„Zieleń szmaragdu” to epickie
zakończenie „Trylogii czasu” autorstwa Kerstin Gier. Autorka stanęła na
wysokości zadania i dała swoim fanom coś niesamowitego, co długo zapadnie w ich
pamięci oraz znajdzie miejsce w ich sercu. Czym cała seria oraz jej ostatni tom
tak bardzo zachwycają? Zapraszam do przeczytania recenzji!
Dziewczyny w wieku Gwendolyn, jeśli ktoś
złamie im serce, godzinami wiszą na telefonie z przyjaciółką, objadają się
lodami oraz czekoladą i wypłakują swoje żale. Niestety dziewczyna nie może
sobie pozwolić na takie luksusy i zmuszona jest do wzięcia się w garść. Jej
osobiste problemy bledną bowiem w obliczu niebezpieczeństwa, jakie zagraża bohaterom,
jeśli plany hrabiego de Saint Germaina zostaną zrealizowane. Wraz z Gideonem musi
stawić więc czoło przeznaczeniu i jeszcze raz uciec w przeszłość, nie tylko po
to by wziąć udział w hucznych balach ale też by rozwiązać zagadkę
nieśmiertelności.
„Właściwie to dziwne, że złamane serce w ogóle
jeszcze może bić.”
Po „Trylogii czasu” wielu spodziewało się mało wymagającej powieści dla
młodzieży. Ja jednak uważam, że jest to mimo wszystko seria dla fanów dobrej
fantastyki bez względu na ich wiek. „Zieleń szmaragdu” jedynie utwierdziła mnie
w tym przekonaniu. Wydaje się ona bowiem jeszcze bardziej rozwinięta i „dojrzalsza”
pod wieloma względami niż poprzednie części tego cyklu. Autorka porusza w niej
wiele problemów, takich jak zranione uczucia, troska o kogoś czy też poświęcenie
własnego szczęścia na rzecz ogólnego dobra. Jednocześnie historia pisana jest
lekkim, przyjemnym piórem, zawiera wartką i zaskakującą akcją, a sam pomysł na
fabułę naprawdę zachwyca.
Jednym z największych plusów tej książki
jest wpleciony w jej fabułę wątek romantyczny. Należy on bowiem do tych wyraźnych,
ale jednocześnie niedeterminujących akcji. Nie zostaje też postawiony na pierwszym
miejscu. Ponadto wydaje się być bardzo realny, prawdziwy, dzięki czemu naprawdę
przypadł mi do gustu. Dodaje całej historii smaku i sprawia, że ta staje się
jeszcze bardziej intrygująca, bo prócz wyczekiwania na rozwój głównych wydarzeń
pojawia się także ciekawość odnośnie losów bohaterów i ich uczucia. W powieści
Kier jest więc świetnie zachowana równowaga między wątkiem miłosnym a
pozostałymi wydarzeniami.
„Zostańmy przyjaciółmi - ten tekst to już
doprawdy był szczyt. Na pewno za każdym razem gdy ktoś wypowiada te słowa,
gdzieś na świecie umiera jedna nimfa.”
„Zieleń szmaragdu” to książka, która
dała więcej niż się po niej spodziewałam. Często bywa bowiem tak, że autorzy
psują serię ostatnim jej tomem czy też zakończeniem. Jednak tak nie dzieje się
w przypadku Gier oraz jej „Trylogii czasu”. Wręcz przeciwnie, ostatnia część zawiera
to wspaniałe „bum”, którego szczerze mówiąc się nie spodziewałam. Rozwiązanie
akcji jest wręcz niesamowite i naprawdę wprawia w osłupienie. Czegoś takiego po
prostu nie da się przewidzieć. Kiedy wszystkie tajemnice wychodzą na jaw,
czytelnik może tylko siedzieć, czytać i podziwiać ogrom wyobraźni autorki.
„... W rzeczywistości serca są zrobione z całkiem
innego materiału. Chodzi o materiał bardziej znacznie bardziej plastyczny i
nietłukący, który zawsze odzyskuje swój pierwotny kształt. Wykonany według
tajnej receptury. Marcepan!”
Naprawdę żałuję, że to już koniec tej
opowieści. „Trylogia czasu” pozostawiła mnie z kacem książkowym, co dość rzadko
się u mnie zdarza, przez co jeszcze bardziej zyskała w moich oczach. Będę
tęsknić za światem wykreowanym przez Gier oraz za powołanym przez nią do życia
bohaterom. Z całego serca polecam Wam tę niesamowitą historię i mam nadzieję,
że i Wy ją pokochacie.
OCENA: 10/10
Za możliwość przeczytania książki dziękuję
wydawnictwu Media Rodzina.
Sara Chrzanowska
0 komentarze:
Publikowanie komentarza