![]() |
[źródło] |
Mam problem z serią o Tupciu
Chrupciu. Jest ładna pod względem graficznym, porusza tematy bliskie dzieciom, główny
bohater zachowuje się jak typowy przedszkolak, a nie „stary-maleńki” i w każdej
z książek są zaproponowane tematy do rozmowy z dzieckiem. Niestety są to
również opowiadania, które najczęściej „cenzuruję”, czyli zmieniam treść, w
trakcie czytania z uwagi, iż styl wychowania dzieci w rodzinie myszy często
rozmija się z tym, który praktykujemy u nas w domu. Niektóre części o Tupciu są
dla mnie w porządku, inne zupełnie nie. „Tupcio Chrupcio. Mówię prawdę” należy niestety
do tej drugiej kategorii.
O
czym jest książka? Historia zaczyna się od tego, że Tupcio Chrupcio czyta z
mamą bajkę o Pinokiu. Myszka rozumie czym jest kłamstwo i czuje satysfakcję
słuchając o tym, w jaki sposób Pinokio został za to ukarany. Tymczasem okazuje się,
że sama Myszka często rozmija się z prawdą, próbując uniknąć w ten sposób
odpowiedzialności. W rezultacie mama Chrupcia nie wierzy mu, nawet wtedy kiedy mówi
prawdę.
Rozpocznę
od zalet książki: są to te wszystkie cechy właściwe dla całej serii, które
wymieniłam na początku niniejszej recenzji. Ponadto cieszę się, że autorka poprowadziła
wątek tak, aby ukazać, że konsekwencją kłamstwa jest utrata zaufania bliskich
osób. Podoba mi się również to, że przedstawiła różne mechanizmy kłamstwa: od
zwykłego zaprzeczenia faktom, poprzez ukrywanie obciążających dowodów,
obwinianie innej osoby, aż do zwykłego mitomaństwa. Dzięki ukazaniu tak
szerokiego spectrum zachowań dziecko może dowiedzieć się, co to znaczy kłamać. Cieszę
się, że w książce poruszono temat przyznania się do błędów i pokazano, że
rodzice także czasem je popełniają.
Co
mi się nie podobało w książce – niestety jest tego sporo. Przede wszystkim
Tupcio Chrupcio, który do tej pory kojarzył mi się jako sympatyczna postać, już na początku okazał się mściwy. Świadczy o
tym jego komentarz do fragmentu bajki o Pinokiu, w którym to drewnianemu
pajacykowi wyrasta długi nos, a on zadowolony stwierdza: „I dobrze, ma za
swoje!”. W ustach kilkulatka brzmi to naprawdę przerażająco i według mnie
ucierpiał na tym wizerunek głównego bohatera. Dzieci podchwytują różne teksty w
lot, również te z książek. Moja córka zna na pamięć niektóre i czasem wplata w
swoje wypowiedzi cytaty jej ulubieńców. Nie chciałabym usłyszeć z jej ust słów:
„I dobrze, ma za swoje”.
Kolejny
problem miałam z mamą myszą, która rzuciła uwagę: „Jak ci nie wstyd tak
kłamać”. Nie rozumiem, czemu bowiem ma służyć zawstydzenie dziecka. Wywołaniu
poczucia winy? Według mnie ważniejsza jest konstruktywna rozmowa, tłumaczenie,
a nie próba okazania dominacji czy wpędzanie kogoś w kompleksy. Tylko prawdziwe
zrozumienie zasad i problemu może przynieść jakiś efekt wychowawczy, a nie
manipulacja uczuciami. Nie spodobało mi się to, że mama Tupcia karze swojego
syna. Tego tematu nie będę rozwijać, gdyż jest on tak szeroki, że napisano o
nim wiele książek. Skupiając się jednak na samej metodzie wychowawczej to pani mysz
stosuje ją w sposób zupełnie niekonsekwentny. Tupcio okłamuje ją kilka razy, a
ona dopiero wtedy wymierza mu karę i to łączną, za wszystkie przewinienia. Jak
można oczekiwać, iż kara będzie skuteczną metodą wychowawczą, skoro rodzic ją
stosuje wybiórczo? Podejrzewam, że w momencie, kiedy otrzymuje się karę za
wszystkie kłamstwa, Tupcio może już nawet, nie pamiętać, o jakie sytuacje
chodzi, więc kara jest w jego mniemaniu nadmiernie surowa. Pomijam już sens
odsyłania kilkulatka do łóżka w ciągu dnia, aby ten rozważał swoje postępowanie
do wieczora (rana następnego dnia?).
