Historie Kucyków Pony były obecne
w moim dzieciństwie i musze przyznać, że je uwielbiałam. Śledziłam ich przygody
z największym zainteresowaniem i z miłą chęcią zapoznałam się z komiksem, który
wpadł w moje ręce. Z tego co pamiętam, to w przeszłości oglądałam głownie filmy
o kucykach, więc ciekawie było tym razem
zapoznać się z całkiem inną formą. Zwłaszcza, że bardzo rzadko sięgam po
komiksy, więc to było miłą odmianą i odpoczynkiem od dłuższych oraz
poważniejszych książek.
Komiks składa się z czterech
krótkich opowieści. Każda opowiada o całkiem innych konikach i przedstawia
jakąś przygodę, którą przeżywają. Jeśli miałabym wybrać ulubioną historyjkę to
naprawdę spotkałabym się z dużym problemem. Wszystkie miały w sobie dużo humoru
i były świetnie zilustrowane. Watro też wspomnieć, że każdy z czterech komiksów,
ma innych autorów słów jak i rysunków. Jednak nie wpłynęło to na spójność.
Pierwszy komiks opowiada o
Fluttershy i Zecorze. Fluttershy ma dość duży problem, ponieważ okazuje się, że
może rozmawiać ze zwierzętami. W tym momencie nasunęła mi się do głowy pewna
myśl… Przecież Fluttershy to koń – zwierzę – który mówi. Więc dlaczego dziwi
się, że może prowadzić dyskusję z wiewiórką? Cóż, młodszy czytelnik zapewne nie
będzie zastanawiał się na sensem tego problemu, bo go nie zauważy, ale mnie to
jednak uderzyło. Jednak, gdy już zapomniałam o tej małej nieścisłości, zaczęłam
cieszyć się z lektury. Całość ogólnie była ciekawa, ale jednak uważam to za
najgorszą historię. Nie tylko ze względu na ten błąd, ale nie podobała mi się
postać Zecory, która mówiła wierszem i
zagadkami. Po prostu ciężko mi się to czytało, więc zapewne dzieci również będą
mieć z tym mały problem.
Kolejny komiks jest o Rainbow
Dash i Trixie. A o czym opowiada? Muszę przyznać, że naprawdę przypadł mi do
gustu i po małym rozczarowaniu historią Fluttershy, zaczęłam mieć nadzieję na
świetną kontynuację. Rainbow Dash dostała zaproszenie od królowej Dimondii na
pokaz akrobacji i czym prędzej wyrusza w drogę, ponieważ to zaszczyt. Nie interesuje
jej to, że królestwo, do którego zmierza, jest owiane złą sławą. Na miejscu
okazuje się, że to Trixie zasiada na tronie, a zaproszenie było tylko pretekstem
do sprowadzenia przyjaciółki, bo królowa potrzebowała jej pomocy. Dlaczego?
Cóż, sami musicie sprawdzić. Podobała mi się współpraca między dwoma znajomymi,
która ostatecznie doprowadziła do rozwiązania problemu. Było również trochę
strachu i śmiesznych sytuacji, a właśnie o to chodziło w tych komiksach – o rozbawienie
czytelnika.
Trzecia historia opowiada o
Pinkie Pie i Księżniczce Lunie. Początkowo trochę przeraził mnie granatowy
kolor sierści Luny, bo był po prostu nie pasował do jasnego otoczenia. Jednak dość
szybko przyzwyczaiłam się do takiego, a nie innego wyglądu tej postaci. Komiks
tym razem skupia się na problemie Księżniczki Luny, której boją się poddani.
Chce ona, aby Pinkie Pie nauczyła ją żartować i rozbawiać innych, bo jej
brakuje poczucia humoru. Jednak czy to będzie możliwe? W końcu pewnych rzeczy
nie da się od tak nauczyć i zrozumieć. Jedno jest pewne – oba koniki przeżyją
naprawdę ciekawe przygody. Muszę przyznać, że ten komiks był chyba
najśmieszniejszy i nie brakowało w nim
akcji.
Ostatnia historia skupia się na
Applejack i Rarity. Oba koniki wyjeżdżają w podróż, ponieważ pierwsza z nich ma
do załatwienia interesy związane ze sprzedażą jabłek. Jednak jak to bywa,
podczas drogi spotykają je przeróżne przygody. Rarity nie do końca poważnie
traktuje misję Applejack i zależy jej na zwiedzaniu różnych miejsc, przez co
spóźniają się na pociąg. Między konikami dochodzi do kłótni, ale zostaje ona
szybko zażegnana. Pokazuje to, że prawdziwa przyjaźń przezwycięży wszystko i
każde nieporozumienie tylko wzmacnia wzajemną relację.
Muszę przyznać, że naprawdę
podobały mi się te komiksy i był to świetny powrót do lat młodości. Całość czytało
się bardzo płynnie, ponieważ obrazki zostały ustawione za kolejnością i nigdy
nie miałam problemu z określeniem, który dymek muszę czytać pierwszy. Dzięki temu
nie robiłam niepotrzebnych przerw i nie musiałam się denerwować przez problemy
,,techniczne”. Ilustracje są kolorowe, szczegółowe i idealnie odzwierciedlają
przedstawiane sytuacje oraz emocje, których nie dało się przedstawić w tekście.
Polecam, zwłaszcza miłośnikom My little pony.
Ocena: 9/10
Za możliwość
przeczytania dziękuję Wydawnictwu Egmont
Patrycja Bomba
Aaa uwielbiam te kucyki! :D Z przyjemnością, bym zajrzała do tego komiksu :)
OdpowiedzUsuń