![]() |
źródło |
Nareszcie jest! Drugi tom komiksu
„Kajtek i Koko w kosmosie. Twierdza tyrana” w końcu trafił w moje ręce. Mogę
się tylko cieszyć, że syn jest na wakacjach z dziadkami w Mikołajkach i nikt
nie wydrze mi teraz lektury z rąk. Nie ukrywam jednak, że cieszę się na samą
myśl, jak zareaguje moje dziecko, gdy wróci, a w jego pokoju będzie czekał na
niego bardzo lubiany komiks. Jeśli ktoś nie czytał poprzedniej recenzji tomu 1,
to zapraszam tutaj: KLIK!
Tak, jak w pierwszym tomie, wydanie
podzielone jest na dwie części, tutaj mamy „Twierdzę tyrana” oraz „Kosmicznych
piratów”. Nasi bohaterowie wyruszają z pomocą robota typu Mepron 18 do bazy
tyrana Zarzura z zamiarem jego zniszczenia. Oczywiście nic nie idzie gładko, co
implikuje bezustannie zabawne sytuacje. Podczas przygód ich życie niemal
ciągle jest zagrożone. W bazie pomaga im do pewnego czasu zaprzyjaźniony
robot, a gdy wydaje się, że ujdą cało z jednej katastrofy, to niespodziewanie
nadchodzi atak z drugiej strony. Wylądują przez to awaryjnie na nieznanej planecie,
gdzie będą starać się odnaleźć resztę sprzymierzeńców z innego statku.
Naturalnie nie wszyscy mieszkańcy planety są pokojowo nastawieni i będziemy
świadkami przeróżnych, groźnych incydentów. Nie raz w tym komiksie Koko
zapłacze nad przyjacielem, na szczęście zawsze wiemy, jak to się kończy.
Zdradzę Wam, że najbardziej przypadł mi
do gustu cały wątek z kosmicznymi piratami w drugiej części. Byłam niemało
zaskoczona go czytając, naprawdę bardzo pozytywnie zaskoczona. Niesamowicie
przewrotnie ujęty temat dyskryminacji kobiet, zniewolenia, uprzedmiotowienia,
przy czym w sposób lekki i zabawny, że dzieciaki pośmieją się w głos. Widać,
jak na dłoni całą niesprawiedliwość dzięki odwróceniu perspektywy i tylko
dlatego ten zabieg tak doskonale się udał. Naprawdę każdy kadr dawał do
myślenia, wszelkie reakcje, zwyczaje, cały zamysł. Mogłoby to być
seksistowskie, jednakże zrobione jest tak sprytnie, tak niewinnie, że obrazuje
dla chętnych istniejący w wielu rodzinach i miejscach na świecie problem z
brakiem równouprawnienia, wolności wyboru i działania. Dzieci pośmieją się z prostszego przekazu. Naturalnie wątek z
kosmicznymi piratami w końcu się wyczerpuje i przechodzimy z bohaterami dalej,
pakując się w kolejne kłopoty, które zaprowadzą nas na następną, przedziwną
planetę, gdzie zagrażać im będą zupełnie inne stworzenia.
Mimo utartego schematu, kabała-ratunek,
to jednak wszystko dzieje się w taki nieprzewidziany sposób, kończy się tak
ciekawie, rozwiązania są interesujące, wszelkie zagrożenia inaczej
przedstawiane, nie ma identycznych sytuacji. Wyobraźnia autora zaskakuje
pomysłowością i dużą dawką humoru, takiego prostego, sytuacyjnego, jak i lekko
sarkastycznego, czy też w formie niemal potocznych sucharów. Bawiłam się doskonale,
moja rodzina również. Komiks wart zakupu i powrotów, ja zaraz wezmę się za
niego ponownie, bo wciąż nie mogę wyjść z podziwu, a czyta się kosmicznie
szybko.
Wydanie jest świetne, okładka miękka,
jednakże wytrzymała, druk oraz kolory są czyste, idealnie wpasowujące się w
cały klimat serii. W przygotowaniu są kolejne dwa tomy, które będą bawić
kolejne pokolenia. Będą to: „Przyjaciel Jol” oraz „Planeta automatów”. Czekam z
niecierpliwością.
„Kajtek i koko w kosmosie. Twierdza
tyrana” to wspaniały klasyk polskiego komiksu w przepięknej, odświeżonej
formie. Cieszy oko podczas czytania, jak i oglądania na półce. Przygody wciąż
są zwariowane, akcja pruje do przodu i obfituje w multum niespodziewanych,
bardzo ciekawych zwrotów. Humor wciąż ten sam, bohaterowie schematyczni i nie
wychodzą poza swoje role, jednak tego właśnie się od nich oczekuje. Śmiem
twierdzić, że przy drugim tomie bawiłam się jeszcze lepiej. Gorąco polecam.
Ocena 10/10
Za możliwość przeczytania dziękuję
Wydawnictwu Egmont
Ula Wasilewska
0 komentarze:
Publikowanie komentarza