
„Dixit” to zdecydowanie gra rodzinna,
chociaż nic nie stoi na przeszkodzie, aby grały w nią same dzieciaki, lub
dorośli w gronie znajomych. Minimalna ilość graczy, to trzy osoby, przy czym
dla tylu osób zasady są odrobinkę zmodyfikowane. Najwięcej sześciu graczy może
zasiąść do gry.
Ważną składową tej pozycji jest jej
oprawa graficzna, gdyż operujemy w niej pięknymi kartami z różnorodnymi
ilustracjami, na podstawie których uruchamiamy swoją wyobraźnię i zostajemy na
chwile narratorami. Samo rozpakowywanie i przygotowywanie się do gry sprawiło
mi dużo przyjemności. Możecie się śmiać, ale trochę zeszło mi czasu na same
podziwianie pudełka, ale wiadomo, że to wnętrze powinno skupić naszą największą
uwagę.
Bardzo fajnym rozwiązaniem jest umieszczenie
planszy w środku pudełka od gry, jak dla mnie to oszczędność miejsca i przy
okazji ciekawa plansza z małym stawem pośrodku. Zaczynając, każdy z graczy
wybiera po jednym pionku króliczku i ustawia na numerze 0. Następnie przydzielamy
każdemu graczowi odpowiednią ilość żetonów z numerami – tutaj kierujemy się
zasadą, ilu graczy, tyle numerków z wyjątkiem 3-osobowego wariantu gry, gdzie
dajemy aż po pięć.
Na koniec pozostaje nam już tylko rozdać
graczom karty, jeśli gra co najmniej czterech graczy, to naszą rękę tworzy po 6
kart, jeśli gramy w trzy osoby, ręka ma 7 kart. Bardzo ważne jest, aby nikomu
nie pokazywać swoich kart.
Zasady są banalnie proste, lecz
wymyślenie czegoś, szczególnie nie zbyt oczywistego, ani zbyt trudnego nie jest
taką prostą sprawą. Jednakże jest tak, jak autor zapewnia, im więcej gramy, tym
lżej idzie i instynktownie – wystarczy się przełamać i chcieć dobrze bawić. Bo
właściwie dobrej zabawy tutaj nam nie zabraknie.
Grę zaczyna osoba, która jest chętna i
jako pierwsza wymyśli jakieś hasło do jednej ze swych kart. Zostaje wtedy
Narratorem i mówi pozostałym graczom swoje skojarzenie z wybraną kartą – może to
być naprawdę cokolwiek: tytuł filmu, cytat z książki, melodia z reklamy,
piosenka, parę słów, przysłowie, gesty… Właściwie śpiewanie, gestykulowanie,
czy nucenie są opcjonalnym wariantem gry, jednakże ciężko nam bez tego by było,
w naturalny sposób przeniknęło to do naszego stylu gry. W instrukcji zachęcają
nas, abyśmy wymyślali również własne warianty rozgrywki.
Kiedy Narrator wyjawi pozostałym graczom
swe skojarzenie, czeka na karty od reszty osób, ponieważ pozostali muszą wybrać
ze swej ręki jedną ilustrację, która ich zdaniem najbardziej pasuje do
usłyszanego skojarzenia. W wariancie na trzy osoby, gracze przekazują po dwie
karty. Narrator miesza je i wykłada odkryte na stole. W tym momencie
gracze muszą zagłosować za pomocą swoich żetonów z numerami na kartę, która ich
zdaniem należy do Narratora. Robią to w taki sposób, że kładą zakryty dla
innych graczy żeton przed sobą o numerze zgodnym z numerem wyłożonej karty. W
momencie, gdy wszyscy prócz narratora oddadzą głos, odkrywamy żetony i liczymy
punkty.
