„Niepowszedni. Obława” to trzeci tom
epickiej trylogii naszej polskiej pisarki – Justyny Drzewickiej. Jest to
kontynuacja przygód grupki nastolatków obdarzonych magicznymi mocami, które
zamiast ułatwić, utrudniły im życie. Jak ostatnia część wypada na tle
poprzednich? Czy i ona zachwyca? A może wręcz przeciwnie; jest niepotrzebnym
przedłużeniem historii?
Niepowszedni zaczynają mieć dość ciągłego
uciekania. Po wydarzeniach rozgrywających się na dworze kniazi, dochodzą do
wniosku, że jeżeli chcą wygrać z hersztem Okrutnych Złotników – Walesem – muszą
w tej walce przejąć inicjatywę. Są pewni, że to jedyna szansa na odzyskanie
wolności i życia bez ciągłego uciekania. Pełni obaw, lecz gotowi do bitwy z
wrogiem, wyruszają do Łajdackiego Krańca. Wokół panuje sroga zima, przez co
podróż wcale nie jest łatwa. Niemal zamarzają podczas przedzierania się przez
step, a w wysokich górach wisi nad nimi widmo lawiny oraz spotkanie z
drapieżnikami. Czy ich przyjaźń wystarczy, by pokonać przeciwności losu oraz
wspólnego nieprzyjaciela? Co jeszcze czeka niepokonanych nastolatków na drodze
do szczęścia? Ile będą musieli jeszcze znieść lub poświęcić?
„Na
świecie są dwa typy ludzi: tacy, których strach może zgnieść jak garncarz
glinę, i tacy, którzy czując trwogę, będą twardnieć, jak żelazo hartowane przez
kowala. Wolnych od strachu nie ma nigdzie, wierz mi.”
Trzeci tom „Niepowszednich”
jest utrzymany w tym samym klimacie, co dwa poprzednie. Zawiera mnóstwo przygód
oraz niebezpieczeństw, które nasi bohaterowie muszą, pokonać. Jednak tym razem nastolatki
porzucają rolę ofiar i uciekinierów, a zaczynają sami polować. Podoba mi się ta
zmiana, szczególnie, że widać, iż postacie do niej dojrzały. Nie wygląda to
tak, jakby dzieci porywały się z motyką na słońce. Wydarzenia z poprzednich
tomów zahartowały Niepowszednich, sprawiły, że stali się dojrzalsi i znacznie
wytrwalsi. Dzięki temu zyskali realną szansę na pokonanie Walesa, mimo że
czasami nawet oni sami wątpią w słuszność swoich decyzji. Ucieczka jednak do
nikąd nie prowadzi i cieszę się, że autorka w końcu postanowiła w pewnym sensie
odwrócić role.
„- […]
Bycie Niepowszednim jest darem, przyznaję, ale da się żyć bez niego. Większość
ludzi radzi sobie bez żadnego wyjątkowego talentu.”
W dalszym
ciągu mamy także dożo podróży. Szczerze mówiąc, powoli zaczęło mnie to nieco
męczyć. Ciągłe przemieszczanie się bohaterów może naprawdę nużyć, jednak
wynagradzają nam to bogate opisy krajobrazu, które niemal przenoszą nas do
świata opisanego w książce. To pozwala na chwilę oderwać się od rzeczywistości
i zatracić się w lekturze. Jest też sporo akcji, co stanowi kolejny plus,
dzięki któremu nie będziemy się nudzić, nawet pomimo motywu ciągłej wędrówki.
Bohaterowie przeżywają wiele ciekawych przygód, które wymagają od nich odwagi
oraz pomysłowości. Muszą zmierzyć się z siłami natury, dzikimi zwierzętami, a w
końcu Walesem.
„Rozumieli, że jeśli nie wezmą spraw w
swoje ręce i nie wyjdą złu naprzeciw, przyjdzie im tylko czekać w strachu na
następną wizytę Welesa.”
Zakończenie książki, a tym samym całej trylogii, było raczej
średnie. Niestety nie powaliło mnie na kolana, mimo że właśnie tego się po nim
spodziewałam. Wydawało mi się strasznie nijakie i niezapadające długo w
pamięci. Trochę się w związku z tym zawiodłam, szczególnie że koniec książki to
moim zdaniem najważniejszy jej element.
„Niepowszedni. Obława” napisana jest na trochę niższym poziomie
niż dwie poprzednie części. Spodziewałam się na koniec wielkiego „bum” i
niestety nie doczekałam się. Niemniej ogólne wrażenie, jakie sprawiła na mnie
ta trylogia, jest dobre i myślę, że spokojnie mogę ją Wam mimo wszystko
polecić.
OCENA: 7/10
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Jaguar.
0 komentarze:
Publikowanie komentarza