,,Until Trevor” to moje drugie
spotkanie z Aurorą Rese Reynolds, ale czy udane? Pierwsza powieść z cyklu
,,Until” naprawdę przypadła mi do gustu, chociaż nie była na pewno najlepszą
książką jaką do tej pory miałam okazję czytać. Jednak miała ona swój urok, była
lekka i miło ją wspominałam, więc zapoznanie się z kontynuacją, było dla mnie
czymś oczywistym. Recenzję pierwszej części serii, ,,Until November”
znajdziecie pod tym linkiem.
Liz nigdy nie miała szczęścia do
mężczyzn i do tej pory nie odnalazła szczęścia w związkach. Wiele lat temu
zginął jej ojciec, którego kochała i był dla mniej wzorem. Bardzo przeżyła tą
stratę i zaczęła ona wpływać na jej życie. Jedyny chłopak, który zdołał zdobyć
jej serce, po prostu ją skrzywdził i odszedł. Prawie w tym samym czasie jej
brat – Tim – postanowił ją okraść i uciec z pieniędzmi, które były jej
potrzebne do prowadzenia wymarzonego sklepu. W tym krytycznym dla niej
momencie, do jej życia powrócił Trevor. Władczy, zabójczo przystojny i
niesamowicie uparty mężczyzna, który jakiś czas temu ją skrzywdził, teraz chce
ponowie zawalczyć o miejsce w jej życiu. Gdy wszystko zaczyna się układać, do
życie Liz i Trevora, wkracza Tim, wraz ze swoimi problemami. Czy uda im się
pokonać wszystkie przeciwności losu?
,, - Mam być miły? Na jego podjeździe stoi pieprzony mini cooper, Liz. Żółty
mini cooper. Jaki facet jeździ taką popierdółką? Jezu – powiedziałem,
potrząsając głową i spoglądając na jego dom.”
O ile o pierwszej części miałam
do powiedzenia dużo dobrego, tak ta mnie trochę rozczarowała. Zacznę od tego,
że po prostu znienawidziłam Liz i kompletnie nie kupiłam jej charakteru, toku
myślenia i nie rozumiałam decyzji, które podejmowała. Rozdziały, w których to ona
opowiadała o wydarzeniach, były dla mnie naprawdę ciężkie do przejścia,
zwłaszcza jeśli naszło ją na jakieś głębsze przemyślenia o tym, czy powinna być
z Trevorem, czy powinna z nim zamieszkać, czy powinni mieć psa, czy powinna w
ogóle być szczęśliwa i takie tam.
Z drugiej strony był Trevor –
czyli czarny koń tej powieści, bo tylko dzięki niemu dotrwałam do końca. Naprawdę
go polubiłam, zachowywał się stosunkowo racjonalnie i jak dorosły mężczyzna,
który wie czego chce. Od razu polubiłam jego charakter i z pewnością jest
znacznie ciekawszą osobą niż jego brat z poprzedniej części – Asher.
Sama treść z początku trochę mnie
zdziwiła, bo dość długo nie mogłam się doszukać w niej jednej myśli, która by
przewodziła i tworzyła fabułę. Jednak ostatecznie całość nabrała większego
sensu i nawet podobała mi się ta historia, chociaż była dość statyczna i bez
zwrotów akcji. Pojawił się w niej symboliczny wątek natury kryminalistycznej,
który dodał tej opowieści odrobinę mroku i też niepewności, chociaż nie został
jakoś szczególnie rozwinięty, a szkoda, bo mógł naprawdę świetnie uzupełnić
fabułę.
,,Tej nocy zmieniamy pościel, a potem kładziemy się do łóżka. Gdy tak
leżymy – Trevor jak zawsze na mnie – dziękuję mojemu tacie za to, że przysłał
mi kogoś takiego. Czuję bowiem, że tata ma coś wspólnego z pojawieniem się
Trevora w moim życiu.”
Treść zdominowały sceny seksu,
których było po prostu za dużo. Każdy wątek zaczynał się w ten sposób i
kończył. Było tego naprawdę za dużo i byłam odrobinę zniesmaczona, a także
znudzona, ponieważ po pewnym czasie to zaczynało robić się nudne. W końcu ileż
można opisywać jedną czynność i to jeszcze w tak krótkiej powieści?
Miałam również wrażenie, że
językowo także kulało. Trochę jakby ,,Until November” napisała jedna osoba, a
,,Until Trevor” już inna. Oczywiście dało się to czytać i to nawet z dużym
powodzeniem, ale czasem musiałam się zatrzymać i przeczytać jakieś zdanie jeszcze
raz, aby zrozumieć jego sens. Na dodatek, dopatrzyłam się literówek w treści,
niewielu, ale jednak.
Fajnie, że autorka nie zapomniała
o poprzedniej części i w tej również pojawili się bohaterzy, których już znamy.
Nie zapomniała o historii, którą już stworzyła i mieliśmy okazję też przeczytać
o November oraz Asherze, bo pojawili się kilka razy i dowiedzieliśmy się, jak
potoczyły się ich dalsze losy.
Zakończenie absolutnie nie
zaskakuje, ale chyba czytelnik jest je w stanie przewidzieć przed rozpoczęciem
czytania, zwłaszcza jeśli zna pierwszą część. Jednak w momencie, gdy już wydaje
się, że treść zmierza w stronę ,,żyli długo i szczęśliwie”, pojawia się pewien
zwrot akcji, który w moim odczuciu, uratował całą książkę.
,,Until Trevor” to naprawdę lekka
lektura, ale z wieloma wadami, które mogą ją dyskwalifikować, zwłaszcza w
oczach bardziej wymagających czytelników. Jest to powieść, która nie wyrywa się
ze schematów, a główna bohaterka po prostu irytuje. Jednak całość jest do
zniesienia i muszę przyznać, że nawet się nie nudziłam, chociaż w treści
brakuje zwrotów akcji. Myślę, że po prostu (z racji choroby) potrzebowałam
przeczytać coś niezobowiązującego i niezmuszającego do myślenia.
Ocena: 7/10
Za możliwość
przeczytania dziękuję Wydawnictwu Editio Red
Patrycja Bomba
Mi nie przypadła do gustu część poprzednia, więc jakoś mnie nie ciekawi ta część, mimo iż są inni bohaterowie. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńZainteresował mnie ten tytuł ;)
OdpowiedzUsuńhttps://justboooks.blogspot.com/2018/04/anti-stephbrother-antybrat-t-meyer.html
Ja chyba podziękuję;)
OdpowiedzUsuń