Dlaczego sięgnęłam po tę książkę?
Powód miałam właściwie jeden – sama jestem jedynaczką i po prostu chciałam się
dowiedzieć, co ludzie mówią o takich ludziach jak ja. Nigdy nie spotkałam się z
tym, żeby ten temat był jakoś szczególnie rozwijany, poruszany i powszechnie
znany wszystkim ludziom. Dlatego więc z dużym zainteresowaniem wzięłam się za czytanie
książki Lauren Sandler, bo miałam nadzieję, że poznam także punkt widzenia
ludzi z innych państw lub po prostu innego środowiska. Czy dowiedziałam się
tego, czego chciałam? O tym za chwilę.
,,Badania z lat osiemdziesiątych wykazały, że dzieci nalegają na posiadanie rodzeństwa kiedy dostrzegają u matek lęk, że nie będą miały drugiego dziecka – jeśli nie udaje im się zajść w ciążę albo partner nie chce drugiego dziecka.”
Muszę przyznać, że odrobinę
zdziwił mnie w ogóle sam pomysł pisania o jedynakach. Owszem, krążą o nas pewne
stereotypy, w które niektórzy wierzą, a inni nie. Jednak nie zdawałam sobie
sprawy, że jest to po prostu temat rzeka, a jedynacy w pewnym sensie, są
obsesją niektórych ludzi, zwłaszcza tych, którzy prowadzili na ich temat
badania.
Książka ta jest dla mnie odrobinę
kontrowersyjna i po raz pierwszy postawiła moje myśli w tak przedziwnej
sytuacji. Nigdy nie czułam się źle, bo jestem jedynaczką, nie przeszkadzał mi
ten fakt, a może nawet cieszył, jeśli patrzeć z perspektywy czasu. Właściwie to
nawet ludzie nie zwracali uwagi na to, że nie mam rodzeństwa. W przedszkolu być
może jeszcze się o tym rozmawiało, w szkole podstawowej również, ale później?
Ostatnią rzeczą, która interesowała moich znajomych, to wielkość mojej rodziny.
Dlaczego więc autorka tej książki
tak często spotykała się i spotyka nadal, z dość negatywnym spojrzeniem na
jedynaków? Po lekturze tej książki doszłam do jednego wniosku. Winny jest kraj
oraz środowisko, w którym żyje. W Polsce zapanował taki czas, że model rodziny
2 + 1 jest najczęściej spotykany i wpływ miało na to naprawdę wiele czynników,
w które nie będę się zagłębiać. Chociaż dodam, że ostatni rok wypadł bardzo
pozytywnie, jeśli chodzi o przyrost naturalny i jest to dla nas wspaniała
wiadomość.
Szczerze mówiąc, to nie uwierzyłabym
autorce, gdyby jej książka była tylko i wyłącznie subiektywną oceną, bo
wydawałoby mi się, że jej słowa to kompletna abstrakcja. Jednak w tej dość
prywatnej pozycji, możemy znaleźć bardzo dużo odniesień do innych książek,
artykułów i badań nad jedynakami. Większość słów autorki, jej spostrzeżeń czy
prywatnych doświadczeń, jest poparte za pomocą bardziej naukowych materiałów.
Dzięki temu całość nabiera większej wiarygodności i wiem, że problemy autorki
dotyczą także innych ludzi, że ta kwestia jest zauważana, komentowana i w jakiś
sposób, sprawdzana. Wiem, że ta książka to nie tylko wylewanie prywatnych żali.
,,Ale czy ja, jedynaczka, zapłaciłam jakąś cenę za względną wolność
swojej matki? I jeśli będę dalej uprawiała seks bez intencji prokreacyjnych
albo będę tak długo zwlekała z decyzją o drugim dziecku, że będzie na to za
późno, to czy postawię na swoje zadowolenie i szczęście kosztem szczęścia
Dahlii? To są pytania, które skłoniły mnie do napisania tej książki.”
Autorka obala stereotypy, które na przestrzeni lat się
utarły i są obecne do dziś. Często ludzie mówią, że jedynacy są samolubni,
egoistyczni albo wycofani ze społeczeństwa. Jednak są to tylko słowa, które
mogą naprawdę skrzywdzić, bo wiele badań wykazało, że osoby mające rodzeństwo,
również posiadają wyżej wymienione przeze mnie cechy. Lauren Sandler jest
jedynaczką i ma też jedno dziecko – córkę Dahlię. Owszem, potwierdza, że
niektóre sprawy przypisywane osobom mającym samotne dzieciństwo, dotyczyły
chociażby jej samej, a można tu powiedzieć o, na przykład, gromadzeniu bliskich
przyjaciół, z którymi jest się bardzo mocno związanym. W domyśle mają oni
zastępować rodzeństwo, a raczej więź, która się między nim buduje. Jednak czy
to coś złego? Myślę, że nie. O ile nie robimy się nachalni.
W środku znajdziemy również
rozdział o Chinach. Pewnie większość z was wie, że obowiązuje tam polityka
jednego dziecka, która miała między innymi sprawić, żeby Chiny w końcu
rozwinęły się gospodarczo. Nie będę wnikać w słuszność tej decyzji, ale bez
wątpienia ten przykład jest idealny do tej książki. Ludzie mieszkający w
Chinach w zdecydowanej większości, są jedynakami. Czy cierpią z tego powodu,
czy jest im źle? Raczej doceniają plusy tej sytuacji i muszę przyznać, że
autorka bardzo fajnie ugryzła ten konkretny temat.
Jedynym minusem tej książki jest
to, że autorka wprowadza odrobinę chaosu. Niby rozpoczyna konkretny rozdział od
wyznaczenia tematu, przez chwilę go ciągnie, a później pisze o czymś całkowicie
innym. Trochę się gubiłam, bo skakała po różnych sytuacjach i wątkach, a
później wracała do właściwego celu, którego obrała wcześniej.
Myślę, że książka ,,Jedno i już”
jest idealna dla jedynaków lub osób zdecydowanych na posiadanie jednego dziecka,
którzy chcą przeczytać trochę o tym jak ludzie powielają pewne stereotypy, jak
wyglądają osobiste doświadczenia autorki oraz jak wyglądały na przestrzeni lat
badania prowadzone przez różnych specjalistów. Jednak jest to też świetna pozycja
dla osób, które po prostu są ciekawe świata i interesuje ich taki temat. W końcu
każdy z nas na pewno zna jakiegoś jedynaka, może nawet kiedyś całkiem
bezpodstawnie lub pod wpływem emocji, dopisywaliśmy mu pewne stereotypowe
cechy? Polecam!
Ocena: 8/10
Za możliwość
przeczytania dziękuję Wydawnictwu Buchmann
Patrycja Bomba
0 komentarze:
Publikowanie komentarza