![]() |
[źródło] |
Bakterie
i wirusy towarzyszą nam od zawsze. Istnieje nawet teoria prof.
John'a McDonald'a z University of Georgia, że nasz praprzodek
zaraził się wirusem, który spowodował zmianę produkcji białek w
jego komórkach. Finalnie doprowadziło to do podziału na dwie linie
ewolucyjne. Z jednej z nich powstał właśnie homo sapiens
sapiens. Interesujące, ale czy nie zbyt naciągane? Fakt jest
jednak taki, że czy chcemy tego, czy nie, bakterie i wirusy wpływają
na jakość naszego życia oraz niejednokrotnie decydują o naszym
istnieniu. Od tysiącleci ludzkość jest trapiona przez różne
choroby, które czasem obejmują swym zasięgiem bardzo duży obszar,
stając się pandemiami. Epidemie to cena jaką płaciliśmy, płacimy
i będziemy płacić za to, że żyjemy na małych przestrzeniach w
gęsto zaludnionych skupiskach, za udomowienie zwierząt czy
podróżowanie do miejsc nieznanych. Obecnie dzięki naukowcom i
personelowi medycznemu na razie ludzkość wygrywa, a przynajmniej
nie przegrywa w tej odwiecznej wojnie. Czy jednak tak będzie zawsze?
Zanim
zacznę zarysowywać Wam fabułę „Pandemii” autorstwa A.G.
Riddle'a, muszę najpierw zaznaczyć, iż jest to pierwszy tom cyklu
Akta Zagłady. Szukałam informacji czy powstała już kontynuacja
tej książki, ale póki co na ten temat nie ma jeszcze żadnych
wiadomości.
Historia
powieści zaczyna się od małego kenijskiego szpitala, gdzieś na
prowincji, do którego zgłasza się para Amerykanów wykazujących
objawy typowe dla zarażenia wirusem ebola. Doktor Elim Kibet szybko
obejmuje obu pacjentów leczeniem, informując swoich zwierzchników
o zakażeniu. Informacja dociera do CDC (amerykańskiej agencji
rządowej zajmującej się działaniem przeciw rozwojowi chorób
zakaźnych), skąd główna protagonistka powieści, dr Peyton Shaw,
zostaje wysłana wraz z grupą lekarzy i weterynarzy do Kenii, aby
walczyć z chorobą. Wszystko wydaje się być odpowiednio
zorganizowane i w miarę pod kontrolą. Jedyną rzeczą, na którą
jak się wydaje lekarze nie mają wpływu, to fakt, że mogą być
celem ataku grup terrorystycznych, bardzo aktywnych w miejscu, gdzie
będą stacjonować. Niestety, sytuacja przerasta wszystkich i już
po przylocie na miejsce wiadomo, że to, co wzięto początkowo za
ebolę wcale nią nie jest... Z kolei w Berlinie, drugi z głównych
bohaterów, Desmond Hughes, budzi się właśnie w pokoju hotelowym,
do którego drzwi dobija się policja. Obok niego leży trup. Jego
sytuacja jest nie do pozazdroszczenia, zwłaszcza że Desmond nic nie
pamięta, nawet tego kim jest. Mężczyzna musi szybko uciekać,
dowiedzieć się kim jest i dlaczego stracił pamięć. Tymczasem
liczba zarażonych rośnie, zmieniając lokalnie występującą
chorobę w prawdziwą pandemię.
Poza
wyżej wymienionymi wątkami głównymi, w książce występują też
poboczne, co nie powinno dziwić, jeśli weźmie się pod uwagę
fakt, iż powieść liczy około siedemset stron. Nie powinno to
jednak odstraszać. Książkę czyta się w ekspresowym tempie i nie
wiadomo nawet kiedy mijają te setki stron! „Pandemia” to
thriller, który potrafi trzymać w napięciu.
Niekiedy autor przedstawia retrospekcję dotyczącą Desmonda, która
może i spowalnia tempo akcji, ale mnie osobiście te fragmenty w
ogóle nie przeszkadzały; wręcz przeciwnie. Dzięki nim poznajemy
bliżej mężczyznę, który jest interesującą, a zarazem i
tragiczną postacią. Akcja powieści z reguły jest dość
przewidywalna, choć miejscami naprawdę potrafi zaskoczyć.
Jeśli
chodzi o bohaterów to generalnie wzbudzają sympatię, ale wydaje mi
się, że postacie drugoplanowe mogłyby być bardziej zróżnicowane
charakterologicznie. Brakowało mi zróżnicowania wypowiedzi
poszczególnych postaci. Trochę sztucznie wypadły dylematy moralne
(np. czy podać lek kenijskiemu lekarzowi, czy też zachować go na
„gorsze czasy” dla członków swojej ekipy). Zwłaszcza że
wątpliwości rozwiewają się w ciągu zaledwie kilku minut. Dziwiły
mnie też niektóre decyzje (np. szef CDC zaprasza m.in. swoje wnuki
na Dzień Dziękczynienia do domu, gdzie przebywa osoba chora na
potencjalnie śmiertelnie niebezpieczną chorobę wirusową i NIE
INFORMUJE o istniejącym zagrożeniu rodziców dzieci).
Podobało
mi się to, że w książce zostały wplecione wątki dotyczące
nowych technologii (projekt Aurora). Nie wiem czy są osiągalne, ale
przyznaję, że sam pomysł był interesujący. Autor trochę miejsca
poświęca procedurom wypracowanym przez CDC i samej organizacji, co
może lekko przytłaczać z uwagi na rodzaj informacji. Zaskoczył
mnie fakt, że zaangażowanymi w działalność tej organizacji są
również weterynarze. Jednak gdy poznałam ich rolę, ich udział
wydawał się zrozumiały.
Podsumowując,
„Pandemia” to thriller z błyskawiczną akcją, roztaczający
bardzo niepokojącą wizję. Może tylko szkoda, że sylwetki
drugoplanowych bohaterów nie zostały bardziej rozbudowane.
Ocena
8/10
Za
możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Filia.
Anna
Mackiewicz
0 komentarze:
Publikowanie komentarza