![]() |
[źródło] |
Od dawna miałam ochotę
przeczytać jakąś książkę Hanny Greń, więc gdy wydawnictwo Replika zaproponowało do recenzji książkę „Wilcze kobiety”,
uznałam, iż to jest właśnie ten moment. Zanim jednak przystąpię
do recenzji muszę Cię jednak, Drogi Czytelniku, ostrzec: mój
artykuł może zwierać drobne spoilery.
„Wilcze kobiety” to czwarty tom kryminalno-obyczajowej serii „Trójkąt Beskidzki” ze znanymi z wcześniejszych utworów policjantami i ich bliskimi. Światem przestępczym Bielska-Białej trzęsie znany z okrucieństwa mafioso Adrian Sieradzki (pseudonim Pastor). Przestępca dotychczas wymykający się wymiarowi sprawiedliwości, zostaje aresztowany po zeznaniach złożonych przez jego byłą konkubinę Unę oraz jego brata Artura, który również prowadzi nielegalne interesy. Jak się wydaje wszystko idzie w dobrym kierunku dopóki nie zostają znalezione zmasakrowane szczątki jednego z wyżej wspomnianych świadków, a drugi z nich znika. Czy Pastor mógł zlecić zabójstwo własnego brata? A może morderstwa dokonała Una, która miała osobiste powody by nie pałać sympatią do Artura...?
Przyznam, że po
zrobieniu szkicu niniejszej recenzji, zerknęłam jakie opinie o tej
książce hulają po internecie i powiem krótko: u mnie będzie
inaczej.
Co mi się pierwsze
nasuwa, gdy myślę o tej książce? Jest ona do około dwusetnej
strony po prostu „przegadana”; dysproporcja pomiędzy liczbą
dialogów i akcji jest tak wielka, że w pewnym momencie miałam
wrażenie, że czytam same dialogi i tylko rozmówcy się zmieniają.
Fakt, rozmowy prowadzone pomiędzy bohaterami książki są bardzo
zgrabnie sformułowane i wypadają bardzo naturalnie, jednak przez
tych kilkaset stron miałam wrażenie, że tak naprawdę niewiele się
dzieje.
Dopiero około dwusetnej
strony akcja ożywa (cała książka to około trzysta pięćdziesiąt
stron), lecz co z tego, jak już na tym etapie można spokojnie się
domyślić kto jest mordercą, a zwroty akcji są niestety tak
oczywiste, że chyba lepiej byłoby dla książki, aby ich nie było.
W fabule jest kilka
dziur logicznych, które na szczęście nie miały wpływu na jej
rozwój. Nie zrozumiałe przy wątku włamania jest dla mnie to, że
żaden z policjantów nie pofatygował się do sąsiadów, aby ich
podpytać, czy ktokolwiek coś widział, ale może bierność w tym
zakresie była podyktowana np. względami proceduralnymi śledztwa.
Nie potrafię też logicznie wytłumaczyć zachowań kilku bohaterów
cechujących lojalność wobec obcej osoby, kosztem lojalności wobec
małżonka, naiwności lub głupoty Uny, sensu prowadzenia długiego
wywodu na temat tego, czy ktoś z własnej woli opuścił mieszkanie
przy oczywistych dowodach. Dodam, że mimo powyższego skrupulatnego
odtworzenia wydarzeń zaistniałych w mieszkaniu, w którym chroniła
się Una, wysunięte wnioski nie do końca okazały się prawidłowe
(patrz: przełom stron trzysta ósmej z trzysta dziewiątą).
