Podczas wojny ludzie byli
zmuszeni do podejmowania naprawdę trudnych decyzji, a bliskie znajomości
polsko-niemieckie były stanowczo potępiane. Jednak miłość to uczucie, które
jest kompletnie niezależne od sytuacji politycznej. Los bardzo często lubi
płatać nam figle, unieszczęśliwiać i sprawiać, że musimy mierzyć się w problemami
tak poważnymi, że po prostu nas przerastają. Zdarza się, że musimy wywiesić
białą flagę i pozwolić, aby to osoby trzecie pisały naszą historię.
Książka opowiada o miłości między
oficerem niemieckim a siostrą zakonną, której rodzice są wielkimi patriotami i
nigdy nie zezwoliliby swoim dzieciom na związek z kimś nie będącym Polakiem.
Jednak tych dwoje daje się ponieść emocjom i owocem ich miłości jest syn, który
niedługo po urodzeniu zostaje oddany na wychowanie do obcych ludzi. Po wielu
latach poznaje prawdę o swoim pochodzeniu i gdy chce dowiedzieć się czegoś o
swoich rodzicach, wszyscy milczą. Dlaczego ludziom zależy, aby tajemnica jego
pochodzenia nie wyszła na jaw? Czy ma to związek ze skandalem, który mógłby
wybuchnąć, gdyby ludzie dowiedzieli się od romansie zakonnicy z niemieckim
oficerem?
,,Grzech – jakże on wspaniale smakuje. Pragnę grzeszyć w taki sposób,
mogę poddać się nawet diabłu, bylebym jeszcze mogła zasmakować obcowania z
Rudolfem. Chcę pójść najdalej, jak to możliwe, czuć go aż do bólu, byle tylko
był przy mnie najbliżej i jak najdłużej, i prowadził mnie do granicy rozkoszy,
którą sam mi wyznaczy.”
Na początku warto podkreślić, że
książka jest fikcją. Być może autorka inspirowała się jakąś historią (co moim
zdaniem trochę zasugerowała we wstępie), ale jej bohaterowie są wymyśleni i
nawet niektóre miejsca, w których toczy się akcja, są wytworem wyobraźni. Jednak
życie pisze przeróżne scenariusze i kto wie czy podczas wojny nie wydarzyła się
podobna historia?
Sam pomysł zasługuje na uznanie, ponieważ
autorka stworzyła interesującą fabułę, która od samego początku zaciekawia.
Szczerze mówiąc… Już sam tytuł i okładka przyciągnęły mnie do tej powieści. Po
prostu byłam ciekawa historii, ale także tego, jak zostanie ukazany kościół.
Ważne jest, aby ugryźć ten temat w odpowiedni sposób, żeby nikogo nie urazić,
ale także nie zdominować książki ględzeniem o Bogu i tych wszystkich zasadach. Zdarzyło
mi się czytać pewną powieść, która po prostu obrażała kościół i to w najgorszy możliwy
sposób, a to nie jest fajne. Na szczęście w wypadku ,,Syna zakonnicy” autorka
nie wydawała osądów i pokazała jasne, ale także ciemne strony tej instytucji,
nie zakładała z góry, że wszyscy są źli.
Akcja jest mało dynamiczna i to
może odrobinę przeszkadzać, ponieważ trochę mało się dzieje, opisy są dość
rozległe i autorka poświęca bardzo dużo czasu na poszczególne wątki. Z jednej
strony momentami nudziłam się, ale z drugiej – wciągnęła mnie ta historia i
chciałam poznać jej finał.
,,Nikt mnie nie zna, ukrywam swoją prawdziwą twarz pod maską matki
Judyty, bo chociaż kiedyś tak bardzo pragnęłam pogrzebać Amelię, ona wciąż we
mnie żyje. Stłamszona, oszukana i sponiewierana, a jednak niekiedy wychyla
swoją udręczoną twarz, by gorzko zapłakać.”
Cała treść jest podzielona na
dwie księgi. W pierwszej możemy przeczytać o wydarzeniach, które toczą się w
czasach współczesnych – czyli o tym jak Seweryn dowiaduje się prawdy o sobie i
walczy o to, co mu się należy. W drugiej poznajemy historię siostry Judyty i to
właśnie ta część książki bardziej mi się podobała, była wzruszająca, prawdziwa
i bardziej nieprzewidywalna. Cieszę się, że autorka właśnie w tej sposób
postanowiła nas zapoznać z przeszłością zakonnicy oraz jej kochanka, bo dzięki
temu mogła przekazać nam wiele informacji oraz emocji.
Styl pisania autorki jest bardzo
przyjemny, dzięki czemu całość czyta się bardzo szybko i lekko. Opisy są
wyczerpujące, momentami trochę się ciągną, ale dużo wnoszą do fabuły i
wyjaśniają naprawdę wiele kwestii, a także opisują emocje, z którymi zmagają
się wszyscy bohaterzy.
Jest w tej historii coś
wzruszającego, coś co powodowało, że współczułam bohaterom. Dużo wnosiły do
fabuły fragmenty z pamiętników siostry Judyty. Były pisane w pierwszej osobie,
przekazywały dużo emocji i pozwoliły mi wniknąć w jej duszę, poczuć smutek,
który przeżywała po stracie dziecka czy ukochanego, ale także radość ze spotkań
z Rudolfem czy pobytem w Paryżu.
,,Syn zakonnicy” to książka, która
bez wątpienia zasługuje na uwagę. Opowiada ona historię mężczyzny muszącego
walczyć o własną tożsamość, ale też znajdziemy w niej dużo bólu i smutku.
Autorka stworzyła wzruszającą fabułę, pełną zakrętów losu i cierpienia. Całość
wywarła na mnie naprawdę duże wrażenie, chociaż akcja nie należała do
dynamicznych i skupiała się bardziej na uczuciach niż wydarzeniach, co jednak
nie sprawiło, że lektura była nudna.
Ocena: 9/10
Za możliwość
przeczytania dziękuję Wydawnictwu Videograf
Patrycja Bomba
Mam tą książkę w swoich zbiorach i zastanawiam się nad jej przeczytaniem. Po Twojej recenzji na pewno zrobię to szybciej niż myślałam. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ;**
P.