To nie pierwsza w
mej czytelniczej podróży powieść, która wyszła, a wręcz wypłynęła spod pióra
Augusty Docher. Każda stworzona przez nią historia jest na swój sposób
oryginalna i inna, wyróżniająca się czymś szczególnym. W każdej z opowieści
łatwo jest odnaleźć chociaż najmniejszą cząstkę siebie, bo są one bardzo
życiowe, przez to jakich problemów dotyczą. Nie inaczej było w przypadku Najlepszego
powodu, by żyć. Historia przepełniona tak skrajnymi emocjami i odczuciami,
że już bardziej chyba się nie da.
Tata. To jedno słowo każdemu z nas może
kojarzyć się z wieloma sytuacjami, zarówno tymi miłymi, jak i tymi mniej
sympatycznymi. Tata to osoba, na której możemy polegać w każdej sytuacji, wesprze
nas czynami i słowami, ale to także najbliższy nam człowiek, który bardzo może
skrzywdzić. Jest ciemno, Dominika słyszy, że do domu wrócił jej ojciec. Schodzi
na dół, bo ma znów obawy, że się upił. Widzi go na tarasie. Zbliża się powoli
do niego. Wtem on się odwraca i coś rzuca w jej stronę. Ona nie potrafi się
nawet obronić, a nagle... To co zaczyna czuć jest naprawdę przerażające.
Odczuwa tak ogromny ból, jakiego chyba jeszcze w życiu nie czuła, czuje smród
palącej się skóry... I słowa taty kołaczące po jej głowie: „Ciebie miało tu
dzisiaj nie być...”. Tak właśnie rozpoczyna się ta na pozór naprawdę
wstrząsająca historia. Czy potrafisz sobie wyobrazić, jakie to uczucie, kiedy
Twoja skóra pali się żywym ogniem i to wcale nie jest złudzenie, wszystko
dzieje się naprawdę? Jak dla mnie już sama myśl o tym jest przerażająca, a co
dopiero, kiedy Cię to spotyka w realnym świecie!
„Czuję na
sobie coś mokrego, co oblepia mnie i szlafrok, a potem błysk i nagle jestem w
ognistej kuli. Biała łuna rozpościera się przed oczami, oślepia, więc zamykam
oczy i zasłaniam się rękami, ale wciąć ją widzę.”
Dziewczyna musi
być naprawdę w ogromnym szoku, bo z początku jedyne o czym potrafi myśleć to
fakt, że miała na sobie szlafrok mamy i że go doszczętnie zniszczyła... Przez
całą lekturę kibicowałam mocno Dominice, żeby się jej wszystko udało, żeby
odzyskała radość z życia. Początki bywają trudne, tak też było i tym razem.
Dziewczyna raz się załamywała, żeby potem podnieść się z podniesioną głową.
Miała dla kogo się starać, miała rodziców, choć jej stosunki z mamą stały się
oziębłe (i to z powodów dość... specyficznych i można powiedzieć, że z głupoty
matki), lecz to na zawsze będzie jej mama, która nigdy nie przestanie jej
kochać ani się nią przejmować. Książka ta idealnie ukazała zmagania młodej
dziewczyny, która stała u progu dorosłości, z jej demonami i to dość
widocznymi. Miejscami jej współczułam, czasem nawet łza zakręciła się w oku, a
za chwilę już odczuwałam swego rodzaju dumę i wręcz chciałam krzyknąć: „Brawo!
Tak trzymaj!”. To naprawdę pełna emocji pozycja. Nie zabraknie także miejsca na
miłość różnego rodzaju. Z pewnością będziecie czytać tę pozycję z wypiekami na
twarzy!
„Nie
wytrzymuję. Zamykam wszystko: ten folder, nadrzędny, a na końcu opuszczam klapę
laptopa. Tomek miał cholerną rację. Nie powinienem tego oglądać. Gówno się znam
na takich rzeczach, a od dziś, gdy usłyszę, że ktoś się poparzył, od razu
zobaczę te zdjęcia.”
Również i tutaj
autorka postanowiła zastosować zabieg oddania głosu dwóm głównym postaciom.
Dzięki temu możemy je poznać bliżej, poznać jakimi emocjami się kierują w danej
chwili i zobaczyć, jakimi motywami się kierowali.
Podsumowując,
jest to powieść wyciskająca z oczu łzy, ale dająca również nadzieję na to, że
jakby źle nasze życie się nie układało, musimy w sobie odnaleźć siłę walki, bo
mamy dla kogo żyć. Przejmująca, emocjonująca, ale także pokazująca na jak
trudnych ścieżkach potrafi się zrodzić prawdziwa miłość. Polecam!
Ocena: 10/10
Za możliwość przeczytania dziękuje Wydawnictwu OMGBooks
Nie no, takie rzeczy to jednak kompletnie nie mój gatunek ;)
OdpowiedzUsuń