![]() |
[źródło] |
lodu i ognia" czy "Zwiadowców". No cóż, żadnej z wyżej wymienionych książek nie czytałam, a mimo to pokochałam historię ośmioletniego chłopca, która została opisana na kartach "Trucicielki królowej".
Mimo że tytuł podpowiada nam, że główną bohaterką będzie dziewczyna, to jednak fabuła kręci się wokół wcześniej wspomnianego chłopca – Owena Kiskaddona, który staje się zakładnikiem samego króla Ceredigionu. A wszystko przez zdradę, której dokonał ojciec Owena, a może bardziej precyzując, dlatego że za późno zdecydował się, po której ze stron stanąć w czasie bitwy. Czego król Severn, postrzegany przez swój lud, ale także przez inne kraje, jako tyran i uzurpator, który zabił swoich bratanków, nie wybacza. Diuk Marchii nie ma innego wyboru jak tylko oddać swojego syna pod opiekę uzurpatora, mając świadomość, że może zginąć tak jak jego najstarszy syn. Ale też mając nadzieję, że dzięki temu poświęceniu może być jedyną osobą z rodziny, która przeżyje. Wiadomo jednak, że jeśli nic albo nikt nie pomoże Owenowi wydostać się z Królewskiego Źródła, cały ród Kiskaddonów zniknie z powierzchni Ziemi w ciągu jednego miesiąca.
Bardzo zauroczył mnie pierwszy rozdział, w którym poznajemy relację chłopca ze swoją matką. Dowiadujemy się, że przy narodzinach chłopca zdarzył się cud i to, że żyje jest zasługą boskiej interwencji. A jedyną oznaką tego incydentu jest biały pukiel włosów, tak bardzo odcinający się na tle ciemnej burzy loków.
"Zbyt wielu ludzi się boi. Chcą, żeby młodość trwała wiecznie. Gorzko narzekają, kiedy przychodzi choroba. Ale świat nieustannie się zmienia i różne są koleje losu."
"Zapamiętaj to sobie. Nigdy nie pozwalaj, żeby inni myśleli za ciebie."
Po kilku dniach od przeczytania książki nadal lubię tę historię i czasami zastanawiam się nad pewnymi jej aspektami czy też intrygami, które były tak fantastycznie przemyślane, co jest ogromnym fenomenem, bo zawsze po przewróceniu ostatniej kartki odkładałam powieść na półkę, nie wracając do niej nigdy później, nawet myślami. Jest to reguła z wyjątkami, a może raczej zwyczaj, ale tylko z kilkoma. Autor od początki nie atakuje nas całą masą bohaterów, ich przeszłością czy nadmierną akcją. Wszystko wprowadza powoli, każdy element następuje po sobie i tak dalej. W pewnym momencie to wkurza. Miałam wrażenie, że ciągle dzieje się to samo i z niecierpliwością czekałam na rozwinięcie akcji, które następowało. Tylko w bardziej zwolnionym tempie.
Ale najbardziej spodobały mi się "przerywniki" pojawiające się raczej regularnie po każdym rozdziale w postaci notatek królewskiego szpiega, które może nie były zabawne, ale był naszpikowane mądrościami. Dzięki nim można było trochę "odpocząć" od zawiłej fabuły, a jednocześnie poznać radę od osoby tak dużej rangi. Ekstra.
Podsumowując, książkę Jeffa Wheelera polecam każdemu. Naprawdę. Niezależnie od tego czy jest się fanem "Zwiadowców" czy po prostu lubi się dobre fantasy połączone z nutką czegoś innego. Ta powieść porwie serce każdego, kto oczekuje dobrze wykreowanych postaci, fajnej historii czy też mądrych cytatów, które będzie mógł w trakcie czytania zaznaczać. Jest ona warta każdej poświęconej na czytanie sekundy.
Ocena: 9/10
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Jaguar.
Klaudia Korytkowska
Wiem juz komu moge ta ksiażke polecić ;D
OdpowiedzUsuń