Podsumowując,
gdy zdecyduję się na przeczytanie tej książki córce, będę musiała się wykazać
sporą kreatywnością. Jeśli ktoś podziela metody wychowawcze pani myszki i
uważa, że uwaga Tupcia nie jest niestosowna, nie będzie miał tego problemu.
Ocena 5/10
Anna Mackiewicz
Mam wrażenie, że Tupcio jest następcą żółwika Franklina :D Niektóre pomysły są niemal powielone. Część tych książeczek cudownie się czytało, część- tak jak tutaj napisałas, no można się przyczepić. U nas to funkcjonuje troszkę inaczej. Zamiast zmieniać treść książeczki staramy się rozmawiać o tych kontrowersjach. Czy mama nie była za ostra? Dlaczego tak się zachowała? Czy Tupcio dobrze zrozumiał co mama chciała mu przekazać i czy sam zachował się odpowiednio? Myślę, ze całkowite odcinanie dzieci od złych emocji i reakcji to trochę jak trzymanie ich w kloszu. Im wcześniej zaczną sobie z nimi radzić tym lepiej. Ale oczywiście każda mama ma swoje sposoby i rozumiem Twój punkt widzenia :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że warto, abym dodała kilka wyjaśnień, dlaczego "cenzuruję" książki. Absolutnie nie dlatego, że staram się wychować córkę pod kloszem :). Dla mnie nie ma czegoś takiego jak złe emocje (na marginesie w filmie "W głowie się nie mieści" ten temat jest pięknie ujety). Czy odcinam dziecko od "złych" reakcji? Nie jest to w mojej mocy, gdyż córka ma kontakt z różnymi ludźmi i oni różnie się zachowują. Czemu więc "cenzuruję" książki? Moja córka ma niecałe 3 lata i chłonie wszystko jak gąbka. Cytuje i naśladuje. I tu jest cały problem- kopiuje zachowania m.in. ulubionych bohaterów. Mieliśmy kilka problemów wychowawczych związanych z tym, że córka zbyt mocno identyfikowała się z książkową bohaterką. Zachowania pani myszki znacznie odbiega od naszego i wolałabym, aby moja córka trzymała się naszych zasad i naszego modelu zachowania. Oczywiście bardzo podoba mi do to, gdy rodzice rozmawiają z dziećmi o książce. Cieszę się, że w Waszym domu jest taka praktyka, gdyż to mocno scala rodzinę :).
OdpowiedzUsuńMoim celem absolutnie nie było negowanie Twoich zasad i mam nadzieję, ze tego tak nie odebrałaś. Oczywistym jest, ze znasz swoje dziecko lepiej niż ktokolwiek inny. I dobrze, że książki nas wspomagają w tym niełatwym procesie jakim jest wychowywanie człowieka :)
UsuńNie, spokojnie tak tego nie odebrałam :). Bardzo lubię poznawać inny punkt widzenia i cieszę się, gdy czytelnicy reagują na to co piszę. Dziękuję, że przedstawiłaś swój punkt widzenia, bo on może się okazać niezwykle cenny dla przyszłych czytelników "Tupcia". Podejrzewam, że rodzice mogą się wahać czy to jest lektura dla ich dziecka, a po przeczytaniu Twojego komentarza będą wiedzieli jak mogą "ugryźć" ten temat.
OdpowiedzUsuń