„Arena 13. Wojownik” to trzecia książką
Josepha Delaney’a z serii „Arena 13”, będąca jednocześnie jej zwieńczeniem. Recenzje
dwóch poprzednich tomów możecie przeczytać, klikające tutaj i tutaj.
Genthajczycy mają dość życia pod rządami
potężnych dżinów i chcą w końcu ruszyć do walki. Jednak by wygrać, muszą zdobyć
jak najwięcej informacji o świecie wroga, a nic nie dostarczy im ich więcej niż
wyprawa poza Barierę. Potrzebny jest więc ktoś zaufany, niezwykle odważny i
zdeterminowany, kto podoła tej niebezpiecznej misji. Wyboru takiej osoby
dokonuje Konnit – przywódca Genthai. Śmiałkiem zostaje Leif, który pozostawia
swoją ukochaną i rusza wypełnić swoje zadanie. Kwin w tym czasie robi furorę na
arenie, jako pierwsza kobieta, biorąca udział w starciach. Pod nieobecność partnera
musi też stawić czoło krwiożerczemu Hiobowi. Jak potoczą się ich losy? Jak
wygląda świat po drugiej stronie Bariery? Jakie niebezpieczeństwa czyhają na
drodze do wolności?
„Pierwsza ghetta przepadnie w
wodzie; druga połączy kochanków aż do śmierci.”
Brak szablonowości to cecha, która
wyróżnia twórczość Josepha Dalaney’a spośród innych powieści fantasy. Autor co
chwila udowadnia nam, że jego wyobraźnia nie zna granic i nie powinniśmy próbować
przejrzeć jego zamiarów, bo i tak nam się to nie uda. Jest to duży plus,
szczególnie dla osób, które zdążyły się już pogodzić z tym, że fantastyka
zaczyna cechować się przewidywalnością. Historia Leifa wywołuje emocje w
czytelniku, nie pozwala się porzucić i ciekawi od pierwszej do ostatniej
strony.
„Uczeń musi nauczać, a nauczyciel
uczyć się – tylko tak można osiągnąć prawdziwą wiedzę.”
Uwielbiam, kiedy w książce połączona zostaje
technologia z magią i archaicznością. Niestety
często takie zestawienie wychodzi na niekorzyść powieście, ale nie w tym
przypadku. Joseph Dalaney wie, jak stworzyć świat miecza i magii, gdzie pojawia
się technologia na niebywale wysokim poziomie. Doskonale to wszystko ze sobą
miesza i czytelnik nie ma wrażenia, że w historię wkradł się chaos. Mało tego
takie połączenie wywołuje podziw i zachwyt nad wybujałą wyobraźnią autora.
„Miasta ludzi kąpały się niegdyś w
blasku przyćmiewającym gwiazdy. Kiedyś znów tak będzie. Ale ciemność zawsze
powraca.”
Akcja w książce biegnie, biegnie i nie
daje się zatrzymać. W „Wojowniku” ciągle coś się dzieje, przez co czytelnik
nawet przez chwilę się nie nudzi. Z jednej strony to bardzo dobrze; widać, że
pisarz, wie, co robi i ma pomysł na fabułę, a nie tylko wrzuca w powieść tak
zwane „zapychacze”. Z drugiej jednak w pewnym momencie można mieć dość natłoku
zdarzeń. I wtedy nachodzi nas wątpliwość: czytać dalej czy zostawić książkę na
pewien czas i zachodzić w głowę, co będzie dalej. To z całą pewnością nie wyjdzie
to na zdrowie naszej psychice!
„Genthajczycy długo
przygotowywali się do Wojny z Dżinami, ale dla dżinów stanowiła ona całkowite
zaskoczenie. Była to dla nich najgorsza z wojen – wojna domowa, podczas której
porzucono protokoły, a niektórzy wymienili uścisk dłoni z Bestią.”
Jeżeli jeszcze nie czytaliście książek
autorstwa Josepha Dalaney’a, to gorąco zachęcam do nadrobienia tego w
przyszłości! Autor w mistrzowski sposób posługuje się piórem, wprawiając
czytelnika w zachwyt, a czasami i osłupienie. Na pewno nie będziecie się też
nudzić przy jego powieściach! Polecam również gorąco wszystkim fanom
fantastyki, którzy nienawidzą schematyczności w ich ulubionym gatunku!
OCENA: 9/10
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Jaguar!
Sara Chrzanowska
Biblioteka Feniksa
Muszę poznać twórczość tego autora :) musi mnie brak szablonowości
OdpowiedzUsuńOstatnio ciągnie mnie do takich klimatów, więc chętnie zapoznam się z tą serią :)
OdpowiedzUsuń/Aggi