![]() |
[źródło] |
„Baltazar
wraca do domu” to zgrabnie napisana opowieść o parze niesfornych koziołków, Tadziulku i Stasiku, zamieszkujących pewną senną miejscowość. Dorośli tylko plotkują,
nie lubią inności i ogólnie mają swoje sprawy. Dzieci znudzone monotonią,
ożywiają się na wieść o przybyciu tajemniczego przybysza, wilka Baltazara. Kim
jest ów Baltazar? Czy potwierdzi swoim zachowaniem złą reputację swojego
gatunku? I czy Tadziulek i Stasik wyciągną lekcję z tej znajomości?
Niewątpliwą
zaletą opowiadania jest to, że porusza trudną tematykę: niszczycielską siłę
plotki i kłamstwa. I to w przystępnej dla dziecka formie.
Wątkiem
pobocznym, choć nie mniej ważnym, są relacje rodzinne. Tata Koza to pantoflarz,
sprowadzony do roli dostawcy mleka i obserwatora życia rodzinnego. Mama Koza to
zadufana, apodyktyczna i skupiona na sobie osóbka. Nie dotrzymuje obietnic
złożonym dzieciom, jest krytyczna wobec innych i pobłażliwa wobec własnych
błędów wychowawczych. Bierność ojca i nadmierne dbanie przez matkę o własną wygodę
skutkuje tym, iż ich dzieci, małe koźlęta, nie zachowują się zgodnie z normami
społecznymi, krzywdząc przy tym innych. Z powodzeniem manipulują rodzicami,
którzy nie potrafią egzekwować od nich poszanowania dla postawionych przez mamę
czy tatę granic.
Na marginesie
rozważań dotyczących rodziny Kóz i relacji pomiędzy poszczególnymi jej
członkami, pragnę zwrócić Twoją uwagę Drogi Czytelniku na jeden fakt, który
może postawić mamę Kozę w lepszym świetle. Tata Koza jest dostawcą mleka, a
skoro tak, można przypuszczać, że jego „producentem” jest mama Koza. Jeśli jest
zobowiązana do wytworzenia kilkudziesięciu litrów mleka dziennie, to w sumie nie
należy się dziwić, iż nie jest w stanie bawić się z dziećmi.
Wracając
jednak do fabuły, o ile wątek główny, czyli historia Baltazara i sąsiadów została
należycie rozwinięta i zakończona, to motyw rodzinny nie doczekał się osobnego
finału. Nie rozumiem, dlaczego pisarka poświęciła tyle miejsca na analizę codzienności
państwa Kóz, skoro w ich życiu nie nastąpiła jakaś przełomowa zmiana. Owszem, koniec
książki zwiastuje początek czegoś nowego, jednak dotyczy on zmiany spojrzenia
na innych, a nie ich wewnętrznych relacji. Podejrzewam, że sama w sobie
historia kłamstwa i plotek oraz udziału w ich rozprzestrzenieni u koźląt nie
wpłynie na polepszenie związków rodzinnych, jeśli nie będzie poparta głębszą
refleksją rodziców.
Na uznanie
zasługują ilustracje Marty Kurczewskiej. Artystka narysowała bohaterów książki
w sposób bardzo sympatyczny, ożywiając ich mimikę i przedstawiając poszczególne
sceny w sposób pełen dynamizmu. Kolorystyka obrazków jest utrzymana w
naturalnych barwach. Jedyne do czego można się przyczepić to proporcje
niektórych postaci np. pan Zając jest niewiele niższy od pana Kozy, ale z
drugiej strony, czy jest sens czepiać się o realistyczne przedstawienie postaci
w bajce o gadających zwierzętach? Mi rysunki pani Kurczewskiej bardzo się podobały,
szczególnie sposób przedstawienia Baltazara, państwa Kóz i pani Lisicy. Żółty
kolor okładki przyciąga spojrzenie, a pomysł wplecenia wizerunku koziołków w
tytuł wygląda wręcz uroczo.
Opowiadanie
nie jest długie, ma zaledwie sześćdziesiąt cztery strony. Wydaje mi się, że
„Baltazar wraca do domu” jest książką skierowaną do starszego przedszkolaka lub
nawet ucznia początkowych lat podstawówki. Dla mojej prawie trzyletniej córki
jeszcze jest za trudna, choć Lili doceniła walor, jaki niesie ze sobą
opowiadanie od strony graficznej.
Ocena
7/10
Za
możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Literatura.
Anna
Mackiewicz
To książka w sam raz dla mojego dziecka, więc pewnie przyjrzę się jej bliżej. ;)
OdpowiedzUsuńW takim razie życzę udanej lektury :). Pozdrawiam
UsuńPani Anno, z przyjemnością przeczytałam Pani wnikliwą recenzję. Rozczuliła mnie uwaga o pracy pani Kozy, cudownie, że zwróciła Pani na to uwagę.
OdpowiedzUsuńStosunki wewnątrzrodzinne zostały nakreślone na tyle szczegółowo, żeby nawet młody czytelnik mógł zrozumieć przyczyny zachowania Tadziulka i Stasinka. Przełomowe wydarzenie oraz list, który otrzymał Baltazar może zwiastować jedynie początek zmian. Jakakolwiek finałowa przemiana w rodzinie Kóz zabrzmiała co najmniej życzeniowo, o ile nie fałszywie. Dobrze wiemy, że szansę powodzenia mają jedynie zmiany, które są procesem, w przeciwieństwie do rewolucji :) Ufam, że moje zakończenie to otwarcie domowej rozmowy po zamknięciu książki. Rozmowy, która szczęśliwie ma szansę towarzyszyć każdemu głośnemu czytaniu z małym dzieckiem.
Bardzo dziękuję i serdecznie pozdrawiam,
Katarzyna Wasilkowska.
Szalenie mi miło, że zapoznała się Pani z moją recenzją i bardzo dziękuję za komentarz! Dla mnie, jak i czytelników, to ogromna wartość poznać myśli Autorki i dowiedzieć się, co legło u podstaw ujęcia danego tematu. Mam nadzieję, że wkrótce będę mogła zapoznać się z Pani kolejnym utworem. Serdecznie pozdrawiam
Usuń