Mamy wielką przyjemność przedstawić Wam wywiad z autorem "Uczniów Cobaina", świetnej czeskiej powieści o dorastaniu, buncie i stawianiu czoła problemom życia. Poznajcie Miroslava Pecha!
![]() |
autor: Richard Klíčník |
1. Pytanie, od którego w tym
wypadku najbardziej wypada zacząć... Kurt Cobain, czy John Lennon?
Miroslav Pech: Szanuję zarówno Lennona, jak i Cobaina. Obaj byli
doskonałymi muzykami, kompozytorami i wokalistami, obaj mieli na mnie w pewnym
okresie duży wpływ i do twórczości obu co jakiś czas powracam.
2. Czy istnieje piosenka, która
miała na Pana największy wpływ w okresie dorastania?
Było ich wiele. Teraz do głowy przychodzą mi na przykład: In Bloom, Help, Satisfaction, Imagine, You Know You´re Right, A Day In The
Life, Strawbery Fields Forever, Break On Trough, Russian mystic pop op. IV,
Sliver, Would, Smells Like Teen Spirit, Suck You Dry, I Wanna Be Your Dog i
mnóstwo innych, to jest zaledwie ułamek. Trudno wyróżnić jedną piosenkę, to
chyba niemożliwe.
3. Bardzo ciekawi mnie, ile z
wydarzeń opisanych w "Uczniach Cobaina" jest literacką fikcją, a ile
było inspirowanych rzeczywistymi wydarzeniami?
Pewien autor powiedział kiedyś, że nieważne jest, ile jest w książce
prawdy, tylko czy jest napisana prawdziwie. W pełni się z tą opinią zgadzam.
Nie ma znaczenia, czy „Uczniowie Cobaina” są autobiograficzni, czy fikcyjni.
4. Posiada pan bardziej pozytywne
czy negatywne wspomnienia z czasów szkolnych?
Pół na pół. Zabawniej było w podstawówce, szkoła zawodowa mnie nie
bawiła. Przez większość czasu wagarowałem, więc miałem mnóstwo opuszczonych
godzin i ciągle zdawałem jakieś egzaminy poprawkowe. W szkole nauczyłem się
czytać i pisać. To mi wystarczy i za to jestem wdzięczny. Reszta jednym uchem
wpadała, a drugim wypadała. Zawsze wiedziałem, że chcę pisać opowieści. Tylko
to się naprawdę liczyło.
5. Jak było u Pana z czytaniem w
czasach szkolnych, a jak jest teraz? Książka za książką, czy może lektura
okazyjnie, w zależności od nastroju?
Czytałem wszędzie, we dnie i w nocy. O wpół do szóstej rano wsiadałem
do autobusu i w drodze do szkoły czytałem, podczas gdy pozostali pasażerowie
spali. Dziś też staram się dużo czytać, ale często walczę z czasem. Mam też
problemy z koncentracją, często przy czytaniu usypiam, chociaż książka mi się
podoba. Czytanie jest dla mnie rozrywką, relaksem i nauką. Każdy pisarz
powinien dużo czytać. Tak jak muzyk słucha muzyki, reżyser ogląda filmy, a
mechanik samochodowy interesuje się autami. Po prostu jest to ze sobą
powiązane.
6. Zastanawia mnie sprawa imion w
książce. Nie poznajemy ich wiele, za to kilku bohaterów jest określanych przez
narratora za pomocą kolorów... w jakim celu?
Nie miałem na myśli konkretnego celu. Po prostu nie chciałem swoim
postaciom nadawać zwykłych imion. Dlatego zacząłem oznaczać ich kolorami. W
czasie pisania, na końcowym etapie, uświadomiłem sobie, że w podobny sposób
zwracają się do siebie również postaci z Wściekłych
psów. Ale nie chciało mi się już tego zmieniać. Może ktoś obwini mnie o
plagiat, ale nie dbam o to. Kto wie, skąd zaczerpnął ten pomysł Tarantino.
7. Czy jako dorastający chłopak
był Pan buntownikiem, czy raczej godził się Pan z tym, co Pana otaczało?
Godziłem się tylko z tym, co mi się podobało i co do mnie przemawiało.
Lubiłem literaturę, muzykę, filmy. To nie zmieniło się do dziś. Już w
dzieciństwie zaczęła się przejawiać moja aspołeczność, a w okresie dojrzewania
byłem wręcz podręcznikowym przykładem loosera.
Przyjmowanie świata takim, jakim jest, stanowi dla mnie duży problem. Właściwie
nawet nie wiem, jaki świat powinien być. To samo dotyczy ludzi. Lubię ich, ale
jednocześnie strasznie działają mi na nerwy. Życie nie jest dla słabych.
Rozumiem samobójców, naprawdę, czasami bywa tu naprawdę nieznośnie.
8. Skąd pomysł na taką historię?
Przyznaję, zabawną, ale i miejscami przygnębiającą i dającą do myślenia.
Tematyka zdecydowanie, mimo wszystko, łatwa nie jest.
Lubiłem książki o dorastaniu, więc postanowiłem taką książkę napisać.
Miałem skąd czerpać, pomysły przychodziły same. Mówi Pani, że moja powieść jest
zabawna, ale również przygnębiająca i zmuszająca do myślenia. Ale przecież
dokładnie takie jest również dojrzewanie. W żadnym razie nie jest to łatwy
okres. Być może po latach tak się nam wydaje, co może być znakiem tego, jak
szybko zapominamy.
9. Jak Pan myśli, czy bardziej
wymagającym czytelnikiem jest osoba dorosła, która potrafi spojrzeć na historię
z pewnym bagażem doświadczeń, czy młoda osoba, dopiero wkraczająca w
"prawdziwy świat"?
Nie wiem. Zależy chyba od tego, co akurat czyta. Wymagające może być
zarówno dziecko, jak i emeryt. Z pewnością nie lekceważyłbym młodych
czytelników pod kątem doświadczeń życiowych. Niektórzy mają ich mnóstwo, ale
mogą różnić się one od doświadczeń życiowych osób dorosłych.
10. Czy możemy spodziewać się
kolejnych powieści? Jakie ma Pan plany na bliższą lub dalszą przyszłość?
Oprócz Cobainów ukazał się w tym roku również mój
zbiór opowiadań „Amerykanie jedzą kaktusy“. Są to krótkie historie, czasem
wręcz ujęcia z życia kilku bohaterów, przy których czytelnik może się w
jednej chwili śmiać, a w kolejnej doznać porządnego szoku. Na przyszły rok
zaplanowana jest proza „Ojciec przy porodzie“. Jest to opowieść o młodym
mężczyźnie, który czeka na narodziny swojego pierwszego potomka. Książka
napisana została w formie monologów skierowanych do nienarodzonego dziecka,
właściwie jest taki dziennik embrionalny.
![]() |
[źródło] |
~Monika Majorke
Bardzo fajny i ciekawy wywiad. ;)
OdpowiedzUsuń