
Zacznę od tego, że
każda z wymienionych postaci jest inna, zarówno pod względem
zachowania, jak i wyglądu. Przykładowo Pan Pośpiech przypomina
trójkąt na dwóch nogach, zaś Pan Radosny to żółta,
uśmiechnięta kulka. Książeczki pod kątem graficznym są bardzo
proste, choć nie raz zaskakują zmianą perspektywy, z której ujęto
danego bohatera, przedmiot czy nawet potrawę (np. rysunek ogromnego
omletu Małej Uparciuszki). Mnie te ilustracje nie zachwyciły, choć
bez wątpienia trzeba docenić kreatywność autora pod kątem
bogactwa jego wyobraźni przy kreowaniu wizerunku ponad
osiemdziesięciu różnych postaci.
Ulubieńcami mojej córki
zostały Mała Uparciuszka i Mała Buntowniczka, co w jej przypadku
jest dość symptomatyczne. Podzielam jej upodobanie co do Małej
Buntowniczki, gdyż zachowanie tej bohaterki jest bardzo
nieszablonowe, zaskakujące i pozytywne (!). Podoba mi się również
to, iż mimo, że Buntowniczka spotyka się początkowo z brakiem
zrozumienia, to poznaje znajomych, którzy akceptują jej styl bycia.
Co do Małej Uparciuszki to myślę, że każdy rodzic, który ma
takiego „mocno asertywnego” typka w domu podsumowałby taką małą
osóbkę cichym „skąd ja to znam?” popartym głośnym
westchnieniem.
Generalnie wrażenie po
lekturze mam dość mieszane. Wspomniane wyżej tytuły, „Mała
Wstydnisia” czy „Pan Pośpiech” były dla mnie w porządku,
gdyż zamysł autora na fabułę i puentę były spójne. „Mała
Wstydnisia” porusza kwestię nieśmiałości: zachowanie bohaterki
jest nacechowane ogromnym lękiem przed światem zewnętrznym, a
jednocześnie fabuła utworu rozwija się w takim kierunku, aby ta
cicha osóbka otworzyła się i pokonała swoje ograniczenia. Bardzo
spodobał mi się również pomysł, że spotyka ona na swej drodze
podobną sobie osobę, z którą nawiązuje nić porozumienia. Według
mnie przekaz tej historii był taki, że nie trzeba brylować w
towarzystwie i pozostając sobą można kogoś poznać, nawet jeśli
jesteśmy bardzo nieśmiali. Z kolei „Pan Pośpiech” to tytuł
bardziej skierowany do rodziców niż dzieci, którzy są zagonieni w
swoich obowiązkach, wszystko robią pędem i za razem „po
łebkach”. Jest to opowiadanie o tym również, że tam, gdzie
nasza cecha jest wadą, może się okazać w innym miejscu zaletą.
Natomiast opowiadania
takie jak „Pan Radosny” czy „Mała Pomocnica” nie zupełnie
mi się przypadły do gustu. O ile pomysł na fabułę „Pana
Radosnego” był całkiem niezły, to finał historii jest banalny,
a zaproponowana „recepta na uśmiech” to dużo za mało.
Natomiast co do „Małej Pomocnicy”, mimo że zarys opowiadania
jest oryginalny (Mała Pomocnica nieudolnie próbuje pomóc innym,
doprowadzając do powstania co raz to nowych katastrof) to właściwie
nie wiadomo, czy i jaki jest morał tej historyjki. A może ta
książka ma jedynie walor rozrywkowy i ma stanowić pretekst do
rozmowy bez narzuconego przez pisarza moralizowania? Jeśli tak, to
czy mamy się śmiać z nieporadności/pecha Małej Pomocnicy? W
kontekście tego, że intencje tej postaci były jak najbardziej
szlachetne, to absolutnie nie jest mi do śmiechu... I jak
poprowadzić rozmowę o tej książce, aby dziecko nie wysnuło
wniosku, że lepiej nie pomagać i że trzeba czekać, aż ktoś
poprosi nas o pomoc?
