![]() |
źródło |
„Wakacje z Lassem i Mają Co się nie zgadza” wprost
idealnie wpasowały się w czas, kiedy to mój syn pakował się na swój pierwszy
wyjazd z dziadkami do Mikołajek. Oczy po prostu mu się świeciły z radości, że w
końcu dostał upragnioną przecież pozycję. Trochę obawiałam się o jej stan, jak
będzie się prezentować po tych sześciu dniach letnich wojaży, niemniej jednak
jest to książka, która powinna swoje przeżyć. Dlaczego? Ponieważ nie jest to
standardowe wydanie z jedną powieścią.
W tej publikacji znajdziemy zagadki,
sudoku, szyfry, miejsce na wakacyjne znajomości oraz zbieranie odcisków palców
(sic!), wykażemy się bystrością, pamięcią, kreatywnym myśleniem, pokolorujemy
coś, a nawet spróbujemy przerysować, poznamy pyszny przepis na ciastka, wypełnimy
własną kartę z wakacji, króciutki psychotest i … zagramy w grę planszową! Tak,
to wszystko w jednej, małej, niepozornej książeczce.
Pozycja została na szczęście wydana w
twardej oprawie, ilustracje są specyficzne, ale mój syn je uwielbia – ja z
kolei się przyzwyczaiłam i nawet cieszą moje oczy. Mają swój niezaprzeczalny
klimat i doskonale komponują się na stronicach powieści. Czcionka wciąż jest
duża, doskonale nadająca się do czytania młodszym smykom, szczególnie tym, co
wprawiają się w samodzielnym czytaniu.
Naturalnie mamy
też świetną historię, która angażuje czytelnika do wspólnej zabawy z dziećmi w
książce. Przyznam szczerze, że sama odczuwałam wielką przyjemność z czytania
oraz zgadywania odpowiedzi. Dla dzieciaków jest to super zabawa i aż szkoda, że
takie krótkie te opowiadanie, bo pomysł przedni.
Akcja toczy się
w dniu przed rozpoczęciem wakacji. Dzieci zebrały się na auli w szkole, gdzie
pani dyrektor przedstawiła im trójkę wyjątkowych gości, którzy mają za zadanie
opowiedzieć coś o sobie. Nie są to byle jakie osoby, przyszła Barbara Palm
(dyrektorka muzeum), komisarz policji i pastor. Aby prezentacja przebiegała
ciekawiej, dyrektor szkoły zarządziła zabawę, otóż każdy z gości opowiadając
swoja historię, ma w niej przemycić jakieś kłamstwo, a dzieci mają je odgadnąć.
Swoją opowieść
zaczyna przemiły pastor, który przemyca mnóstwo zabawnych i niedorzecznych
informacji, które wywołują dużo śmiechu. Jest on typowym gadułą, także ciężko
mu było przerwać swą opowieść mimo, iż jego czas już się skończył. Kiedy
przyszło do zgadywania, dzieci podawały różne pomysły, a pastor bardzo się przy
tym cieszył. Ostatecznie nikt nie odgadł wielkiego błędu, który pastor w nim
umieścił. Ale, ale, my również nie uzyskujemy tak łatwo odpowiedzi! Mamy szansę
po każdej opowieści odgadnąć je samodzielnie, bo odpowiedź jest zapisana w
chmurce do góry nogami i znacznie mniejszą czcionką. W ten sposób, my również
się bawimy.
Następną osobą w
kolejce do mównicy jest dyrektorka muzeum Barbara Palm. Jej historia jest dosyć
krótka i obrazuje idealnie rozkapryszony charakter, ale też sprytnie ukrywa
błędną informację w swej opowieści. Żadne z dzieci nie podaje poprawnej
odpowiedzi, jednak w pewnym momencie Maja doznaje olśnienia i już prawie, by
wyznała swą teorię, ale ubiegła ją sama zainteresowana. Odpowiedź wprawiła
dzieci w doskonały humor i wszyscy wybuchają śmiechem.
Ostatni jest
komisarz policji. Jest on bardzo stremowany, nie przywykł do takich wystąpień
przed dużą publicznością. Jego historia jest naprawdę ciekawa, podobała mi się
jego odpowiedź na stwierdzenie dziewczynki. Jednakże nikt nie zgadł też jego
błędnej informacji, na wieść o której najbardziej ucieszył się… pastor. Jest on
doprawdy zadziwiająca osobą.
Ogromnie polecam tę pozycję wszystkim
fanom Lassego i Mai. Jest to świetna, bardzo rozrywkowa lektura, w sam raz na
kilka wolnych chwil. Dla mnie szkoda tylko, że takie krótkie było opowiadanie,
jednakże rozumiem, że to zgoła inna publikacja i ma na celu dostarczyć nam
jeszcze innych, bardzo ciekawych zajęć dla małych detektywów.
Ocena 9/10
Za możliwość przeczytania dziękuję
Wydawnictwu Zakamarki
Ula Wasilewska
Jaki zbieg okoliczności. Właśnie szukałam w sieci takiej książeczki bo syn ją zobaczył u sąsiadki córki i też zapragnął. Nie sądziłam, że jest ona tak popularna ;)
OdpowiedzUsuńFajne są te książeczki, które zawierają w sobie właśnie takie łamigłówki. Zawsze taki kawałek papieru będzie lepszy, niż to co preferuje większość rodziców dla swoich pociech - tablet.
OdpowiedzUsuńJa w dzieciństwie uwielbiałam "Reksio" i jego przygody. Jak chodziłam do szkoły myślałam, że bajki tego typu zanikną i zostaną zastąpione tymi na video. Szczęście, że są i takie uczące jak ta powyżej do dziś!
OdpowiedzUsuń___________
Lepsza strona edukacji