
Album o Kajtku i Koko
podzielony jest na dwie części. Pierwsza to tytułowa „Zabłąkana rakieta”, druga
zaś „Dziewiczy świat”. Obie czytamy w przedstawionej kolejności i płynnie
przechodzimy z jednej w drugą, gdyż jest to naturalnie jedna całość. Osobiście
jestem więcej niż zachwycona. Przygody bohaterów nie są skomplikowane, a jednak
bardzo wciągają. Początkowo kilka pierwszych stron czytałam z lekkim oporem,
odwykłam już od tego typu stylu, takich skrótów myślowych, by zaraz dać się
wciągnąć do ostatniego kadru. Czyta się naprawdę przyjemnie, wyobraźnia autora
pracowała na najwyższych obrotach i stworzyła mnóstwo zabawnych oraz ciekawych przygód.
Kajtka i Koko nie da się nie lubić, są skrajnie różni, jednak łączą ich silne
więzi przyjaźni, które maja odbicie w wielu ich postępkach.
Historia zaczyna się na
zwariowanym pomyśle profesora Kosmosika, aby wysłać naszych bohaterów w podróż kosmiczną
do gwiazdozbioru Oriona, gdzie ostatecznie poznają mieszkańców odległych
planet. Naturalnie jednemu z bohaterów niezbyt spodoba się cały pomysł i
wymyśla mnóstwo wymówek, by uniknąć całej wyprawy. Koniec końców Kajtek i Koko wyruszają w długą podróż, podczas której poznają przeróżne roboty na swym
statku, spotykają zagrażające formy życia, zmuszające ich do natychmiastowej
ewakuacji, zostają zniewoleni i poznają lud, który cierpi już od wielu lat, na
całkiem zwariowanej oraz groźnej planecie i w dodatku ciągle ryzykują życiem. Co w
tych sytuacjach postanowią zrobić Kajtek i Koko? Na pewno skrajnie różne rzeczy,
ale gdzie ich to zaprowadzi?
Mój 9-letni syn Marcel
czytał komiks na raty i w kilka wieczorów zakończył lekturę. Miał te szczęście,
że już wcześniej czytał trochę Kajka i Kokosza z naszej domowej biblioteczki, a
teraz udało nam się dostać piękne nowe wydanie o Kajtku i Koko, które bardzo chcieliśmy aby w
końcu poznał. Marcel jest zachwycony, ciężko było mu rozstać się z albumem na
czas szkoły. Mówił, że przygody były bardzo ciekawe i nie może się wprost
doczekać drugiego tomu, właściwie myślał, że od razu mu dam do przeczytania następny.
Mi bardzo podoba się też to, że dziecku wcale nie potrzeba tłumaczyć jaki jest
morał w różnych sytuacjach. Od razu są zestawione ze sobą skutki pewnych
postępowań, szczególnie mocno widać to na przykładzie małego Bazylego. W
komiksie nie ma wydumanej filozofii, trudnych do pojęcia zwrotów akcji. Mimo, że
dzieje się dużo i szybko, nic nam nie umyka i razem z bohaterami mkniemy do
przodu. Dla dzieci sporo ułatwia to czytanie. Była tylko jedna sytuacja, gdy
musiałam swemu drugoklasiście coś wytłumaczyć, a mianowicie co to jest H2O. W
komiksie nie znajdziemy wulgaryzmów, niestosownych insynuacji, propagowania
nieodpowiednich zachowań, więc śmiało można dać do czytania nawet 7-latkowi.
Jestem niezmiernie
szczęśliwa, że w moje ręce wpadł od wydawnictwa Egmont komiks, któremu naprawdę
absolutnie nic złego nie mogę zarzucić. Wydanie jest świetne, okładka miękka,
jednakże wytrzymała, druk i kolory czyste, pięknie wpasowujące się w cały
klimat serii. Mamy aż 96 stron w pierwszym tomie, a w przygotowaniu są kolejne
trzy i mówiąc szczerze, nie mam pojęcia, jak ja wytrzymam do ich premiery
(zrozumie mnie chyba tylko mój syn).
Komiks ten ma dla mnie
również wartość sentymentalną, niezwykła jest dla mnie myśl, że kiedyś czytał
te komiksy mój ojciec, czytał je mój partner, czytałam ja, a teraz czyta je mój
syn. Jak dla mnie, to są stuprocentowo warte swej ceny, cudownie uzupełnią
naszą biblioteczkę i na pewno przetrwają dla kolejnych pokoleń czytelników.
A czy Wy znacie Kajtka
i Koko? Macie w domu jakieś komiksy z ich udziałem? Może jednak poznaliście
Kajka i Kokosza, ich następców, którzy technicznie rzecz biorąc byli ich
przodkami? My lubimy oba duety i zamierzamy zbierać wszystko, co tylko wpadnie
nam w ręce.
Ocena:
10/10
Za
możliwość przeczytania dziękuję bardzo Wydawnictwu Egmont
Ula
Wasilewska
0 komentarze:
Publikowanie komentarza