"- Wyjaśnijmy to sobie. Naprawdę niczego nie pamiętasz?
- Nie - przyznałam, głośno przełykając ślinę. - Co myśmy wczoraj robili?
- Cholera jasna - warknął. - Pobraliśmy się."
Eveline wraz z najlepszą przyjaciółką Lauren świętuje swoje dwudzieste pierwsze urodziny. Dziewczyny postanowiły, że porządnie się zabawią i tak też się stało. Ev budzi się w pięknym, zadbanym pokoju, zupełnie nieprzypominającym mieszkania, które wynajmują z przyjaciółką. Dziewczyna czuje się okropnie, kac nie daje jej żyć, a to wcale nie jest najgorsze. Gdy dostrzega ogromnego mężczyznę, którego niemal całe ciało pokrywają tatuaże, robi się już porządnie zaniepokojona. Mężczyzna okazuje się Davidem, członkiem zespołu Stage Dive, za którym szaleją kobiety, na palcach Eveline lśni piękny i diabelsko drogi pierścionek a ona kompletnie nic nie pamięta. Ev zdecydowanie nie jest fanką rocka, w jej żyłach płynie raczej country, więc kompletnie nie ma pojęcia, że David jest kimś naprawdę ważnym. Nasi bohaterowie wpadli na siebie w jednym z klubów i cóż, zaiskrzyło. Alkohol sprawił, że tego samego wieczoru pobrali się i zrobili jeszcze jedną niezbyt mądrą rzecz, której skutki dziewczyna konkretnie odczuje. Spędzili ze sobą niezapomniane, choć to może nie do końca odpowiednie słowo, chwile. Na młode małżeństwo czekają już tabuny dziennikarzy, prasa publikuje zdjęcia a dotychczasowe poukładane życie Ev, sypie się jak domek z kart. W mgnieniu oka okazuje się, że bardzo ważny staż w renomowanej firmie zostaje unieważniony, a kariera i nauka Ev stają pod znakiem zapytania. Dziennikarze nie dają młodym nawet chwili wytchnienia, napadają na dziewczynę już na lotnisku w Portland i czekają pod domem jej rodziców. Mężczyzna postanawia dać jej na jakiś czas schronienie przed mediami i w zasadzie w tym właśnie momencie, rozkręca się nasza historia.
W pierwszej części poznacie też pozostałych członków zespołu, między innymi Malcolma, którego nie da się nie lubić, mam nadzieję, że w kolejnych częściach, przeczytam też jego historię, mały epizod ma tutaj także brat Davida, który absolutnie nie przypadł mi do gustu.
"- Co to takiego? - spytałam czując, że oczy robią mi się ogrągłe
jak spodki. To mogły być figi, gdyby tylko producenci tego czegoś
dodali nieco materiału.
- A mówisz, że ubieram cię jak zakonnicę."
Uważam, że to fajna, lekka opowieść, przy której można miło spędzić czas. Taka ciekawa historia, na odprężenie, zdecydowanie nie jest ona wymagająca. Książka liczy trochę ponad 270 stron, więc nie należy do grubych powieści. Bez problemu przeczytać ją można w jedno popołudnie, czy też wieczór. Całą historię poznajemy z punktu widzenia Eveline, dzięki narracji pierwszoosobowej, którą bardzo lubię. Dialogi nie są, uważam, przerysowane. Czytałam chętnie i z zainteresowaniem, a spora dawka humoru, dodała tylko całości niepowtarzalnego uroku.
Ocena: 7/10
Za możliwość przeczytania książki, pięknie dziękuję Wydawnictwu Editio
Julia Komorska
0 komentarze:
Publikowanie komentarza