
„Wielka
księga przygód 4. Basia” to zbiór siedmiu opowiadań o tytułowej Basi i jej
rodzinie: rodzicach i dwójce braci: starszym Janku i młodszym Franku. Na stu
siedemdziesięciu pięciu stronach znajdziemy historie takie jak: „Basia i
remont”, „Basia i piłka nożna”, „Basia i wyprawa do lasu”, „Basia i
biblioteka”, „Basia i wolność”, „Basia i zwierzaki” oraz „Basia i narty”. Jak
widać tematyka jest bardzo różnorodna i każdy znajdzie coś ciekawego dla
siebie. Bohaterka to rezolutna dziewczynka, która lubi rysować, bawić się swoim
Miśkiem Zdziśkiem oraz czasem psocić. Bardzo istotnym wątkiem wszystkich
historii jest opis relacji pomiędzy dziewczynką, a poszczególnymi członkami
rodziny. Nie zawsze jest różowo, na szczęście finalnie wszyscy przypominają
sobie jak mocno się kochają i jak są sobie bliscy, a zakończenie każdego opowiadania
– to mogę zdradzić – zawsze jest szczęśliwe.
Z
punktu widzenia treści „Basia” to książka odpowiednia dla ciut starszego przedszkolaka.
Jak już wspomniałam moja prawie trzyletnia córka nie była zainteresowana
treścią opowiadań, ale chętnie oglądała ilustracje, o których napiszę już
wkrótce. Mnie najbardziej podobało się opowiadania „Basia i wolność” oraz
„Basia i zwierzaki”. W pierwszym z nich jest poruszona kwestia zasad, wolności
i ponoszenia konsekwencji swoich decyzji. Problem przestrzegania reguł i
swobody w podejmowaniu decyzji jest przedstawiony na przykładzie władzy królewskiej,
lecz również analizowany przez pryzmat życia codziennego. Według mnie jest on
bardzo dobrze ujęty, a mianowicie jako rozmowa pomiędzy dzieckiem a rodzicem, a
nie autorytarny monolog ojca lub matki. Jako dygresja jest tam poruszony
motyw walk niepodległościowych. Niedawno rozmawiałam o święcie 11 listopada z
córką i przyznaje, iż miałam ogromny problem by w jak najprostszy sposób wyjaśnić
jej o co w tym wszystkim chodzi. Myślę, że teraz, po lekturze „Basi”, jestem
bardziej przygotowana do tej rozmowy i podejrzewam, że wrócimy jeszcze do tego
tematu. Z kolei opowiadanie „Basia i zwierzaki” jest według mnie bardziej
adresowane do rodzica. Ujęła mnie w nim mama bohaterki, gdy została sama z
trójką dzieci i z przygotowaniami przed Bożym Narodzeniem. Mimo, że emocje
chwilowo wzięły u niej górę, potrafiła się wyciszyć i po prostu odpuścić. To
jest naprawdę trudna sztuka, zwłaszcza w newralgicznym okresie, jakim są
grudniowe święta, ale czasem tak trzeba, aby zyskać coś więcej niż to, co by
przyniosły nasze starania ponad nasze możliwości.
Od
strony wizualnej książki mamy w domu dysonans. Lili podobają się ilustracje. Trafnie
je interpretuje. Interesują ją przede wszystkim emocje poszczególnych bohaterów.
Mnie te obrazki nie przypadły do gustu – preferuję inną kolorystykę, a postacie
przedstawione na ilustracjach są dla mnie po prostu… brzydkie. Niemniej jednak trzeba
im oddać, że są charakterystyczne, a uśmiechnięta Basia na okładce przyciąga
spojrzenie i sprawia bardzo sympatyczne wrażenie.
` Nasza
poznanie z „Basią” uważam za udane i chętnie powtórzę lekturę, kiedy moja córka
okaże się na to gotowa.
Ocena 8/10
Za możliwość
przeczytania dziękuję wydawnictwu EGMONT.
Anna Mackiewicz
(okładka pochodzi ze strony https://egmont.pl/Basia.-Wielka-ksiega,608741,p.html)
Pani Anno podziwiam te Pani recenzje i gratuluję wnikliwej analizy książek. Nie wiem jak się by mi czytało książkę ale recenzję czyta się z zaciekawieniem
OdpowiedzUsuńDziękuję.
Usuń