Sebastien de Castell nim chwycił się pisarskiego fachu
zajmował się różnymi rzeczami. Najpierw został archeologiem, ale ta praca nie
okazała się jego powołaniem. Następnie spróbował w branży IT, ale i tym razem
wystarczyła chwila, by zrozumieć, że to też nie dla niego. Potem pojawiła się
także muzyka, prawo i choreografia, ale nadal nie było to to, czego szukał. W
końcu odnalazł swoją pasję w pisarstwie, dając nam „Ostrze zdrajcy” i chwała
Bogu, że w końcu doprowadził go do czegoś, co sprawiło pisarzowi radość, a nam
czytelnikom dało świetną lekturę na kilka wieczorów.
„Jeśli Kest zostanie kiedyś
świętym, najwyższym uosobieniem ideału, będzie świętym Kestem Co Się Kurwa Nie
Nauczy. Niestety zawsze trochę bardziej chciałem spełnić jego oczekiwania wobec
mnie niż po prostu dać mu w gębę.”
Król zmarł, Wielkie Płaszcze formalnie już nie istnieją, a
Falcio Val Mond oraz jego przyjaciele – Kest i Brasti – znaleźli posadę w
straży pewnego szlachcica, który nie ma zamiaru płacić im za ich służbę. Jednak
to nie koniec ich problemów. Ich chlebodawcę bowiem zamordowano, a oni na
skutek fałszywych dowodów zostali w tą zbrodnię uwikłani. Mężczyźni natomiast
mogą tylko bezradnie patrzeć, jak ktoś próbuje ich niszczyć. Tymczasem w
najbardziej zepsutym mieście świata zawiązuje się koronacyjny spisek. Samo to
może oznaczać koniec ideałów, którym hołdują Kest, Brasti oraz Falcio. Na ich
barkach spoczywa więc nie tylko ocalenie swojego dobrego imienia, ale także
walka o to, w co wierzą. Uzbrojeni jedynie w rapiery, będą musieli wplątać się
w potężną intrygę, ocalić niewinnych oraz wskrzesić Wielkie Płaszcze, a to nie
będzie łatwe! Dziś bowiem każdy arystokrata jest tyranem, każdy rycerz –
bandytą, a jedyne czemu można ufać, to ostrze zdrajcy.
„Na tym właśnie polega wolność. Bo
to nie prawo, by robić wszystko, co się chce, ale prawo by dokonać wyboru i
określić, za co chce się umrzeć.”
Ogromnym plusem powieści jest akcja. Należy bowiem ona do
jednych z najbardziej wartkich, jakie do tej pory spotkałam. W książce ciągle
się coś dzieje, a czytelnik zostaje w okamgnieniu porwany przez wir wydarzeń i
intryg. Wieczne zwroty akcji, intrygi i przygody intrygują i po prostu
pochłaniają, nie dając się od siebie oderwać. Jedynym zarzutem, jaki można
wystosować w stosunku do akcji książki to fakt, że czasami bohaterowie mieli
zbyt duże szczęście i nie musieli się wiele namęczyć, by coś im się udało. Na
szczęście nie było tego zbyt wiele i dlatego stanowi to tylko niewielki minus
opowieści.
„(...)– Podczas gdy ty wolałbyś,
żeby walczył aż do śmierci?
– Mówisz, że zawsze jest nadzieja. Cóż, zawsze jest nadzieja, póki walczysz.
Król uśmiechnął się.
– Nie, Falcio. Po prostu zawsze jest ktoś jeszcze do zabicia.”
– Mówisz, że zawsze jest nadzieja. Cóż, zawsze jest nadzieja, póki walczysz.
Król uśmiechnął się.
– Nie, Falcio. Po prostu zawsze jest ktoś jeszcze do zabicia.”
Bohaterowie to kolejny atut powieści. Główne postacie
historii to awanturnicy niejednokrotnie dostarczający czytelnikowi powodów do
śmiechu. Są nieco podobni do trzech muszkieterów, ale nie jest to coś rażącego
i niepasującego. Wręcz przeciwnie, to naprawdę bardzo dobra kreacja postaci,
która niezmiernie przypadła mi do gustu. Ponadto w książce nie brak również
innych ciekawych postaci, wywołujących w odbiorcy przeróżne uczucia – od tych
pozytywnych do tych skrajnie negatywnych. Na dodatek ich cięty język, trafne
riposty stanowią dodatkową rozrywkę dla czytelników.
„(...) Na tym właśnie polega
wolność. Bo to nie prawo, by robić wszystko, co się chce, ale prawo, by dokonać
wyboru i określić, za co chce się umrzeć.”
Serdecznie polecam pierwszą część tetralogii „Wielkich Płaszczy”
pod tytułem „Ostrze zdrajcy” wszystkim tym, którzy uwielbiają akcję, przygodę i
odrobinę magii. Książka idealnie nadaje się na majówkę, a drugi tom już w
sprzedaży, więc nie trzeba będzie na niego długo czekać! Czego chcieć więcej?
OCENA: 9/10
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Insignis.
Brzmi ciekawie. Może w wolnym czasie skuszę się na tę książkę.
OdpowiedzUsuń