W związku z powyższym,
nie sposób nie wspomnieć więcej o jednej z głównych bohaterek
powieści czyli Unie. Według opisu zawartego w książce jest osobą
energiczną. Takie o niej miały zdanie osoby, które ją
bliżej poznały. Przyznam, że nie mam pojęcia skąd został wysnuty taki wniosek, ponieważ to, w jaki sposób postępuje Una, i
to, co mówi, świadczy zupełnie o czymś innym. Energiczna kobieta
wyrzuciłaby niechcianego gościa (a zarazem zupełnie obcego,
potencjalnie niebezpiecznego człowieka) za drzwi, a co najmniej
wyprosiłaby go z łóżka lub jeśli koniecznie chciałaby być
uprzejma, spałaby na innym miejscu – za wyjątkiem sytuacji, gdyby
to dzielenie łoża nie miało mieć platonicznego charakteru. Taka kobieta nie dałaby się sprowadzić do roli lalki na pokaz i miałaby jakieś zainteresowania połączone z aktywnością fizyczną. Una
taka nie była, a jedynie niektóre jej działania można określić
jako impulsywne, co przecież nie jest równoznaczne z byciem
energiczną.
Fabuła „Wilczych
kobiet” to nie tylko wątki kryminalne, ale również obyczajowe, a
nawet romantyczne. Co do tych ostatnich to miałam wrażenie, że
jest tego za dużo, są zbyt oczywiste i za szybko się rozwijają,
ale wiem, że są osoby, które cenią takie historie.
Ponarzekałam trochę,
więc teraz będą zalety. O ile postać Uny nie przemówiła do
mnie, o tyle bardzo spodobała mi się Petra. Jest to kobieta z
pasjami, opiekuńcza, towarzyska, doświadczona przez los,
zdeterminowana do realizacji własnych marzeń i co najważniejsze
popełnia głupstwa, co czyni ją bardziej wiarygodną.
Autorka poprowadziła
historię tak, że osoby takie jak ja, czyli nie znające
wcześniejszych utworów z tej serii, nie mają żadnego problemu by
zorientować się w sytuacji osobistej bohaterów. W kontekście
tego, iż jest to powieść po części obyczajowa, jest to na pewno
plus.
Wyżej wspomniałam, iż
dialogi bohaterów wypadają bardzo naturalnie: są żywe, potoczne,
bez nadęcia literackiego. Przyjemnie się je czyta, do momentu
nasycenia, który następuje zbyt szybko z uwagi na ich nadmiar.
Warto również docenić
fakt, iż autorka dba o to, aby przedstawić pracę policji tak jak
ona wygląda i nie ulega pokusie, aby trochę ją „podkolorować”.
Zawsze mi się podoba również, gdy pisarze osadzają akcje powieści
w miejscach, które są im bliskie. Jest to dla mnie przykład
lokalnego patriotyzmu, który uatrakcyjnia dany utwór nie tylko dla
czytelnika, który pochodzi z opisanej miejscowości, ale również
dla osób z zewnątrz, które chętnie dowiedzą się coś o mieście,
w którym nigdy nie byli, a może kiedyś będą.
Książka przykuwa uwagę
ładną okładką: piękny wilk, atrakcyjna kobieta na tle śniegu.
Tyle tylko, że sam pomysł z wilkami w fabule jest albo bardzo
enigmatyczną metaforą, albo tak naprawdę nic nie znaczącym
szczegółem, który miał zaintrygować czytelnika.
Podsumowując, niestety
jestem trochę rozczarowana. Pomysł na fabułę był bardzo ciekawy,
ale wszystko to, co opisałam wyżej jako wady, popsuło mi wrażenia
z lektury. Naprawdę szkoda, że tak łatwo i szybko można
zorientować się kto jest mordercą – dla mnie to największa
wada, jeśli chodzi o kryminał.
Ocena 5/10
Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Replika.
Anna Mackiewicz
nie odważyłabym się na podstawie tej książki oceniać na przykład Petry, bez znajomości poprzednich książek, w których ona była na pierwszym planie jest to opinia niepełna... Jeśli postanowisz przeczytać inne części tej serii i rozgryziesz mordercę to nie czytaj już dalej tylko dawaj znać! Podziwiam, bo mi się nie udało rozgryźć mordercy :)
OdpowiedzUsuńNo szkoda ale zapowiadało się ciekawie 5/10 to nie aż taka tragedia ale jak taka opinia od ciebie to raczej nie kupie tej pozycji bo strata czasu wybiorę coś bardziej i wyżej ocenionego.
OdpowiedzUsuń