Polski rynek książki mocno jest już dziś nasycony literaturą dla kobiet. Wystarczy wejść do pierwszej lepszej księgarni,
zerknąć na półki z literaturą obyczajową i widzimy naprawdę spory wybór książek w których zaczytują się Polki. Wybierać możemy zarówno z pośród polskich autorek (których przybywa jak
grzybów po deszczu) jak i innych zagranicznych pisarek, których tłumaczeń na ojczysty język też coraz więcej. Zdarza się więc że w tak wielkiej kompozycji różnych historii pojawiają
się wątki już banalne, schematyczne i takie, którymi czytelniczki już się znudziły. Coraz trudniej więc
zaskoczyć amatora czytelnictwa, przykuć jego uwagę i utrzymać jego zainteresowanie do końca powieści. Wyzwaniem są zwłaszcza czytelnicy, którzy pasjonują się powieścią obyczajową i rzadko sięgają po inny gatunek literatury. A monotonia jest chyba najgorszym stanem jaki może dopaść odbiorcę książek. Jak
zatem poradzić sobie na tak wymagającym gruncie i sprawić by czytelnikowi nie
tylko zainteresowanie książką wzrosło do miana euforii ale też i stworzyć historię, która skradnie jego serce
i nie odpuści kolejnej z danego cyklu pozycji? Chyba nie skłamię, jak określę w tej
dziedzinie mistrzynią - Dorotę Schrammek.
Z autorką miałam przyjemność spotkać się już wielokrotnie, i
zawsze jej twórczość dawała mi odczucie pewnego spełnienia i satysfakcjonującej
rozrywki. To były zawsze powieści w których akcja wiodła przewodni prym. Nie było w nich
miejsca na nudne i rozwlekające powieść opisy. Zwiewny i przyjemny styl pisarki
pozwalał na czytanie w każdym czasie i miejscu. Zresztą były chwile, w których trudno
było oderwać się od lektury. Życie bohaterów toczyło się niemal w
ekspresowym tempie – podobnie jak i samo czytanie książki, które nierzadko kończyło
się w tym samym podejściu co i jej rozpoczęcie – nawet kosztem obiadu czy przypalonych
garnków. Dorota Schrammek nigdy nie szczędziła czytelnikowi wrażeń i potrafiła
skupić jego uwagę nad treścią ze zdwojoną siłą. Zresztą co tu się dziwić,
doświadczenie pisarskie ma nie małe, a sama o sobie mówi tak:
„Zaczęłam
pisać, gdy córka miała 2 miesiące Teraz ma niemal 14 lat. Przez ponad 11 lat
pisałam opowiadania i prawdziwe historie do prasy kobiecej. To stało się
doskonałym warsztatem i przygotowaniem do pisania książek. Powieść to nic
innego, jak zbiór kilku epizodów, ubranych w jedna, logiczna całość”.
„Winne wzgórze. Wiara” jest jedną z tych logicznych całości, jej najnowszym dzieckiem, które już ma zapowiedź kolejnych części. Nie może zresztą być inaczej, o czym przekonacie się sami, jak tylko sięgnięcie po tę powieść. Wydaje mi się że jest ona nieco inna stylem i formą od pozostałych, w niczym jednak jej to nie ujmuje. Wręcz przeciwnie, autorka prowadzi z czytelnikiem tak niecną grę że po jej zakończeniu ( pierwszej części) ma się ją ochotę udusić (oczywiście autorkę). Emocje buzują z tak wielką siłą że trudno nie rzucić książką o ścianę i nie krzyczeć. Naprawdę nie wiem co by było gdyby wówczas Dorota Schrammek była w zasięgu moich rąk. Ale to tylko taka moja dygresja – nie bierzcie tego na poważnie. Ona musi żyć i napisać kolejną część z tej serii.
Wracając jednak do samej powieści, która otwiera cykl „Winnego
wzgórza”, to nie jest bajka dla dorosłych, a już zupełnie nie pasuje do niej
miano jakiegokolwiek romansu czy sielankowej powieści z pól i lasów. Ja
określiłabym ją powieścią życia, drogą do ludzkich serc i powrotem człowieka do natury.
Poznajemy tu kilku niezwykłych bohaterów, którzy w obliczu nowych wyzwań, przyrody i życiowych zawieruch odkrywają swoje prawdziwe ja. Stając
na rozdrożach własnego życia zmieniają się w zależności od dokonywanych wyborów,
a przemiana jaka w nich następuję, zbliża ich do pierwotnej roli człowieka w
świecie natury, z którą przecież jesteśmy nierozważnie związani, o czym
niestety zbyt często zapominamy.
Dorota, Lilianna i Tadeusz, trójka ludzi z wielkiego miasta
i korporacji, których los sprowadza do małej lecz malowniczej wioski położonej
na Pojezierzu Drawskim. Jedni z wyboru, inni z obowiązku lądują obok siebie,
choć zbyt daleko by zwrócić uwagę na nowy świat i życie , które tętni wokół nich. Z pomocą przychodzi
im jednak miejscowa ludność, skrajnie inna od znajomych z Warszawy czy Szczecina.
Tadeusz – to starszy pan, pracoholik, choleryk i despota, jak mawiali o nim współpracownicy i podwładni. Stary kawaler, choć za młodu nie szczędził sobie związków i przygód z kobietami. Z czasem związany, choć nieformalnie z Moniką. Po jej śmierci i przymusowym odejściu na emeryturę przenosi się na wieś do domu, który jego partnerka ukochała. Skazany na samotność i brak zajęcia uprzykrza życie mieszkańcom Winnego Wzgórza.

Dorota - matka, żona i kochanka - chciałoby się powiedzieć, niestety prócz obowiązków rodzicielki dwóch chłopców i gospodyni domowej, rola żony nie jest już taka oczywista - choć wcale nie z jej winy. W obliczu rodzinnych porażek i tragedii, Dorota wraz
z rodziną przenosi się na wieś, a los zmusza ją do
przewartościowania własnego życia.. Wszystkie oszczędności inwestują z mężem w
restauracje, której Arek poświęca coraz więcej czasu i zaangażowania. Dorota z kolei podejmuje pracę bibliotekarki i poznaje
lokalne środowisko. Niestety w jej związku z Arturem coraz więcej cichych dni i
niepewności, które rodzą się w umyśle kobiety.
Jak zatem nowi mieszkańcy Winnego Wzgórza poradzą sobie w nowym środowisku? Czy te zmiany okażą się ich porażką czy ratunkiem
od samounicestwienia? Czy odnajdą tam szczęście? A może miłość? Co zrobią z faktami i ludźmi, którzy nieproszeni stanęli na ich drodze? Czy odmienią swój los na lepsze? W powieści pełnej tajemnic - nie jest niczym dziwnym, że tyle rodzi się pytań.
Jestem skłonna uznać ze autorka nie tylko opowiada w ten
sposób historię swoich bohaterów, ale pragnie zwrócić naturze człowieka a samego człowieka
uzdrowić z jego nienaturalnych dążeń.
Być może dzięki tej powieści poczujecie też naprawdę hygge - czyli komfortowo nie tylko z książką, ale i sami ze sobą, oraz z innymi ludźmi.
Być może dzięki tej powieści poczujecie też naprawdę hygge - czyli komfortowo nie tylko z książką, ale i sami ze sobą, oraz z innymi ludźmi.
„Szukacie szczęścia,
stając się niewolnikami pieniędzy. A przecież w życiu powinna być równowaga. Jest
czas na pracę, i na odpoczynek, na swoje pasje oraz na siedzenie na trawie i
obserwowanie zachodu słońca”.
Za przeczytanie książki dziękuję Wydawnictwu Szara Godzina.
Brzmi bardzo ciekawie i naprawdę czuję się zachęcona do przeczytania. Jednak teraz tyle książek do nadrobienia, że nie wiem kiedy się za to zabiorę:(
OdpowiedzUsuńBuziaczki!
http://sleepwithbook.blogspot.com/2018/06/cofnijmy-sie-w-czasie-les-miserables.html
Widzę, że muszę nadrobić zaległości i poznać twórczość autorki. Zacznę pewnie od tej książki, bo wydaje mi się, że może wzbudzić we mnie sporo emocji. :)
OdpowiedzUsuńJeszcze nic tej autorki nie czytałam, więc może, może... :) Ostatnio skończyłam natomiast "Dzień, w którym lwy zaczną jeść sałatę" i mogę w zamian polecić! :)
OdpowiedzUsuń