W Polsce i na świecie co jakiś
czas słyszy się o przeróżnych sprawach kryminalnych, które spędzają ludziom sen
z powiek, ale też są okazją do plotkowania. Nie zawsze są to zaginięcia czy
morderstwa, chociaż większość zdarzeń prowadzi w kierunku tego drugiego. Przez
pewny czas żyjemy tymi informacjami, szukamy aktualizacji, czekamy na nowe
informacje i staramy się niczego nie przeoczyć. Jednak często bywa tak, że
śledztwo kończy się w martwym punkcie, media przestają czerpać korzyści z
kontynuowania tematu i po miesiącach albo całych latach, wracają z wielką
sensacją, ponownie rozgrzebując stare rany.
Książka opowiada historię
zaginionego szwedzkiego milionera – Gorana Lundblada. Policję zawiadamia jego
córka, która jednak po pewnym czasie staje się jedną z oskarżonych. Śledztwo w
końcu zaczyna się dłużyć i zostaje odłożone na boczny tor. Przez dwa lata nie
udało się znaleźć zabójcy i wszyscy zaczęli już tracić nadzieję. Wtedy do akcji
wkracza Therese Tang, która kieruje oddziałem Missing People i jest
zdeterminowana, aby rozwiązać zagadkę zaginionego mężczyzny. Jej świeże
spojrzenie na sprawę pozwala dostrzec przeoczone fakty i to doprowadza ją do
rozwiązania tej sprawy.
,,Od początku działalności Missing People w Kalmarze tylko jedna sprawa
wciąż pozostaje niewyjaśniona. Chodzi o zgłoszenie osiemnastoletniej Marii
Lundblad, odebrane pewnego październikowego dnia. Zaginiony multimilioner,
sześćdziesięciotrzyletni Goran Lundblad, który nigdy nie podróżował i zawsze
dotrzymywał terminów, pewnego dnia po prostu przepadł jak kamień w wodę.”
Na samym początku znajdziemy
listę osób, które pojawiają się w całej książce i są ważne. Jest to dużym
ułatwieniem, bo jednak od początku jesteśmy zasypywani nazwiskami i trudno by
było zrozumieć, kto jest kim i nie pogubić się na wstępie. Dzięki temu czułam,
że mam kontrolę.
Całość odrobinę przypomina zwykłą
powieść, jest tak skonstruowana, że czytamy historię, akcja powoli posuwa się
do przodu i staje się coraz ciekawsza. Czytelnik zostaje zaintrygowany i to
jest zasługą formy oraz budowania napięcia. Nawet zwykła relacja ze sprawy,
która miała już miejsce, niekoniecznie musi być nudna.
Książka jednak nie opowiada tylko
i wyłącznie o sprawie zaginięcia milionera, ale też możemy poczytać o jego
przeszłości, jak to się stało, że jest bogaty, o jego kobietach, dzieciach,
rodzicach i problemach, z którymi się zmagał. Autor właściwie nakreślił coś na
styl portretu psychologicznego i było to dość interesujące. Oczywiście
informacje o córkach również były przydatne, ale jednak uważam, że ta część
jest zbyt rozległa, bo stanowi większość książki. Dowiadujemy się również
całkiem sporo o samej organizacji Missing People, czy o działaniach policji. Uważam,
że fragmenty poświęcone tym organizacją oraz Therese Thang, są zbyt obszerne,
odciągają uwagę od właściwego tematu książki. Jednak samo ich umieszczenie
uznaję za zasadne, chociaż autor przesadził trochę z ich rozwinięciem,
przynajmniej według mnie nie było to niezbędne.
,,Niezależnie od tego, czy poetyckie sformułowanie ,,oczy się
zwierciadłem duszy” jest prawdą, czy też nie, istnieje wiele naukowych dowodów
na to, że nasze oczy reagują zarówno na emocje, jak i myśli, a my nie mamy na
to wpływu.”
Całość jednak jest ciekawa, bo
autor wie jak skonstruować rozdziały, aby wzbudzały zainteresowanie i
intrygowały. Informacje o zaginięciu, prowadzeniu śledztwa przez policję czy
Missing People, przeplata z wątkami dotyczącymi innych ludzi lub przeszłości.
Dzięki temu poznajemy prawie cały życiorys większości bohaterów, co jednak
momentami bywało trochę męczące, ale o tym wspomniałam już akapit wyżej.
Sam styl pisania autora jest
naprawdę przyjemny i całość czyta się bardzo lekko, mimo tego, że w treści po
prostu dominują rozległe opisy, a dialogi są tylko wtrącane co jakiś czas.
Podobały mi się też wstawki wyróżnioną czcionką, na przykład, fragmenty
raportów policyjnych. Urozmaicały one treść i przerywały taką monotonię, która mogła
się wkradać podczas lektury.
,,Opowieść o zabójstwie Gorana Lundblada i jego konsekwencjach toczy
się dalej. Dla tych, których po sobie pozostawił, nigdy się nie skończy.”
Autor bardzo fajnie opisuje
wszystkie wydarzenia i pod koniec dużo uwagi poświęca Therese, która właściwie
odegrała najważniejszą rolę w śledztwie. Gdyby nie jej upór i podjęte
działanie, być może do dziś mordercy przebywaliby na wolności i pozostali bezkarni.
Jej zasługi i odwaga zostały odpowiednio wyróżnione oraz podkreślone, a rola
policji nie wywyższona, co często robią media.
Myślę, że ta książka przypadnie
do gustu wszystkim osobom, które lubią taką tematykę i chcą zagłębić się w
zasady funkcjonowania szwedzkiego wymiaru sprawiedliwości oraz poznać
wstrząsającą i intrygującą historię. Mnie całość naprawdę zaciekawiła i mimo
tego, że dostrzegłam małe wady, z czystym sercem mogę polecić tę książkę.
Ocena: 8/10
Za możliwość
przeczytania dziękuję Wydawnictwu Burda Książki
Patrycja Bomba
OdpowiedzUsuńŚwietnie recenzja,zachęca do przeczytania książki.Pozdrawiam.I zapraszam do siebie.
Super recenzja, bardzo mnie zachęciłaś do przeczytania tej książki :)
OdpowiedzUsuńTakie recenzje to ja lubię.Skandynawskie kryminały także.http://radypiekla.blox.pl/2018/06/Dni-porazek.html
OdpowiedzUsuń