
I nie jest to bezpodstawne podejście, gdyż jakość części pozycji pozastawia wiele do życzenia –
głównie w kwestii merytorycznej jak i kwestii przedstawiania
świata. I tak wychodzi teraz ze mnie fanboy, który wolał stare książki, ale cóż były po prostu lepiej napisane.
Wracając do Ostatniego Jedi. Jason
Fry daje nam to czego brakuje w filmie. Poszerza punkt widzenia i
przenosi go na poszczególnych bohaterów, ba, nawet nakreśla nam
kilka scen które w filmie zostały pominięte, jak na przykład trzecia próba Rey czy też wspomnienia Luke’a, a także rozwija inne sceny
jak używanie mocy przez Księżniczkę Generał Leie Organę
Solo.
Dzięki podejściu autora do tematu
potrafimy zanurkować w psychikę nawet pobocznych postaci, które na
pierwszy rzut oka nic nie wnoszą, mam tutaj na myśli oficera mostka okrętu
dowodzenia Nowego Porządku lub są uważane za pokraczne(tak, mówię
tu o tobie Generale Hux). Dzięki temu zabiegowi wnikamy w ich
psychikę, a także poznajemy ich motywacje i rozterki. Ogólnie
celnym pomysłem jest umiejscawianie poszczególnych sytuacji i
przedstawianie ich z pierwszej osoby. Dzięki temu wysublimowanemu chwytowi literackiemu dostrzegłem, że Generał Hux ma motyw w tym co robi i że
patrzy na całość sytuacji znacznie szerzej niż nam pokazano to w
filmie, a nawet planuje co gdyby jednak wielkiego wodza Snoke’a
zabrakło. Daje nam to postać pełnią motywacji i ambicji – czego
o filmowej personifikacji powiedzieć zbytnio nie można.
Leia tak wiele już straciła [...]co jej powiedzieć. Że jej brat pogubił się w gorzkim żalu do samego siebie? Że po tym jak pomógł przywrócić równowagę Mocy, odciął się od niej i z uporem odmawiał reakcji na jej wezwania? Że był gotów umrzeć samotnie na skrawku lądu pośrodku nienazwanego oceanu na zapomnianej planecie podczas kiedy galaktyka płonęła?
Książka świetnie rozbudowuje też
wątek Luke’a i jego historii, wewnętrznych zmagań Mistrza. Jego
smutku oraz żałoby, która go trawi. Pokazuje nam to przez co
przeszedł i co doprowadziło go do punktu w którym spotykamy go w
filmie, rozwija też szalenie postaci Finna i Rose oraz ich
współpracy.
Rose która w moich oczach nareszcie
dostaje swoje 5 minut i w końcu ma podstawy do bycia wiecznie
uśmiechniętą optymistką. Widzimy także dlaczego jej postać była
tak istotna dla fabuły i jej zakończenia. Podczas takiej literaturyzacji filmu łatwo jest coś zepsuć, tutaj jednak autor wybrnął wzorowo i chwała mu za to. Książkę zdobią również fotosy z filmu, wydane na porządnym papierze, z krótkim komentarzem.
Żałuję
tylko, że książka ukazała się po filmie bo po jej przeczytaniu
odbieram film ciut lepiej niż jako samoistne medium tej historii. Moim skromnym zadaniem Rian Johnson powinien ją przeczytać, aby
zobaczyć co skopał w swojej wersji tej historii.
Mogę dodać tylko słowo
otuchy gdyż zasłyszałem, że Jason napisze jeszcze kilka historii w
tym świecie co naprawdę dodaje mi optymizmu – jak autor dobry to
książki też raczej dobre będą.
Generalnie świat nowych Gwiezdnych
Wojen potrzebował Jasona Fry’a, szkoda tylko, że nie pomagał on
złożyć scenariusza i filmu do kupy, gdyż mogliśmy otrzymać coś
niepowtarzalnego.
No, ale przynajmniej książka jest świetna, a reszta może pozostać w nadprzestrzeni.
No, ale przynajmniej książka jest świetna, a reszta może pozostać w nadprzestrzeni.
OCENA 9/10
Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Uroboros.
~Adam Ochwat
0 komentarze:
Publikowanie komentarza