Książki dla dzieci zawsze darzę
dużą sympatią, bo z reguły są one proste, przyjemne i wesołe. Są doskonałą
odskocznią od cięższej literatury, ale także odrywają nas od rzeczywistości,
która nie zawsze jest piękna i kolorowa. Większość z nich ma w sobie przepiękne
morały i nawet ja mogę wynieść coś powieści, która niby nie jest przeznaczona
dla kategorii wiekowej ,,dla dorosłych”, ale przecież tak trudno jest się
pogubić, ulec pokusom i złym ludziom, nawet mając dwadzieścia lub czterdzieści
lat.
Amelia jest dziesięciolatką,
której życie nie oszczędza. Jest zmuszona do pracy, aby móc zakupić leki oraz
jedzenie dla chorej matki. Gdy ta umiera, zostaje sama na świecie. W tym samym
czasie Święty Mikołaj jest zmuszony odwołać święta przez atak trolli, które
zniszczyły jego sanie oraz miasto. Dzieci nie dostają swoich prezentów, a
Amelia zostaje zmuszona do zamieszkania w ,,Paskudnym Zakładzie Pracy”, który z
pewnością nie jest wesołym miejscem. Zaczyna tracić nadzieję oraz wiarę w
Świętego Mikołaja, przez co temu brakuje magii podczas kolejnych świąt. Czy
dziewczynce uda się uwolnić od pana Paskudnika i uratować święta? Jak zakończy
się jej przygoda?
Muszę przyznać, że książka jest
przepiękna jeśli chodzi o stronę graficzną. Na zwykłą czerwoną okładkę z
wytłoczonym złotym napisem, nałożona jest dodatkowa powłoka w postaci kartki o
całkiem przyzwoitej gramaturze i to właśnie ona przedstawia śliczną i bardzo świąteczną
grafikę. Całość widać na zamieszczonych zdjęciach. Ponadto wnętrze jest wyposażone
w ilustracje Chrisa Moulda, które pokazują bohaterów tej powieści i odnoszą się
do treści, a więc pobudzają wyobraźnię młodego czytelnika. Dodatkowo
wydawnictwo Zysk i S-ka wysłało tą książkę w pudełku z siankiem (które naprawdę
przepięknie pachniało i pachnie nadal!), małymi słodkościami oraz naklejkami.
Już od samego początku miałam
mały problem z tą powieścią, a raczej jej treścią. Po początkowym zachwycie nad
stroną graficzną, trzeba było wziąć się za czytanie. Fabuła jest naprawdę…
nierealistyczna. I nie chodzi tu już o Świętego Mikołaja, bo akurat w tym nie
ma nic złego. Jednak dziesięcioletnia Amelia nie jest zwykłą dziewczynką, która
chodzi do szkoły i bawi się z rówieśnikami. Ona pracuje jako kominiarz i w ten
sposób zarabia na lekarstwa dla chorej matki i jedzenie dla nich. Naprawdę?
Takie małe dziecko zajmuje się utrzymaniem domu? Wiem, że akcja toczyła się w czasach,
gdy żył Dickens, ale mimo wszystko, dla mnie to lekka przesada.
,,Amelia dobrze wiedziała, kim jest Pan Paskudnik. Był właścicielem
Paskudnego Zakładu Pracy, jednego z największych w Londynie. Wiedziała też,
czym są zakłady pracy – nikt nie chciał być tam z własnej woli, ale lądowali w
nim nieszczęśnicy zbyt chorzy, zbyt biedni lub ci, którzy stracili swój dom lub
swoich rodziców. Zakład Pracy to okropne, smutne miejsce, gdzie trzeba pracować
calutki dzień, jeść niesmaczne jedzenie,
prawie wcale nie spać i co chwilę być karanym.”
Powyższy cytat opisuje miejsce, w
które trafiła nasza główna bohaterka. Przypomina on Wam coś? Może niemieckie obozy
koncentracyjne lub rosyjskie łagry? Takie było moje pierwsze skojarzenie, gdy
przeczytałam ten fragment. Czy dziecko powinno czytać świąteczną opowieść,
której duża część akcji rozgrywa się w tak nieprzyjaznym miejscu? Cóż, nie
wiem.
Z drugiej strony… podobała mi się
ta historia, bo jednak nie była ona jedną wielką bańką szczęścia i beztroski.
Autor pokazał, że życie bywa przewrotne, nie wszystko idzie po naszej myśli i
ciągle musimy zmierzać się z przeciwnościami losu. Jednak zrobił to odrobinę za
mocno, bo dziecko myśli w innych kategoriach.
Fabuła jest bardzo prosta i młody
czytelnik nie będzie miał problemu z jej zrozumieniem. Jego styl pisania jest
również przystępny i nie używa zbyt trudnych słów, ewentualnie wyjaśnia
trudniejsze określenia, których użył.
W całej powieści autor używa
śmiesznych nazw oraz imion i wielokrotnie wzbudzał tym uśmiech na mojej twarzy.
Mimo całego smutku, który pojawia się w tej książce, jest również dużo momentów
dających nadzieję i bardzo wesołych. W końcu zawsze dobro góruje nad złem i to
wyraźnie zostało podkreślone w ,,Dziewczynce, która uratowała gwiazdkę”.
Oczywiście święta to radosny czas
i ostatecznie Amelia ponownie odzyskuje szczęście oraz nadzieję. Przeżywa
wspaniałą przygodę i na pewno zapamięta ją na wiele lat.
Muszę przyznać, że podobał mi się
również wątek dotyczący trolli, całego Elfiego Jaru, bo poznajemy tam wiele
ciekawych postaci, które są ściśle związane z produkcją prezentów. Przecież
zawsze opowiadano nam, że to właśnie elfy cały rok pracują, abyśmy dostali
wszystkie wymarzone rzeczy. Jednocześnie wydarzenia z Elfiego Jaru są bardzo
ważnym wątkiem w całej fabule i doskonale ją uzupełniają, dzięki czemu nie jest
zbyt prosta i oczywista, ale również zaskakuje.
,,Dziewczynka, która uratowała
gwiazdkę” to ciekawa powieść, z interesującą fabułą, ale ma swoje wady. Dla
niektórych mogą być one istotne, dla innych kompletnie nieważne, więc sami
musicie podjąć decyzje czy chcecie zapoznać się z tą pozycją lub podarować ją
jakiemuś młodszemu czytelnikowi. Mi czytało się ją naprawdę przyjemnie i kilka
mankamentów raczej nie zepsuło mi ogólnego wrażenia, a jedynie delikatnie
zdezorientowało.
Ocena: 7/10
Za możliwość
przeczytania dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka
Patrycja Bomba
trzeba przyznać, że książka jest pięknie wydana :)
OdpowiedzUsuńzaczytanamona.blogspot.com
Faktycznie, jest pięknie wydana. Zaciekawiła mnie twoja recenzja i dopiszę książkę, do swojej chciej listy. Może kiedyś przeczytam z córką :)
OdpowiedzUsuń