![]() |
źródło |
W jedenastej części przygód, czy też raczej bezustannych kłopotów George’a i Harolda zyskujemy dziwnym trafem przychylność Melvina Sneedly, skarżypyty, który zawsze ich nienawidził. Absurdalne wydarzenia sprzed pięciu i pół tomików temu sprawiły, że ożył Turboklozet 2000 na Uranie i szuka zemsty na naszych bohaterach. Jako, że w poprzedniej części zaginęli w czasie, to nie mogli uratować swego miasta, więc powstał nowy superbohater. Z początku bardzo chętnie i z wielką przyjemnością ratował mieszkańców miasta przed różnymi katastrofami, jednakże nowe obowiązki zaczęły mu później bardzo ciążyć. Nie bez powodu, gdyż ludzie zaczęli się nim po prostu wysługiwać i wzywać do każdej bzdury. Widzimy tu, że nawet największa sława w końcu daje nam w kość i że inni zawsze będą chcieli od nas coraz więcej, aż stracą wszelki umiar. W ten sposób zapadła decyzja, że George, Harold i Kapitan Majtas muszą wrócić do obecnych czasów i zając się tym, co zawsze, czyli robieniem problemów i radzeniem sobie z nimi. Nasi bohaterowie wpakują się w dodatkowe kłopoty i ostatecznie sprawiają, że mają swoich sobowtórów, co z początku wydaje się im bardzo korzystną sytuacją, jednak implikuje ona szereg często prozaicznych kłopotów, które mają niekorzystny koniec również dla osób postronnych. Na domiar złego muszą stawić czoła okrutnemu Turboklozetowi 2000, co w pewnym momencie wymyka się spod kontroli i chłopcy są zdani sami na siebie. Pomoc na szczęście przybywa z najmniej oczekiwanej strony.
Bardzo lubię wplecione w całą historię ruchome
obrazki, są naprawdę pocieszne i budzą we mnie małe dziecko. Zabawne jest to,
jak niewiele potrzeba, by zrobić małą animację, którą można samodzielnie
zapętlać ile się zechce. Mamy też w książce komiks narysowany przez George’a i
Harolda, również z ruchomymi obrazkami, ale już potrójnymi. Pamiętam, że jako
dziecko rysowałam mini-komiksy, książeczki, lub robiłam bardzo proste animacje
w rogach zeszytów, lub na zszytych samodzielnie małych karteczkach. Ciekawi
mnie, czy Wy również próbowaliście takie rzeczy robić? Może ktoś posiada w
swoich pamiątkach takie cuda? Polecam spróbować pobawić tak się z dziećmi, to
jest naprawdę bardzo fajna rozrywka.
Na samym końcu książki mamy ciekawą notę o
autorze Kapitana Majtasa i dowiadujemy się, że komiks o wspomnianym bohaterze stworzył
już w drugiej klasie! Także ołówki w dłoń moi drodzy, zachęcajcie swe dzieci do
tworzenia, bo kto wie, co przyniesie im przyszłość?
Podsumowując, książka jest tak
zwariowana, aż jej urok zostaje spotęgowany. Przyznam, że jestem powoli
wciągnięta w ten świat i mam ochotę poczytać więcej. Był nawet jeden żart,
przez który zaśmiałam się w głos i musiałam się nim podzielić z bliskimi. Mój
syn (9lat) przeczytał książkę w ekspresowym tempie i już wybrał sobie tomy, które chce
później poznać – ułożył własną
kolejność, więc suma summarum chce mieć wszystkie. Nie pozostaje mi nic innego,
jak tylko sięgnąć do kieszeni i spełnić czytelnicze marzenie swego dziecka, chyba,
że jakimś cudem znajdziemy tomiki w miejskiej bibliotece, bo szkolna takich
cudów nie posiada.
Ocena 10/10
Za możliwość przeczytania dziękuję
Wydawnictwu Jaguar
Ula Wasilewska
0 komentarze:
Prześlij komentarz