![]() |
Źródło |
Swego czasu
narodziła się we mnie miłość do kryminałów. To cudowny gatunek literacki, który
dodaje naszemu codziennemu życiu pewnego smaczku. Wywołują w nas wiele emocji,
które często są naprawdę skrajne. Przyznam się szczerze, że ilu książek w tym
guście bym nie przeczytała to i tak mam zawsze problem z określeniem, kto jest
mordercą. Ile bym nie ślęczała nad daną historią, to zazwyczaj, jak już kogoś
obstawię, to jednak się okazuje, że złe miałam typy. Jezioro pełne łez –
tak czasem się mówi, kiedy ktoś naprawdę mocno rozpacza, przecież nasze życie
czasem przypomina taki zbiornik wodny, wtedy, kiedy nie wiemy w co ręce włożyć
ani jak poradzić sobie z danym problemem. Skłamałabym, gdybym zapewniała, że
ani okładka ani opis nie zachęciły mnie do przeczytania tej pozycji. Było wręcz
odwrotnie. Obwoluta, choć bardzo minimalistyczna i niewiele zdradzająca, to
jednak przyciąga czytelnika jak magnes, ma w sobie to „coś”, co zmusza po
sięgnięcie po tę powieść i zachęca, by zapoznać się chociaż z opisem... Powiem
szczerze, że połączenie barw: czarnej i pomarańczu, to było mistrzostwo świata.
Serio. No sami spójrzcie, czy nie wygląda to pięknie i w pewien sposób
intrygująco? No właśnie. A o czym traktuje ta książka?
„Jako dzieciak
lubiłem się tu bawić. W bunkrach i okopach można było się natknąć na przeróżne
skarby: zardzewiałe łuski, niewypały i inne militarne żelastwo. Brat znalazł
nawet pordzewiałą żołnierską menażkę, której mu bardzo zazdrościłem. Wtedy o
tym nie myślałem, ale dziś wyobraźnia podpowiadała mi, że mogła to być ostatnia
pamiątka po jakimś zapomnianym żołnierzu, który właśnie tu odszedł na wieczną
wartę.”
Już na pierwszy
rzut oka rzucają się sporej wielkości litery, które twierdzą i próbują nas
przekonać, że prawda może zniszczyć. Zgadzacie się z tym, czy jednak
odrzucacie te twierdzenie? Ja uważam, że trafia ono w samo sedno. Czasem
przecież się mówi, że niekiedy lepiej prawdy nie znać, że jak nie wiesz o
czymś, to się tym zwyczajnie nie przejmujesz. Jednak po drugiej stronie
barykady stoi twierdzenie, że najgorsza prawda jest lepsza od kłamstwa. Jest,
owszem, ale kiedy np. kobieta dowiaduje się, że ukochany mąż ją zdradza, to
może to ją zniszczyć, prawda? Gdy do mężczyzny po latach dociera prawda na
temat jego dzieciństwa, że był kiedy tam adoptowany, to także może jego życie
obrócić w proch, czyż nie? Owszem, po jakimś czasie się pozbiera i dojdzie do
wniosku, że jednak jego adopcyjna rodzina była lepsza, bo dała mu mnóstwo miłości,
ale pierwsze jego odczucia będą właśnie druzgoczące. Powróćmy jednak do samej
treści książki. Właśnie w ośrodku wypoczynkowym trwa totalna sielanka, każdy
odpoczywa na swój sposób, jest po prostu błogo i spokojnie. Nagle to wszystko
zasłaniają ciemne chmury – obozowiczami wstrząsa mocno fakt, iż właśnie w tym
spokojnym na pozór miejscu dokonano brutalnego morderstwa. Jednak te zdarzenie
jedynie zapoczątkowuje całą lawinę jeszcze gorszych wydarzeń... Cofamy się 5
lat wcześniej. To właśnie wtedy Marcin, podczas bójki, zabił człowieka. Odbył,
jak się może wydawać, zasłużoną karę i wraca w swoje rodzinne strony. W pewnej
chwili dociera do niego, że koszmar, który przeżywał w przeszłości, powraca do
niego ze zdwojoną siłą. Ktoś chce go wrobić w kolejne morderstwo. Jednak
jeszcze straszniejszym okazuje się być sposób zachowywania się ludzi z jego
otoczenia – zarówno tych, za którymi chłopak bezgranicznie tęsknił, ale także
tych, których miał okazję poznać podczas pracy w ośrodku wypoczynkowym.
Stopniowo okazuje się, że miejsce, które pozornie wydawało się być miejscem
uciech i zabaw, skrywa tak mroczne i przerażające sekrety i tajemnice, że
wszystko inne zdaje się być jedynie dziecięcą zabawą. Droga do odnalezienia
czystej prawdy, jest wybrukowana kocimi łbami i można na niej spotkać wiele
wybojów i innych pułapek. Nigdy nie wiadomo, co odnajdziemy na jej końcu. Może
właśnie jezioro pełne łez?
„Na parkingu
było tylko kilka samochodów. Taj jak podejrzewałem , bal nie przyciągnął zbyt
wielu gości. Przez chwilę szukałem wzrokiem czerwonego passata burmistrza, ale
nigdzie go nie dostrzegłem. Podobnie jak szarej „cytryny” jego zastępcy.
Najwyraźniej władze miejskie postanowiły spędzić ten wieczór w inny sposób.”
Z początku cała
fabuła mnie zaintrygowała w pewien sposób i wciągnęła w wir wydarzeń. Książka
nie zawiera zbyt dużo opisów, czego wręcz nie znoszę, jest za to duuużo
dialogów, co znacznie przyspiesza zgłębianie tej historii. Moim zdaniem jednak
autor z lekka przedobrzył i jakby popłynął na ilość stron. O co mi chodzi?
Otóż, powieść ta liczy się sobie około 600 stron, zaś cała akcja ponoć rozgrywa
się w ciągu tylko kilku dni. Jaki wniosek z tego płynie? Że w pewnym momencie,
owszem, coraz więcej zagadek i tajemnic odkrywamy, co sprawia, że chcemy coraz
więcej czerpać z tej książki, jednak nagle sama historia przestaje mieć
znaczenie, a czytelnika męczy jedynie myśl: „Kiedy się to wszystko skończy?”.
No tak, kiedy? Historia nagle sprawia wrażenie jakby zbytnio rozwleczonej, tak
jakby autor na siłę dopisywał kolejne sceny, aby tylko wyszło więcej stron.
Myślę, że powieść
ta spodoba się każdemu miłośnikowi kryminałów, a może kogoś zachęci do
zgłębiania tego gatunku literackiego? Akcja wciąga, pomimo tego, że liczbę
stron można było trochę ograniczyć. Wszystko ma swoje plusy i minusy, tak samo
jest i w tym przypadku. Jednak fakt, iż plusów jest znacznie więcej, raczej
przemawia na korzyść tej powieści ;)
Ocena: 6,5/10
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Zyski S-Ka
Kryminały bardzo lubię, więc chyba przyjrzę się bliżej tej książce. ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam kryminały, przy okazji zapoznam się z tą książką.
OdpowiedzUsuń