![]() |
[źródło] |
„Detoks”
to literacki debiut młodego Łodzianina, który pomimo tego, że
mieszka w Warszawie, zostawił w swoim rodzinnym mieście kawał
serca. Ja również jestem Łodzianką – z urodzenia i wyboru, nie
mogłam więc odmówić sobie przeczytania utworu, którego fabuła
dzieje się właśnie w Łodzi. Zapraszam Was do lektury recenzji
całkiem niezłej powieści, która jednak chwilami budzi irytację.
Skąd te skrajne opinie? Zaraz się dowiecie.
Historia
„Detoksu” rozpoczyna się od znalezienia zwłok atrakcyjnej
studentki w jednej z łódzkich kamienic. Okolica mało przyjemna,
ale dziewczyna nie była związana ze światem przestępczym. Ofiara
została zgwałcona, zadźgana ostrym narzędziem oraz poćwiartowana.
W śledztwie biorą udział policjanci: Tomek Kawęcki (główny
bohater, alkoholik i antypatyczny typ), Witold Ptak („najbliższy”
kolega z pracy Kawęckiego, prywatnie z rodzinnymi problemami) oraz
Magda Giętka („świeżynka” w wydziale kryminalnym). Współpraca
między tym niedobranym trio układa się różnie. Pomimo to Kawęcki
wpada na trop, że zamordowana wcale nie jest pierwszą ofiarą
zwyrodnialca, który ją zabił...
Zacznę
od tego, co mnie od powieści odrzuca. Po pierwsze główna postać.
W tym roku przeczytałam trzy debiutanckie kryminały i bohaterem
każdej z nich był ten sam typ człowieka: inteligentny i
przeświadczony o swej wspaniałości, ale aspołeczny, z problemami
osobistymi i uzależniony od narkotyków/alkoholu. Ja rozumiem, że
istnieje pewien archetyp twardego gliny, ale chciałabym, aby autorzy
wychodzili poza schematy i zaproponowali coś oryginalnego. Główny
protagonista powieści niczym nie zaskakuje, a co gorsza, jest
całkowicie obojętny dla czytelnika. Chwała Krzysztofowi
Domaradzkiemu, że do Kawęckiego dołączyła jeszcze dwójka
policjantów, ponieważ oni nie tylko są bardziej ludzcy i ocieplają
wizerunek głównego bohatera, ale również sami w sobie są
interesujący i wychodzą poza stereotyp. Magda Giętka nie jest ani
atrakcyjną, ani szczególnie błyskotliwą kobietą, ale zyskuje
sympatię czytelników jako jedyna kobieta wśród grupy mężczyzn,
bo nie buduje swojego wizerunku w oparciu o stereotypy płciowe i
stara się rzetelnie wypełniać swoje obowiązki, a na dodatek
mierzy się z problemami w osobistym związku. Z kolei Witold Ptak
wydaje się być porządnym facetem, który gdzieś zatracił się w
pracy i teraz żona oraz córka płacą mu za to izolacją uczuciową.
Ciekawe wątki, może nawet szkoda, że nie zostały bardziej
rozbudowane.
Druga
rzecz, która mi się nie spodobała, to jednostronne ukazanie Łodzi.
Niestety krzywdzące. Według książki Domaradzkiego Łódź jest
pełna patologii i niezwykle niebezpieczna. Do tego wiele mówiący
podtytuł na głównej stronie powieści: „Na tropie zabójcy
kobiet w miejskim piekle”. Nie twierdzę, że to miasto nie ma
widocznej patologii – to prawda. Jest zaniedbana i biedna. Daleko
jej do Wrocławia czy Krakowa, pod niemal każdym względem. Bywa
również niebezpieczna, chociaż prywatnie, czuję się pewnie
wracając nocą przez miasto i nigdy nie spotkałam się tu z żadną
niemiłą sytuacją, a wręcz przeciwnie. Jednak w „Detoksie”
autor nie opisał tego, co ja widzę na co dzień – mnóstwa
zieleni, szczerych, otwartych i wyluzowanych ludzi oraz
niepowtarzalnego klimatu pięknych miejsc. Naprawdę wiele dobrych
słów można by powiedzieć o tym mieście, ale tego o czym
wspomniałam, mi szczególnie zabrakło. Można to było spokojnie
dodać do fabuły, nie tracąc na mrocznym klimacie powieści. Wiem,
że miłość do Łodzi jest trudna, ale wierzę, że autor również
darzy ciepłym uczuciem to miejsce na mapie. Gdyby było inaczej to
nie umieściłby tam akcji swojej książki.
Również
finał powieści nieco rozczarowuje. Niestety nie mogę Wam tego
opisać, ale podejrzewam, że podobnie jak ja wolelibyście inne
zakończenie. Niewątpliwie jest ono nietypowe jak na debiutanta oraz
jak na kryminał.
Walory
powieści to przede wszystkim ciekawe drugoplanowe postaci. Są
zróżnicowane i pobudzają wyobraźnię. Są wyraziste, choć nie
przerysowane. Książkę czyta się szybko, a konstrukcja fabuły
jest spójna, logiczna i wielowątkowa. Atmosfera powieści jest
raczej ponura, choć nie przytłaczająca. Przyznam, iż znam
bardziej klimatyczne kryminały, ale Krzysztof Domaradzki jest
konsekwentny zarówno w tym jak buduje historie i relacje pomiędzy
postaciami na niezbyt reprezentacyjnym tle. Patrząc pod kątem
językowym publikacja prezentuje się bez zarzutu.
Kończąc,
mogę zdradzić, że zamiarem autora jest kontynuowanie historii
śledczego Kawęckiego, jeśli więc przypadnie Wam do gustu jego
styl i sama opowieść, możecie liczyć na kolejną książkę.
Ocena
6/10
Za
możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Czarna Owca.
Anna
Mackiewicz
Nie czytałam i raczej się nie skuszę. Nie moje klimaty.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ;**
P.
Brzmi ciekawie, ale ten główny bohater mnie jednak zniechęca :/
OdpowiedzUsuń