Zawsze
kiedy ktoś zapyta mnie o to, co właściwie jest takiego w literaturze
historycznej, że zapałałam do niej tak dużą sympatią, odpowiedź mam jedną i tą
samą: historia, niezależnie od epoki, bogata jest w osobowości, o których
życiorysie mogliśmy nie mieć pojęcia, a który okazuje się nieoczekiwanie
wciągający i pełen tajemnic. Współcześni autorzy prozy historycznej dodatkowo
odnajdują się w opisywaniu fascynujących kobiet, bo przecież zwykle największe
w historii nazwiska należą do mężczyzn. A przysłowie, że mężczyzna jest głową,
a kobieta szyją, która nią kręci nie wzięło się z przypadku.
Michał
Wójcik podjął się karkołomnego wręcz zadania. Przygoda rozpoczęła się
niewinnie, lecz zawładnęła dziennikarzem na kilka długich lat. Tajemnicza
kobieta, która w historii wywiadu z okresu II wojny światowej zapisała się
wielkimi literami. 1 sierpnia 1944 roku na ulicach Warszawy pojawiła się w
obcisłych bryczesach i... pejczem w dłoni. Od momentu poznania tej historii
Michał Wójcik podjął decyzję, że nie spocznie, dopóki nie zidentyfikuje młodej
dziewczyny i nie rozwiąże jej zagadki. Kim była? Co właściwie robiła w czasie
wojny? Kobieta, która występowała w czasie okupacji pod wieloma nazwiskami...
Wanda Kronenberg. Przysłowiowa agentka o stu twarzach.
Śledztwo
Michała Wójcika, choć opierało się na życiu Wandy Kronenberg, obejmowało
również wiele aspektów życia, z którymi miała do czynienia, dzięki czemu autor
wprowadza czytelnika również w środowisko przedstawicieli Gestapo czy Abwehry,
a także Podziemia w Polsce, w którym królowało AK. Główna bohaterka całego
zamieszania okazuje się doborowym graczem, stając... po każdej ze stron
konfliktu. Lojalna wobec AK, współpracuje ściśle z przedstawicielami
niemieckich władz, krąży nawet podejrzenie, że wcześniej miała coś wspólnego
także z NKWD. Pytanie więc brzmi: po czyjej właściwie była stronie? I dlaczego?
Jedno jest jednak pewne: takie stanowisko przysporzyło młodej dziewczynie wielu
wrogów, a czarne chmury właściwie bez przerwy krążyły nad jej głową. A próba
odnalezienia odpowiedzi na te wszystkie pytania kosztowała autora "Baronówny"
sporo cierpliwości, pracy i przede wszystkim otwartego umysłu.
"Zdrajczyni, która wydaje swoich. Groźna, nieobliczalna,
perwersyjna. Wredna i zakłamana. Śmiercionośna."
Książka
pełna jest raportów Wandy Kronenberg lub "Lidy", które dostarczała do
swoich przełożonych w AK. Znajdziemy tutaj również wyobrażenia autora na temat
pewnych scen, które wydarzyły się w tamtym czasie, a które opierał on na
dokumentach, w które godzinami się wczytywał. Dlatego "Baronówna" posiada
klimat zarówno dobrej powieści historycznej, jak i relacji, której wysłuchuje
się od dobrego przyjaciela przy drinku. Od pierwszej strony widać wielką
fascynację autora tą niebezpieczną agentką, a upór i ciekawość nakazywały mu
doprowadzić sprawę do końca.
"Informacje stają się towarem, na którym można zarobić. A więc
niektóre raporty powstają tylko i wyłącznie z myślą o zysku. Z wiarygodnością
nie mają wiele wspólnego."
I
doprowadził. Z klasą, wieloma domysłami i kilkoma pytaniami, na które ciężko
jest sobie odpowiedzieć. Jednakże uważam, że autor wykonał kawał świetnej
roboty, przedstawiając czytelnikom fascynującą postać, o której stosunkowo
niewiele informacji można wyciągnąć z oficjalnych źródeł. To książka dla tych,
których fascynują dziennikarskie śledztwa historyczne. Zdecydowanie, książka
wciąga na kilkanaście godzin porządnej lektury.
Ocena: 8/10
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Znak Literanova.
~Monika Majorke
Oj, bardzo mnie zaciekawiłaś :)
OdpowiedzUsuńno nie dziwię się, że autora zaciekawiła ta postać :) po przeczytaniu twojej recenzji mnie też ona zaintrygowała :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam