Victoria Schwab zdobyła moją sympatię
swoją najnowszą książką wydaną w Polsce – „Okrutną pieśnią”. Postanowiłam więc
sięgnąć po coś jeszcze z jej twórczości i wówczas natknęłam się na serię „Odcienie
magii”. I właśnie dziś chciałabym Wam opowiedzieć o trzecim i jednocześnie
finalnym tomie tego cyklu pod tytułem „Wyczarowanie światła”.
Zdecydowanie nie zawiodłam się na
kolejnej książce z twórczości Victorii Schwab. Pisarka po raz kolejny
udowodniła, że ma głowę pełną pomysłów i spokojnie można jej zaufać, że znowu
dzięki niej przeżyjemy wraz z bohaterami niezapomniane przygody. W książce bardzo
dużo się dzieje, jest mnóstwo zwrotów akcji i ciekawych scen, przez co powieść
nie dłuży się, ani nawet na chwilę nie przynudza. Pod względem fabularnym jest
więc bardzo dobra.
Kreacja bohaterów to kolejny plus
powieści. Coraz więcej dowiadujemy się o postaciach, dzięki czemu ich
charaktery stają się bardziej złożone, a osobowość rozbudowana. W przypadku
niektórych bohaterów odkrywamy nawet ich ukryte twarzy i ich strony, które
wcześniej ukazywały się tylko co jakiś czas, tutaj bardziej wychodzą na światło
dzienne. Trzeba jednak zauważyć, że szczególnie udaną kreację widać wśród
postaci pierwszoplanowych. Te drugo- i trzecioplanowe nie są już tak bardzo
dopracowane i nie oczarowują czytelnika, jednak mimo wszystko nie są złe.
Szkoda tylko, że tak mało autorka poświęciła i m uwagi.
– Raz kiedyś ktoś już przejął
moje ciało – wyznał. – Odebrał mi wolę. Nigdy więcej! Nie jestem marionetką i
do niczego nie możesz mnie zmusić.
„Mylisz się. – Oczy Osarona
rozbłysły jak kocie w mroku. – Mogę kazać ci cierpieć.
Kolejnym plusem powieści jest pogłębiony
profil psychologiczny postaci. Kto czyta moje recenzje tutaj czy też na moim
osobnym blogu wie, jak bardzo coś takiego lubię. W poprzednich dwóch tomach
tego brakowało, tu jednak autorka zaczęła bardziej wszystko analizować i nawet
jej to wyszło. Może nie do końca było perfekcyjnie, ale widać, że się starała i
to przyniosło efekty. Mam nadzieję, że w kolejnych powieściach pisarka
doszlifuje swój warsztat w tej kwestii.
To jest nic – potwierdził, a jego
słowa wypełniły powietrze i wślizgnęły się w jej głowę. – Moja wola jest magią.
I magia jest moją wolą.
Bardzo podoba mi się także wydanie
książki. „Wyczarowanie światła” ma dość spore gabaryty, bo liczy sobie aż sześćset
dziewięćdziesiąt trzy strony, ale mimo pokaźnej objętości bardzo wygodnie się
tę książkę czyta. Spojenie jest tak elastyczne, a okładka giętka, że spokojnie
można ją szeroko otworzyć i komfortowo czytać, bez obawy, że złamiemy grzbiet
powieści, czego osobiście nienawidzę. Obawiałam się trochę, że druk będzie
mały, bo takie grube książki lubią być napisane maczkiem, ale jest w miarę
duży. Mógłby być co prawda trochę większy, ale myślę, że mimo wszystko czytanie
nie sprawia kłopotu.
Żywioły nie są wyłącznie całością
– nauczał Aven Essen – lecz częściami, każdy stanowi węzeł na tej samej, stale
się obracającej linie, jeden ustępuje miejsca drugiemi i następnemu. Istnieje
naturalna przerwa, ale żadnego szwu.
Serdecznie polecam kolejny tom cyklu „Odcienie
magii”, bo jest naprawdę udanym zwieńczeniem całej trylogii. Jednocześnie
gorąco zachęcam do zapoznania się z całością tych wszystkich, którzy jeszcze po
tę serię nie sięgnęli, a lubią fantastykę. Jestem pewna, że większości z Was
się ona spodoba.
OCENA: 8/10
Za możliwość przeczytania książki
dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.
Sara Chrzanowska
Okładki tej trylogii są świetne, takie intrygujące i niecodzienne :) Z zawartością też się chętnie zapoznam :D
OdpowiedzUsuń