![]() |
źródło |
ględzących rodziców o codziennym myciu, przebieraniu, praniu, szczotkowaniu zębów, myciu rąk przed jedzeniem, czy – o la boga! – sprzątaniu. Pełna humoru, zwrotów akcji, niesamowita przygoda paczki dzieciaków, która przypadkiem podczas wakacyjnego szwendania przenosi się do nieznanej sobie krainy. Pech, czy też los chciał, że każde z nich trafiło w zupełnie inne miejsce tego świata. Czy to był przypadek? O tym przekonacie się czytając ich przygodę. Z każdego spotkania, z każdej sytuacji można coś wynieść pouczającego i niekoniecznie w temacie umoralniającym, jak to ważne jest zachowanie higieny. Co to, to nie, przecież to młodych czytelników wcale nie interesuje, w książce mamy ważniejsze sprawy. Przykładowo przetestujemy nasze zaufanie do obcych, to, czy warto komuś pomagać, ile jesteśmy w stanie zaryzykować dla najbliższej osoby, czy umiemy wybaczać, że przesada w żadną stronę nie jest dobra, że udając kogoś, wcale nim się nie staniemy, że nie powinniśmy wszystkich wrzucać do jednego worka, że uciekając od problemów nie przyczynimy się do ich rozwiązania, jak i że ryzykując swoim życiem, możemy zranić kogoś bliskiego. Wszystkiego naturalnie nie jestem w tej chwili w stanie Wam napisać, dobrze jest przekonać się samodzielnie podczas lektury, którą notabene czyta się błyskawicznie.
Mam mieszane uczucia wobec tej pozycji. Z początku czytało mi się trochę
opornie, na szczęście po chwili zdołałam się naprawdę wciągnąć i
docenić przewrotność wykreowanego świata Fetoru, byłam bardzo ciekawa,
jak to wszystko się rozwinie. Niestety, gdzieś w ¾ książki akcja zaczęła
nagle niedorzecznie wręcz przyspieszać i wszystko szło po łebkach. Na
siłę nadchodziły zmiany, byleby powtórzyć pewien z góry założony
schemat, a i dzieciaki jakoś trochę sztucznie zaczęły się momentami
wypowiadać.
Myślę jednak, że pozycja jest warta uwagi. Obfituje w ciekawe
słownictwo, zdania są ładnie zbudowane, Kraina Fetoru i jej zasady dają
niecodzienny obraz i ucieszą podczas czytania chyba każde starsze
dziecko – przynajmniej rozbawią, albo obrzydzą. Każde miejsce i ich
nazwy, napotkani wrogowie, czy sprzymierzeńcy są charakterystyczni,
potrafią zaintrygować, chętnie o nich czytałam, postawy bohaterów
również były wiarygodne i miło się czytało. Niestety, jak na początku
wszystko szło pewnym tempem, bardziej rozbudowana była historia z
perspektywy jednego z bliźniaków, tak później wszystko nienaturalnie
szybko było opisywane na malej ilości stron. Tak, jakby autor się
rozpisał i nagle zdał sobie sprawę, że jego książka powinna się zaraz
zakończyć. Wielka szkoda.
Książka zawiera sporo kolorowych ilustracji, idealnie odwzorowujących
bohaterów oraz zwiedzany przez nich świat. Pomaga to się wczuć w
niezwykły dość klimat, a książka, jako iż dla dzieci, to zyskuje na tym
dodatkowo umilając im czytanie. Na pewno na dwóch ilustracjach wynikła
mała nieścisłość w stosunku do treści, opisywany mężczyzna miał złote
zęby, na obrazku śnieżnobiałe, na innym Paco szedł ze związanymi rękoma,
zaś w treści nie było o tym wzmianki. Poza tym raczej wszystko jest
idealnie ukazane, a ilustracje są naprawdę super. Skoro jestem przy
temacie małych błędów, to na początku historii zakradł się jeszcze
jeden, który przyprawił mnie o niemałą wesołość. Otóż jedna z
dziewczynek, 7-letnia Mar, ma… pięćdziesiąt centymetrów wzrostu. Cóż,
moja córka urodziła się większa, na pewno to błąd w druku. Jedynie czego
żałuję, to tego, że jest w miękkiej okładce, wolę wydania w twardej
obwolucie.
„Barbarzyńcy w Krainie Fetoru” to dobra książka, nie przemyca złych
treści, nieakceptowalnych zachowań, nie przyklaskuje cwaniactwu,
egoizmowi, bezrefleksyjnemu zachowaniu. Merytorycznie jestem z niej
zadowolona, żałuję jednak tego późniejszego pośpiechu. Niemniej jednak
chcę przestrzec osoby, które są wrażliwe na pewne tematy. Otóż w treści
jest poruszony wątek kanibalizmu (coś a'la "Jaś i Małgosia", jednak bez
Baby Jagi i Jasia), jak i groźba poderżnięcia gardła chłopcu (proces w
sądzie i prawdopodobny wyrok, by ocalić świat). Dla mnie nie są to wątki
szokujące, ani wcale nowe, lecz wiem, że to dla wielu osób problem i
nie czytają dzieciom nawet baśni. Także mając powyższe na uwadze, należy
dostosować lekturę adekwatnie do wieku czytelnika i tematów, jakie już
miał poruszone w swym księgozbiorze, czy też po prostu własnych
predyspozycji. Ja cieszę się, że mój syn będzie mógł zapoznać się z tą
pozycją, myślę, że podświadomie sporo rzeczy może z niej wyciągnąć. Dla
mnie lektura była przyjemnością, czuć, że nie jest to polski autor i
możemy się zapoznać z innym stylem pisania – ja to tak odbieram.
Ocena 7/10
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka
Ula Wasilewska
0 komentarze:
Publikowanie komentarza