wyzywać od pijaków i nierobów, bo możemy kogoś jeszcze
bardziej skrzywdzić. Czasem warto ugryźć się w język.
Recenzję rozpoczęłam od
definicji, którą na początku przytoczyła autorka, a zakończę ją krótką
wypowiedzią jednego z bezdomnych:
,,Life is brutal. Nie ma lekko…”
Ocena: 10/10
Za możliwość
przeczytania dziękuję Wydawnictwu Psychoskok
Patrycja Bomba
ciężki kawałek literatury...
OdpowiedzUsuńwłaśnie, nie zawsze ludzie będący w takiej sytuacji, chcą naszej pomocy. A swojego czasu była taka kampania, która skierowana była do osób dających żebrakom pieniądze, aby zaprzestali takiego działania, bo powoduje, ze ta kwestia nie zniknie. Ja jeśli już, daję produkty żywnościowe. Potrzebujące je przyjmie, a jeśli ktoś będzie wybrzydzał, oznacza to, że wcale nie potrzebuje pomocy.
zaczytanamona.blogspot.com
Cóż, w pełni się z tobą zgadzam. Dawanie pieniędzy takim osobą nie jest najlepszym wyjściem, bo przeważnie i tak zostaną wydane w wiadomym celu...
Usuńtrudna książka, ale chętnie przeczytam ;)
OdpowiedzUsuń