![]() |
Źródło |
Kto powiedział,
że miłość jest łatwa i przyjemna? No właśnie, nikt. Często droga do niej jest
wybrukowana „kocimi łbami”, można na niej spotkać wiele pułapek, które nas
ranią na wskroś i utrudniają nasze życie. Miłość ma ogromną władzę nad nami,
potrafi zarówno nas podtrzymywać na duchu, ale także dogłębnie ranić. Potrafi
sprawić, że nasze serca rozsypują się na milion kawałków... Ale zazwyczaj
kiedyś, w końcu, ostatecznie przychodzi ten upragniony happy end. Czy
tak było również w przypadku głównej bohaterki „Kryształowych serc”?
Fabiana to
fotomodelka, która prowadzi dość normalne życie, które dzieli pomiędzy pracę,
chłopaka i studia. Żyje ze swym lubym już 3 lata, wydawać by się mogło, że to
szmat czasu i że po takim czasie dość dobrze można już poznać partnera. Jednak
nic bardziej mylnego. Nie wiem, może Fabiana miała na nosie różowe okulary,
może po prostu nie chciała dostrzec, nie chciała dopuścić do siebie tego, kim
naprawdę jej ukochany. Bo że Tymon to drań i dupek, dowiadujemy się prawie że na
pierwszych kartach tej historii. Okazuje się być oprawcą, który nie waha się,
by podnieść rękę na kobietę, po czym następnego dnia przepraszać z całego serca
i zapewniać, że się na 100% to już nie powtórzy. Taaa, jasne. Fabiana, po dość
dramatycznej sytuacji, w końcu decyduje się go wyrzucić ze swego mieszkania.
Oddycha głębią duszy, ma nadzieję, że od teraz jej życie będzie o wiele lepiej
wyglądać. Jeszcze nie wie jak bardzo się myli... Bo pewnego dnia zostanie
uwięziona, przez przystojnego „pirata” z przepaską na oku, który raz potrafi
być naprawdę czułym i opiekuńczym mężczyzną, żeby zaraz zmienić się w twardego
i lodowatego oprawcę. Dziewczyna zaczyna się przyzwyczajać do tej sytuacji, coraz
lepiej poznaje Karima, na jaw wychodzą tajemnice z odległej jej przeszłości,
które mają ogromny wpływ także na jej przyszłość... Czy między piękną kobietą,
która pozostawiła za sobą całe dotychczasowe życie i facetem, który naprawdę
wiele przeżył odrodzi się przepiękne uczucie, jakim jest miłość? Przekonacie
się, jak tylko sięgnięcie po tę pozycję!
„Próbowała zapomnieć o tym, co usłyszała, a raczej podsłuchała, bo przecież
słowa, które padły z ust Karima i Radika, nie miały nigdy trafić do jej uszu.
Wahała się, czy powinna o tym wspomnieć, lecz cóż ona mogła wiedzieć? A nawet
gdyby Karim lub – co bardziej prawdopodobne – Radik zdradzili coś Alii, czy ta
podzieliłaby się z nią taką wiedzą?”
Książkę czytało się naprawdę z ogromną lekkością i przyjemnością. Autorka
nakreśliła tutaj zupełnie nowe spojrzenie na miłość, bo nie była ona ani
lukrowana ani przesłodzona, była po prostu życiowa. Przyznam się szczerze, że
po raz pierwszy z tą powieścią zetknęłam się w momencie, kiedy autorka
publikowała ją rozdział po rozdziale na Wattpadzie. Nie mogłam się wtedy
doczekać, kiedy dostanę kolejną porcję przygód Karima i Fabiany, a gdy już ją
otrzymywałam, to czytałam z wypiekami na twarzy. Kiedy autorka podzieliła się z
czytelnikami informacją, że ze względu na to, że książkę opublikuje w jakimś
wydawnictwie, już nie będzie jej pokazywać na tym serwisie, wywołało to we mnie
wiele emocji, ale przede wszystkim – radość, że autorce się powiodło i smutek,
że trochę sobie poczekam na dalsze losy głównych bohaterów. Tym przyjemniej mi
się czytało ich historię, kiedy wiedziałam, że w rękach trzymam już ostateczną
ich wersję. Pozycja ta jest słodko-gorzką opowieścią o tym, jak może wyglądać
droga do miłości. Szczerze? Najbardziej tutaj denerwowała mnie postać Karima.
Był przedstawiony jako swego rodzaju dupek bez serca, który kobiety traktuje
tylko i wyłącznie jak maszyny do seksu. Żal mi było Fabiany, jak po ich
pierwszym zbliżeniu, zamiast ją zagarnąć w ramiona, przytulić, wtulić się w nią
i zasnąć, stwierdził, że Fabiana już powinna udać się do swojego pokoju, nie
mogłam znieść myśli, że zwyczajnie ją wykorzystał. Wziął od niej, co chciał, a
następnie wyrzucił z pokoju, nie traktował jej poważnie. I jak okropnie ona
musiała się czuć! Najbardziej polubiłam za to Fabianę, za to, że była
zadziorna, pewna siebie i po prostu nie dała „sobie w kaszę dmuchać”.
„Karim
podniósł dziewczynę i usadził na masce samochodu. Musiał przyznać, że na
początku kolacji nie miał ochoty na żadne miłosne igraszki, ale zmienił zdanie,
widząc Sandrine. Ta jak na skrzydłach przyleciała do rezydencji Kasymowa.
Liczyła na powtórkę tego, co zdarzyło się przy jej pierwszej wizycie w tym
miejscu.”
Na koniec
chciałabym się wypowiedzieć jeszcze na temat scen łóżkowych, bo w sumie już
sama okładka tej książki wskazuje na to, że faktycznie one będą. Nie bójcie
się! O ile już sceny seksu tutaj się pojawiają, to są naprawdę tak zmysłowo i
ze smakiem napisane, że chyba lepiej już się nie da ich skonstruować. Serio,
czytelnik czytając jak dwójka bohaterów zabiera się do rzeczy, czuje się tak,
jakby sam w tych scenach brał udział!
Podsumowując,
„Kryształowe serca” to romans, ale wcale nie taki zwyczajny. Ukazuje on od
zupełnie nowej strony kwestię miłości i jej trudów, jakie spotykają na swej
drodze dwoje kochanków. Z pewnością każdej kobiecie ta książka spodoba się i
podczas lektury wywoła wiele skrajnych emocji!
Ocena: 10/10
Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Novae Res
0 komentarze:
Publikowanie komentarza