Punktacja:
- jeśli wszyscy zgadli kartę narratora,
lub nikt jej nie odgadł, to otrzymują po 2 punkty, a narrator 0
- każdy gracz, na którego omyłkowo
zagłosowano dostaje po 1 punkcie za głos
- jeśli słusznie odgadł ktoś kartę (ale
nie wszyscy gracze) to dostaje z narratorem po 3 punkty
Kolejna ważna zasada jest taka, że nie możemy
głosować na własne karty.
Po podliczeniu punktów przesuwamy swoje
pionki i dobieramy karty do ręki. Teraz narratorem zostaje gracz po lewej, zaś
gra kończy się, gdy ktoś dobierze ostatnią kartę ze stosu. Wygrywa osoba o
największej ilości punktów.
Wspominałam o pięknym wydaniu kart, są
całkiem spore i bardzo ciekawe. Każda jest zupełnie inna, nieoczywista i można
mieć do niej mnóstwo skojarzeń. Ogromne plusy, jako, że gra w końcu na kartach
się opiera. W mym osobistym odczuciu niektóre z nich były trochę brzydkie, lub po
prostu średnie, jednakże o gustach się nie dyskutuje. Przeglądałam w internecie
zdjęcia kart z dodatków i niektóre zapierają wręcz dech w piersiach, możliwe,
że bardziej przypadły mi do gustu poprzez poruszaną tematykę. Wydają mi się niektóre
o niebo lepsze od podstawy! Chociaż w grze z tymi, co mamy, bawimy się naprawdę
przednio. Stosunkowo łatwo jest coś do nich wymyśleć, niemniej jednak, gdy
chcemy zdobyć jak najwięcej punktów, trochę się główkujemy, co by tu
powiedzieć.
Najfajniejsze dla mnie w tej grze są
momenty po odkryciu wszystkich kart, gdy już wiemy, która została zagrana przez
narratora. Jeśli gramy w gronie, którym gra przypadła do gustu, zaczynają się
ciekawe dyskusje. Takie mniej, lub bardziej poważne, trochę śmiechu, albo nawet
i czasem za dużo. Cóż, jak dobry humor się włączy, to i skojarzenia są podawane
całkiem przewrotnie i na wesoło. Spotkałam się z rozgrywką bez spiny na punkty,
byle zrobić jak najweselej, ale wciąż z sensem.
Generalnie jestem bardzo zadowolona,
ponieważ zasady gry są banalnie proste i można zacząć grać z każdym niemalże z
marszu. Nawet z osobami, które zbytnio, albo wcale nigdy w nic nie grały.
Naturalnie, jeśli maja ochotę zagrać, to żaden problem. Bardzo łatwo wciągnęliśmy
do zabawy dziadków, a jako, że w swym towarzystwie czujemy się doskonale, nikt nie
krępował się czasem coś zaśpiewać, czy zrobić głupią minę.
Zdaję sobie sprawę, że nie jest to też
gra dla wszystkich, bo jej prostota, albo się sama broni i przypada do gustu,
albo lekko nudzi i nie zachęca do zabawy wcale. U mnie w domu pozycja się
sprawdziła, syn bardzo często przynosi pudło i prosi byśmy z nim zagrali (ma 9
lat). Takie granie ma dużo pozytywów dla rozwijania wyobraźni, skojarzeń,
ćwiczenia pamięci, ale też szukania szybko rozwiązań najlepszych w naszej sytuacji.
Nie jest to moja ulubiona gra, aczkolwiek tego typu wiedzie u nas zdecydowanie
prym. Dobre i przyjemne ćwiczenie z dziećmi, oraz niezobowiązująca, przyjemna
zabawa z pretekstem do różnorakich dyskusji ze znajomymi. Bardzo bym chciała
mieć kilka dodatków, bo są obłędne. Czasem najprostsze gry są najlepsze.
Ocena 8/10
Za możliwość zagrania dziękuję
Wydawnictwu Rebel
Ula Wasilewska
bardzo lubie tę grę :)
OdpowiedzUsuń