![]() |
[źródło] |
„Co
się stało?” to cykl książeczek dla dzieci, które opowiadają o
prozaicznych sprawach pod hasłem „ups”.
Są to „Wielkie plamy”,
„Straszny bałagan” i „Małe
wypadki”. Pierwsza z nich, która będzie przedmiotem niniejszej
recenzji, jest poświęcona tytułowym plamom. I nie mowa tu o
drobnej kropce czy o efekcie wodnych zabaw, ale o zabrudzeniach
wielkiego formatu, trudno spieralnych i zarazem występujących
najczęściej w życiu codziennym. Mamy tu więc m.in. błoto, ptasie
kupy, szpinak, ketchup, kawę, farbę i … efekty poparzenia
słonecznego.
Jak
wygląda lektura „Wielkich plam”? W normalnej książce to
pytanie byłoby co najmniej dziwne, lecz nie tutaj. Autorzy
zapraszają nas bowiem do zabawy, która opiera się na interakcji
pomiędzy nimi i czytelnikami. A na czym polega zabawa? Otwieramy
książkę i oglądamy dwie sąsiadujące ze
sobą strony. Jedna zawiera tekst, druga rysunek. Rodzic ma
za zadanie zadać pytanie „Co się stało?”. Oglądając rysunek
dziecko ma ustalić, co mogło się stać. A może rodzic również
popuści wodze fantazji i przedstawi swoją rozbudowaną wersję
wydarzeń? Odpowiedź na to pytanie znajduje się na stronie z
tekstem i czasami naprawdę potrafi zaskoczyć oraz rozbawić.
Rysunki,
jak i tekst, są bardzo proste i może się wydawać, iż książkę
mógłby przeglądać dwulatek. Jednak w związku z tym, że zabawa
opiera się na rozmowie pomiędzy dzieckiem a rodzicem, wydaje się,
że „Wielkie plamy” mogą się spotkać z cieplejszym odbiorem u
czytelników, którzy mogą ze sobą już swobodnie porozmawiać.
Monolog prowadzony wyłącznie przez rodzica może nie spełnić
oczekiwań, co do tej książki. Nie jest to również utwór dla
rodziców, którzy lekturę sprowadzają jedynie do odczytywania
gotowych tekstów. A dla starszych dzieci niż w wieku przedszkolnym
prezentowana pozycja może być zbyt prosta.
Ważna
sprawa: autorzy nie oceniają, ani tym bardziej nie piętnują faktu,
że dziecko się pobrudziło. Z racji tego, że utwór wymaga od nas
sporego wkładu, jeśli chodzi o budowanie historii, namawiam, aby w
równie neutralny sposób do tego podejść i skupić się na
budowaniu ciągu przyczynowo -skutkowego.
Co
przykuło spojrzenie mojej córki w tej książeczce? Podejrzewam, że
to co większości dzieci, czyli wielkie ptasie guano. Cieszę się,
że dziewczynka, która została nim przyozdobiona wygląda
paradoksalnie na zadowoloną, a komentarz do rysunku odwołuje się
do faktu, iż jakieś ptaki jednak nie odleciały na zimę. W ten
sposób autorzy dają nam komunikat: „ok, stało się, ale to nic
strasznego”. Za to mój wzrok przykuła inna plama i niestety nie
mam pozytywnych skojarzeń z tym fragmentem. Mam tu na myśli pomysł,
że dziecko robi mamie kawę. Przyznam, że mnie to zmroziło,
ponieważ jednoznacznie skojarzyło mi się z bólem, SORem i
przeszczepem skóry. Chyba jeden z gorszych koszmarów, jakie rodzic
może sobie wyobrazić to wizja, że jego dziecko ulega poparzeniu. Z
jednej strony takie sytuacje się zdarzają, ale do tego nie można
podejść na zasadzie tej, co wyżej: „ok, stało się, ale to nic
strasznego”. Powiem szczerze, że miałam obawy czy po lekturze
recenzowanej książki moje dziecko nie ulegnie pokusie zrobienia mi
prawdziwej kawki, zamiast tej „na niby”, serwowanej dla lalek,
dlatego w tym wątku zmieniłam nieco treść odpowiedzi.
Podsumowując,
„Co się stało? Wielkie plamy” nie jest książką dla leniwych.Wymaga zaangażowania zarówno rodzica, jak i dziecka. Niestety mam
wrażenie, że nie jest to utwór do którego można wracać w
nieskończoność, gdyż jest on zbyt prosty. A w związku ze
wspomnianym wyżej fragmentem o kawie, nie jestem też do końca
przekonana czy powinien on się znaleźć w tak neutralnym
kontekście, zwłaszcza gdy nasze dziecko lubi się inspirować
literackimi bohaterami.
Ocena
6/10
Za
możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Widnokrąg.
Anna
Mackiewicz
0 komentarze:
Publikowanie komentarza