Moje
pierwsze spotkanie z Hanią Humorek, oj to jest dziewczynka z charakterkiem.
Skojarzyła mi się z Mikołajkiem, Sempe i Gościnnego, taka jego polska i żeńska
wersja (znaczy w sumie nie polska). A że Mikołajka bardzo lubię… Zresztą kto
nie lubi Mikołajka? Hanię Humorek pokochacie nic tylko przytulić łobuziarę.
Wprawiło mnie samą w zdziwienie to że wciągnęłam się w przygody tej rezolutnej panny od pierwszej strony. Przecież to książka dla dzieci pomyślałam, a ja trochę chyba starsza od dedykowanych odbiorców tej książki, ale chwila właściwie to kto powiedział że ona jest dedykowana jakiemuś konkretnemu przedziałowi wiekowemu?
Czytałam z uśmiechem na twarzy, roziskrzonymi oczami i czerpiąc z tego niesamowitą
frajdę. Ja staruszka! A co dopiero dzieci! One pewnie przeczytają to z myślą że to reportaż o prawdziwej dziewczynce.
Kwadratowy
format, duże litery i aż dwa opowiadania w książce, prawie 400 stron wspaniałej
przygody. Humor owszem poprawia no i nie można mnie było oderwać od lektury…
kto by pomyślał.
Opowieść
o życiu zdawać by się mogło każdej polskiej rodziny (mimo że Hania mieszka w
stanach), perypetie szkolne, potyczki z bratem, odkrywanie świata i zmagania z
własnymi humorkami. Czytasz i czytasz i zdaje ci się że książka jest o tobie.
Czy masz lat 8, czy 15, a może nawet 29, no o tobie samym, jakbyś patrzył w
lustro. Albo o twoim dziecku które kolejny raz pokłóciło się z grzebieniem,
brata nazwało Smrodkiem i obraziło się na pół świata.
Nie dajcie się zwieść ta po lewej to Hania na opak.
Pierwsza
opowieść to tydzień na opak w którym Hania postanawia że będzie lepszą wersją
siebie, co z tego wynikło. W drugiej części Hania zmierzy się z listą marzeń
babci Lusi oraz z własną, czy starczy jej wytrwałości by wypełnić zadania.
Koniecznie musicie się dowiedzieć.

Niby
śmiesznie i zabawnie ale problemy całkiem realne, więc nie zdziwcie się kiedy
dziecko po przeczytaniu przyjdzie do was z książką w ręku i zada jakieś pytanie
które wprawi was w osłupienie.
-
Mamo/Tato a Hania powiedziała … no i się zacznie.
Mieć
taką Hanię na co dzień w domu hmm ciężka sprawa, ale mieć taką Hanie w książce
na co dzień w domu to już jest bardzo dobra myśl. Jakoś tak ciężko mi było się
rozstawać z tą książką, za szybko się skończyła. Jak wszystkie książki o
Mikołajku. A swoją drogą gdyby tych dwoje się spotkało… oj jedna książka chyba
by tego nie zniosła.
Ocena : 7,5 / 10
Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu EGMONT .
Magdalena Sz L
0 komentarze:
Publikowanie komentarza