
Czytam, jestem na stronie 40. I myślę sobie, jak ja udźwignę kolejne 300? Bo to jest prawdziwe, piękne i bolesne, do bólu rzeczywiste, życiowe. W dzisiejszej rzeczywistości, niestety, ta cholerna choroba dotyka, chyba mogę śmiało napisać, każdego. W rodzine, wśród przyjaciół, znajomych, rodzinie znajomych. Niby gdzieś obok ale jednak dotyka każdego z nas. Uzależnienia wszelakie to również ogromny ból naszej cywilizacji.
„Powiedział, że to chemioterapia i leki
przeciwbólowe zwalniają przepływ neuroprzekaźników pomiędzy synapsami łączącymi
poszczególne neurony istoty szarej mojego mózgu, co spowalnia procesy myślowe.”
Zdanie które główny bohater zapisał i przyczepił do lodówki próbując zrozumieć
to co się z nim dzieje.
Wszyscy czworo bohaterowie doświadczają w swoim życiu trudności, stają nagle na
przysłowiowym zakręcie zupełnie nie wiedząc co robić dalej. Każde inaczej
probuje sobie radzić z przeciwnościmi. Obserwujemy skrajnie różne życiowe
postawy, definiowane nie tylko charakterem, usposobieniem, ale też ich ogólną sytuacją
życiową i w dużej mierze napotkanymi na drodze ludźmi i relacjami z osobami
obecnymi w ich życiu.
Marcin
i doktor Wroński, a nie wbrew pozorom Weronika, są osobami wręcz nierealnymi.
Czy tacy ludzie w ogóle istnieją? No właśnie dlaczego w dzisiejszym zwariowanym
świecie łatwiej nam spotkać potomkinię czarownicy niż życzliwego, oddanego swej
pracy i uczniom nauczyciela czy zainteresowanego i walczącego o pacjenta
lekarza.
"
- Żaden człowiek nie ma prawa zabierać
życia drugiemu człowiekowi.
- A jeżeli
ten drugi człowiek tego chce? Jeżeli to robi w imię miłości?"
To
trudne pytania zadawane sobie przez ludzi dotkniętych chorobą, ich rodziny,
najbliższych.
Pytania
na które nie ma jednej odpowiedzi i na pewno nie ma dobrej odpowiedzi. Książka
nie rozstrzyga tych dylematów, ale pokazuje, że nie one powinny nas definiować,
decydować o naszym zagubionym losie. Te dylematy to jedynie element naszej
egzystencji, na pewno nie powinny spowalniać naszej drogi, unieruchamiać,
odbierać zdolność myślenia i działania.
Autorka pisze – jakże trudno mi znaleźć słowa które ubiorą moje myśli – Autorka pisze właściwie takie banały, to co odczuwają i myślą chorzy, uzależnieni, rodzice, partnerzy. Opisuje tylko rzeczywistość. Normalność szarego dnia w szpitalach, w blokach, willach, w pensjonatach, kamienicach, kawiarenkach i parkach. Robi to w niepokojąco mistyczny sposób. Krótkie zdania nadają tempo, odbierają dech. Cudowne, piękne, bolesne – powtarzam się – ale nie wiem jak opisać te emocje. Trzeba przeczytać. I już. Bo proza Pani Jolanty Kosowskiej sprawia że nieszczęścia tracą na swojej intensywności, problemy tracą na znaczeniu, świat wydaje się do ogarnięcia, lęki mijają, wraca wiara, że wszystko musi być dobrze.(„Wróć do Triory”)
"Wróć
do Triory" mimo że porusza naprawdę trudne tematy, tak naprawdę nie jest o
umieraniu. Wręcz przeciwnie jest optymistyczną, dającą nadzieję, przedziwną,
magiczną opowieścią o potędze miłości.
Może
wydawać się za ta recenzja to czysty bełkot, mnie się też tak wydaje, te zdania choć piękne i prawdziwe to może nieco banalne.
Każde z nich miało sens ale razem jakby pozbawione sensu. Nie widziałam celu,
nie widziałam co też przeczytanie tej książki może wnieść do mego życia, do
mego myślenia. Dopóki nie wybrzmiało ostatnie zdanie. Nagle zrozumiałam, nagle
poczułam się uszczęśliwiona, że trafiła w moje ręce. Na pewno nie jest banalna,
bez znaczenia. I ktoś powie - ot fikcja literacka, takie rzeczy się nie
zdarzają - być może, ale skąd wiesz co się wydarzy, jeśli pozwolisz sobie na
wiarę.
Ocena : 7,5 / 10
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Novae Res.
Magdalena Sz L
.
Sięgam również po książki, które poruszają ważne tematy i które potrafią wywołać emocje. Myślę, że z tą tak by właśnie było. Dopisuję tytuł do swojej listy.
OdpowiedzUsuńCieszę się :)
Usuń