„Czy mamy w sobie
jakiś przycisk, który ktoś bez naszej wiedzy i woli nadusza i uruchamia zły
program? Czy każdy z nas może stać się zabójcą?”
Zacznijmy od Harry’ego, ksywka jakoś mi znajoma, a gdy
dodamy do tego bliznę na policzku to hmm inspiracja jest więcej
niż widoczna. Chociaż mnie osobiście zupełnie nie przeszkadza polska wersja
słynnego Harrego, który na moim posterunku to już chyba samym komendantem jest,
bo najdłużej tam siedzi tylko no właśnie jak ich rozróżnić, Harwej chyba
przy swoim nazwisku zostanie (przepraszam za spojler - to nazwisko w książce
nie pada).
Scena otwarcia - wow, mocne wejście Pana Larka na polską
scenę kryminalną (jakkolwiek to brzmi) świetnie napisana. Ale
dalej to już są takie różne kwiatki, które powodują w czytelniku przeróżne
emocje. Oczywiście, że wszystkim się nie spodoba, bo się nie da. Ja mam
mieszane uczucia.
Autor nawiązuje do Harrego Hole’a (tak mi się zdaje) w postaci „głównego” bohatera, mi też skojarzyła się „Furia” z pierwszą
częścią cyklu Jo Nesbo, która podobała mi się ale… najmniej ze wszystkich. Nie
można powiedzieć że jest to książka słaba, nie, że kiepska, też nie, jest
właśnie taka niepokojąca, bo mieszane uczucia wzbudza, bo właściwie nie wiadomo
co będzie dalej, jak ta seria będzie dalej napisana.
„Furia” to pierwsza część cyklu Dekada, moim zdaniem
obiecujący debiut. Mimo przeróżnych opinii, pochlebnych jak i tych mieszających
z błotem , to jak najbardziej obiecujący wstęp do fajnej przygody. Obraz
poznańskiej policji świeżo przekształconej z milicji. Początek lat 90. i tamta
rzeczywistość opisana bez lukru. Czytam i święcie wierzę że tak właśnie było,
wódeczka z proboszczem, układy z dziennikarzami, hierarchia w „firmie” i powoli
wkraczające w nasze granice - amerykańskie „wszystko najlepsze”.
Tomasz „Harry” Harwej „ma dwa oblicza. Posępnego gbura i magnetycznego czarusia.” Trochę
go mało w „Furii” a chciałoby się go lepiej poznać bo jego sława wyprzedza
osobę.
„Co za jełop wymyślił okres” i inne złote
myśli Kati, które co dziwne bardzo często słyszę w mojej głowie jako własne. Co
ta dziewczyna ma w głowie, normalnie miodzio, ja wymiękam. I tak w miarę
czytania zaczynam uświadamiać sobie że ja się utożsamiam z tą zbuntowaną,
wiecznie wkurzoną i ukrywającą ze wszystkich sił swoją wrażliwość dziewczynę (to
ja jestem wiecznie wkurzona?!)
Ostry, Kowal, Bury, Dżery cała ekipa, oczywiście każdy
ksywkę mieć musi bez tego nie da się i jak wiele ksywek tak wiele osobowości.
Co ważne dla mnie, żadna z postaci w tej książce nie jest przerysowana, to są
prawdziwi policjanci z krwi i kości. Każdy ma swoje przywary, każdy ma swoje za
uszami.
Ta ekipa, same indywidua poszukują gwałciciela-zabójcy,
który niby kręci się w jednej okolicy jednak jest nieuchwytny, za to pozostawia
za sobą szereg ofiar. Jeszcze zanim go pojmali już wiedzieli że koleś ma duży
problem, rządzą nim żądze, proste potrzeby proste rozwiązania, nie ma po
dobroci to trzeba siłą.
Przestępca jest odrzucający, mimo że wszystkie jego
ofiary i niedoszłe ofiary twierdzą że czarujący był, miły i czuły, mnie
odrzuca, czytam i wciąż się zastanawiam czy możliwe jest by taka osoba istniała
i była tak dziwnie zaburzona. A podobno kanwą były wydarzenia realne. On siebie
nie widział jako zabójcy, mimo że emocje opadały po afekcie i chyba musiał
sobie uświadamiać co uczynił. Dziwne, dziwne.
Mimo że fabuła wydaje się prosta, płytka,
nieskomplikowana i przewidywalna czyta się świetnie. Szybko wchodzimy w świat
przedstawiony, sympatyzujemy z postaciami i oczekujemy więcej. Apetyt rośnie w
miarę jedzenia (Na tropie).
Tę prawdziwość osobowości postaci, ten realizm rzeczywistości
uważam za największą zaletę tej książki. Plus dowcipne dialogi, co prawda mocno
okraszone, ale cóż taka specyfika roboty.
„Znasz facetów. Z
nimi trzeba ostrożnie, nigdy nie wiesz, kiedy strzelą fochem. To histerycy.”
Niesprawiedliwy jest osąd jakoby w tej książce promowano
wszystkich mężczyzn jako obleśnych zboczeńców z zadatkami na gwałcicieli albo
zabójców. Ja nie odnoszę takiego wrażenia mimo że jako kobietę dotyka mnie
bardzo tematyka tej książki i bezmyślna przemoc wobec kobiet (chociaż nie ma
przecież przemocy usprawiedliwionej! użyłam słowa bezmyślna, bo niestety nasz
Grzesio to cymbał jest).
„Wszyscy mają swoje
wewnętrzne demony, niektórzy tracą nad nimi kontrolę” i kluczowym jest
słowo, niektórzy. Nie wrzucajmy wszystkich mężczyzn do jednego wora. Aczkolwiek
fajnie byłoby gdyby przeczytały tę książkę wszystkie młode kobiety w celu zapoznania
się z takim typem obślizgłym, który czarować potrafi. Niech przeczytają ku przestrodze!
Ocena : 6,5 / 10
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona .
Magdalena Sz L
Koniecznie muszę zapoznać się z twórczością tego autora :)
OdpowiedzUsuńPisze ciekawie, w taki świeży sposos. We własnym stylu.
OdpowiedzUsuń