Zdecydowanie nie
podobały mi się opowiadania „Pan Bałagan”, „Pan Leniuszek”
i „Mała Złośnica”. Pierwsze dwa dlatego, że wobec bohaterów
zastosowano jawną przemoc, zaś trzecie dlatego, że demaskacja
uczynków Małej Złośnicy następuje poprzez podstęp, a
inicjatorka tego pomysłu ma wyjątkowo wredny uśmiech na twarzy,
gdy ta chwila następuje.
Mała dygresja na temat
„Małej Złośnicy” - według mnie tytuł jest mocno mylący. Po
lekturze wpisów na jednej z grup czytelniczych dotyczących tej
pozycji, widzę, że moje wrażenie nie jest odosobnione. Po lekturze
wpadłam w lekką konsternację, gdyż nie bardzo rozumiałam,
dlaczego bohaterka książki jest tak nazywana. Potem zerknęłam na
angielski tytuł („Little Miss Bad”) i zrozumiałam, iż tłumacz
z braku odpowiedniego określenia wybrał najmniej obraźliwe, choć
implikujące również inne negatywne skojarzenia niż to, co jak
sądzę było zamiarem pisarza. Podobna sytuacja jest z Małą
Buntowniczką ("Little Miss Contrary", contrary- przeciwny, przeciwstawny), która jest nie tyle buntownicza, co po prostu
oryginalna, trochę zakręcona i bardziej by pasowało do niej
określenie Mała Panna Na Opak.
Nie wiem jak się
odnieść do treści „Małego Bystrzaka”, który podobnie jak
„Mała Złośnica” i „Mała Buntowniczka”. Bystrzak
przekonany o swojej wspaniałości i przechwalający się swoją
inteligencją oraz wiedzą przekonuje się, dzięki spotkanym osobom,
że nie wie wszystkiego. Każda z postaci, która zadaje Bystrzakowi
pytanie i nie uzyskuje odpowiedzi komentuje „To nie jest zbyt
mądre”. Rozumiem, że tak krótkie formy literackie składają się
ze skrótów myślowych, jednak komentowanie czyjejś niewiedzy jest
co najmniej niemiłe. Niby więc ogólnie fabuła i morał
opowiadania są w porządku, ale pewne szczegóły zrobiły na mnie
złe wrażenie.
Podsumowując powyższy
wątek, myślę, że w związku z tym, iż obie serie składają się
z ogromnej ilości książek, każdy znajdzie jakąś dla siebie.
Niektóre części budzą kontrowersje, dlatego też nie każdy
polubi każdą z tych książeczek. Nie należy się również
sugerować tym, że autor określając płeć danej postaci przypisał
ją do serii Mr. Men albo Little Miss, gdyż ich zachowanie, jak i
historie są uniseksualne.
Książeczki są
krótkie, zaledwie trzydziestoparostronicowe i niewielkiego formatu.
Spokojnie zmieszczą się do torebki (choć niekoniecznie do
kopertówki) by można je było zabrać np. do przychodni czy w
podróż, aby umilić czas naszemu szkrabowi.
Dla jakiej kategorii
wiekowej są to książki? Ich treść oraz przekaz zrozumie
trzylatek, choć myślę, że dużo młodsze dziecko może być
również zaciekawione tą lekturą.
Bez wątpienia
książeczki Roger'a Hargreaves'a są przystępne pod względem
formatu, grafiki, treści oraz – nie ukrywajmy tego – ceny.
Jednak ich treść może być przedmiotem polemiki.
Ocena 5/10
Za możliwość
przeczytania dziękuję wydawnictwu Egmont.
Anna Mackiewicz
Taka seria książeczek, która ma przedstawiać jakąś cechę charakteru to dobry pomysł, ale jak widzę, ocena końcowa dosyć średnia. W sumie nie zaczytuję się w powieściach dla tak młodych dzieciaków, dlatego sama nie byłabym pewnie obiektywna, ale ufam, że ocena jest właściwa :).
OdpowiedzUsuńMogłabym prosić cię przy okazji o wypełnienie ankiety dotyczącej blogerów książkowych? Wyniki mają posłużyć mojej pracy licencjackiej, więc jest to dla mnie bardzo ważne. Bardzo bym prosiła!
https://docs.google.com/forms/d/e/1FAIpQLScEMA4KFwdwDaoQ5oUZ6vCmbI2HvVOkM0Y0deGMNYAF9eyK4A/viewform?c=0&w=1
Pozdrawiam!
#SadisticWriter