Życie zwykłego śmiertelnika nie
zawsze jest ekscytujące i pełne pozytywnych
emocji. Dosięga nas rutyna, nudzimy się, szukamy wrażeń, czasem naprawdę
mocnych. Większość osób po prostu wyjeżdża na jakieś egzotyczne wakacje albo
przeprowadza się czy zmienia pracę. Bo czemu nie? Obecnie mamy dużo możliwości,
zero ograniczeń i w ciągu tygodnia bardzo łatwo możemy zmienić swoje życie i
swojej rodziny. Czy warto robić taką rewolucję? Sami musicie zdecydować, a
pomóc może w tym wspaniała książka Iwony Walczak ,,Malinowa trufla"
Elżbieta ma ciężkie życie. Jej
mąż, nie poczuwa się do obowiązku utrzymania rodziny i preferuje siedzenie na
kanapie w domu oraz kłótnie z teściową. Jej matka od zawsze faworyzuje młodszą
siostrę, a Elżbieta jest czarną owcą rodziny, chociaż to ona pracuje całymi
dniami i utrzymuje dom. Pewnego dnia przez przypadek poznaje bardzo ciekawego i
szarmanckiego mężczyznę, z którym znajduje wspólny język. Jednocześnie prowadzi
bloga, na którym umieszcza wpisy i doczekuje się tajemniczego wielbiciela.
Zaczyna się zastanawiać czy jej życie musi być tak nudne, przewidywalne i
niewdzięczne. Czy mąż jest mężczyzną jej życia? Czy powinna się zmienić i
zacząć wszystko od nowa?
Muszę przyznać, że początkowo
miałam ogromny problem z tą książką, bo jestem przyzwyczajona, że akcja
przeważnie rozwija się już w pierwszym rozdziale. Tutaj najpierw poznajemy
bohaterkę, jej rodzinę i znajomych, a Elżbieta nie ma zbyt ciekawego życia,
jest ono wręcz nudne. Miałam obawę, że ,,Malinowa trufla" od początku do
końca będzie powieścią o niezadowolonej kurze domowej, która znosi obelgi,
wykorzystywanie przez męża, ale myliłam się. Po kilkunastu stronach
zrozumiałam, że jednak będzie działo się tu trochę więcej.
Niektórzy mogą stwierdzić, że ta
książka jest przewidywalna, nudna i taka normalna. Jednak można powiedzieć, iż
jest to jej atut, przynajmniej dla mnie. Brakuje mi powieści, w których
dominuje normalne życie i problemy przeciętnego zjadacza chleba. ,,Malinowa
trufla" to po prostu opowieść o kobiecie jakich w Polsce jest wiele i dlatego
warto poznać jej historię.
W tej książce z pewnością
znajdziemy całą masę stereotypów, ale taką mamy rzeczywistość i te treści
doskonale wpasowują się w fabułę. Maż leń? Kobieta, która pracuje na cały dom?
Syn, który nie docenia matki i jej starań? Tak wygląda życie w wielu domach.
Teraz być może świat zmierza w lepszą stronę i nikt nie daje się już
wykorzystywać, ale kiedyś takie sytuacje miały miejsce w prawie każdym domu i nikogo to nie dziwiło.
,,Jak daleko odjechać, żeby nic nie stracić? Jak blisko stanąć, żeby
czuć oddech człowieka? Kiedy nie zachować odległości? Czy chwila niewypełniona
działaniem, pasją albo myślą mieści się jeszcze w definicji słowa ,,czas"?
Czy uda mi się ,,mój" czas? A może to będzie tylko chwila?"
Całość jest na pewno
melancholijna, spokojna i wzbudza refleksje. Nie znajdziemy tam
obezwładniającej fabuły, emocjonującej przy każdej możliwej okazji. Raczej jest
spokojnie, ale jednak z nutką niepewności, która zachęca, aby dotrwać do końca
i zobaczyć jak potoczyły się losy głównej bohaterki.
Może i w fabule brak
fascynujących emocji, ale z pewnością znajdziemy w niej dużo ważnych tematów,
które zmuszają nas do refleksji. Każdy problem lub trudna sytuacja w życiu
Elżbiety, to sytuacje, które mają miejsce w codziennym życiu i są bardzo
naturalistycznie opisane, bez ubarwiania pod publikę. Szczerze mówiąc, jestem
pod wrażeniem cierpliwości głównej bohaterki. Ja nie mogłabym żyć tak jak ona i
nawet sobie tego nie wyobrażam.
Dużym plusem tej książki jest
zakończenie, które może nie do końca zaskakuje, ale na pewno wzbudza smutek.
Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw i warto było ją przeczytać, chociażby
dla tej chwili nieszczęścia, które osiągnęłam przez utożsamienie się z
bohaterką.
Cóż, malutkim minusikiem był dla
mnie styl pisania autorki. Kilka razy zdarzyło mi się, że musiałam drugi raz
przeczytać jakieś zdanie, aby zrozumieć jego sens. Niektóre wypowiedzi były
trochę chaotycznie utworzone, ale absolutnie nie utrudnia to czytania na tyle
uciążliwie, aby rzucić książką w ścianę. To tylko kilka błędów, a przecież
powieść ma ponad trzysta stron, więc nie warto się zniechęcać.
,,Malinowa trufla” to niesamowita
powieść, w której nie znajdziemy wystrzałowej historii, latających statków czy
mężów, którzy okazują się przystojnymi wampirami. Jest to książka, w której
najważniejszy jest realizm, uczucia oraz ludzkie życie, a ono nie zawsze jest
splotem fascynujących przypadków i wypadków. Autorka tworzyła klimatyczną
historię z wątkiem miłosnym oraz rodzinnym. Dużym zaskoczeniem dla większości osób
będzie prawdopodobnie zakończenie, które mi przypadło do gustu. Dlaczego? Bo
takie jest życie.
Książka pod
patronatem BookParadise
Ocena: 8/10
Za możliwość
przeczytania dziękuję Wydawnictwu Replika
Patrycja Bomba
Czasem takie spokojniejsze ksiazki bez jakies mega ekstra akcji tez sie przydaje. Z tego co piszesz to warto ja przeczytac zeby porownac chociazby ja do siebie i zastanowic sie nad mozliwymi zmianami w zyciu
OdpowiedzUsuń