Chyba każdy z nas widział film
albo bajkę, której bohaterowie przenosili się w czasie albo po prostu marzyli o
wynalazku, który mogłoby nam to umożliwić. Dziecięce marzenia, jak wiadomo, nie
są karalne, a żaden młodzian nie skonstruuje wehikułu czasu, który działaby tak
naprawdę, a nie tylko w wyobraźni kompanów do zabawy oraz samego wynalazcy.
Jednak co by się stało gdyby znalazła się osoba na tyle inteligentna, aby
potrafiła stworzyć machinę, która umożliwiłaby nam podróże w czasie?
Nathan jest młodym fizykiem,
który odnosi wiele sukcesów i jest piekielnie inteligentny. Pewnego dnia dokonuje
fascynującego odkrycia – znalazł sposób na przeniesienie się w czasie o ułamek
sekundy. Jednak podczas świętowania z żoną swojego sukcesu, oboje zostają
porwani przez ludzi, którzy chcą dostać w swoje ręce plik z wszystkimi
obliczeniami fizyka. Początkowo Jenna nie rozumie, dlaczego ludzie aż tak
bardzo pragną stać się posiadaczami wynalazku Nathana – przecież wysłanie
czegoś wstecz o niespełna ułamek sekundy wydaje się kompletnie nieprzydatne. Po
dłuższym czasie kobieta zaczyna dostrzegać konsekwencje używania tego wynalazku
i coraz bardziej zdaje sobie sprawę, że nie powinien trafić w niepowołane ręce.
Czy uda się powstrzymać złych ludzi, którzy pragną wykorzystać odkrycie
Nathana?
,,Ludzie to węże. Skoro nawet Bóg został zdradzony przez anioła –
Szatana, który został wygnany do piekieł – każdy człowiek mógł w dowolnym
momencie okazać się zdrajcą.”
Sam pomysł na książkę okazał się
naprawdę świetny, bo można było go ciekawie rozwinąć, co oczywiście autor
zrobił. Spojrzałam również na notkę biograficzną, która powiedziała mi, że jest
on naprawdę wykształconym człowiekiem, chociaż nie w dziedzinie fizyki. Jednak ma
do czynienia z nauką i potrafi logicznie myśleć, co było widoczne w jego
książce, która jest pełna fikcji literackiej, ale naprawdę świetnie stworzonej.
Całość jest ciekawa, naprawdę
dużo się dzieje i autor potrafił zaciekawić czytelnika, sprawić, że zostanie on
z nim na dłużej. Fabuła jest odrobinę zagadkowa, ale dzięki temu
nieprzewidywalna i intrygująca.
Muszę przyznać, że początkowo nie
mogłam się wczuć w całą historię, chociaż mnie zaciekawiła. Coś w tym wszystkim
mi nie grało, ale myślę, że z biegiem stron, po prostu przyzwyczaiłam się do
stylu autora i tego jak przedstawiał informacje.
Jak już wyżej wspomniałam, w
książce sporą rolę odgrywa fizyka i w ogóle nauka. Przy tej kwestii warto
zatrzymać się na trochę dłużej. Jestem osobą, która nie zna ani jednego wzoru
czy regułki związanej z tą dziedziną nauki. Kilka spraw przysporzyło mi
trudności, sam tok myślenia autora był dla mnie dość skomplikowany, chociaż
myślę, że jego pomysły były bardzo trafne, a cała koncepcja trzymała się kupy,
bo oczywiście stanowi fakcje literacką, więc nigdzie nie mogłam sprawdzić czy
mówi prawdę. W całości jest kilka dłuższych fragmentów, które mówią typowo o
nauce, wynalazkach i podróżach w czasie, ale nie dominują one fabuły, więc
można je spokojnie przetrwać, nawet jeśli nas nudzą lub są średnio zrozumiałe.
,,Detektyw musiał przyznać, że niekoniecznie spodziewał się uwięzienia
w najpotężniejszej twierdzy Ameryki.
Westchnął. Może jednak sprawy zdradzających małżonków nie były takie
złe.”
Akcja ogólnie rozgrywa się w przyszłości
(wnioskuję po tym, że gdzieś tam między wersami wypatrzyłam datę 2020), ale w
dość niedalekiej. Całość ma w sobie trochę science – fiction, za którym nie
przepadam i raczej unikam książek z tego gatunku, ponieważ przeważnie nie
potrafię się w nie wczuć i zrozumieć zawiłych teorii. Jednak w przypadku
,,Ułamku sekundy” autor nie skupiał się na opisywaniu przedziwnych technologii,
a raczej poświęcił czas na opisywanie jednego wynalazku i tworzeniu ciekawej
oraz dynamicznej akcji.
Co mi się nie podobało… Raczej
mało było takich rzeczy i chyba nie będę o nich wspominać, bo to tylko
szczególiki, które nie zaniżyły komfortu czytania. Jedynie mam zastrzeżenia do okładki, ponieważ
wydaje mi się nie trafiona. Sugeruje ona raczej, że dostaniemy w swoje ręce
lekki romans, a nie powieść pełną akcji i nowoczesnej technologii. Owszem, po przyjrzeniu
się dostrzegłam zarys zegara w tle, ale na pierwszy rzut oka jest on właściwie
niewidoczny. Ale wiadomo – nie wolno oceniać książki po okładce.
,,- Wiem, że zawsze byli tacy, którzy z zasady odrzucali postęp. Którzy
myśleli, że jeśli człowiekowi pisane byłoby latać, dostałby skrzydła. My, jako
naukowcy, musimy myśleć dokładnie na odwrót. Jeżeli człowiek nie miałby latać,
nie dostałby umysłu zdolnego wynaleźć samolot.”
Na samym końcu autor wyjaśnia
kilka kwestii, komentuje fakty oraz fikcje, która jest wytworem jego wyobraźni.
Dzięki temu zwykły śmiertelnik może oddzielić prawdę od wymysłów stworzonych na
potrzebę tej książki.
,,Ułamek sekundy” to książka,
która intryguje od pierwszych stron, ale może nie wszystkim przypaść do gustu. Całość
opiera się na nauce, chociaż autor skupia się również na innych wątkach,
dynamicznej oraz ciekawej akcji i dzięki temu książka jest po prostu bardziej
przystępna. Mi się podobała i mogę ją polecić.
Ocena: 8/10
Za możliwość przeczytania
dziękuję Wydawnictwu NieZwykłemu
Patrycja Bomba
Muszę zapamiętać ten tytuł i po niego sięgnąć w wolnym czasie... A okładka faktycznie może bardzo zmylić :/
OdpowiedzUsuńCzytałam i również podobała mi się. Autor poruszał nieraz ciężkie naukowe kwestie, a udało mu się przedstawić to w zrozumiały i przyjemny sposób. Co do okładki też się zastanawiałam czemu akurat taka sugerująca powieść obyczajową czy romans. Ale widać, ktoś miał w tym jakąś koncepcję. :)
OdpowiedzUsuń