
Chciałoby się też wierzyć, że historia z którą zetkniecie
się za pośrednictwem tej książki, jest wyłącznie literacką fikcją. Że życie
nasze i innych jest przejrzystą, logicznie zapisaną kartą. A nasze wyobrażenia,
o tym, kim są nasi najbliżsi, znajomi, sąsiedzi jest niczym niezmąconą w naszym przekonaniu treścią. Czy oby na
pewno? Autorka w niemal mistrzowski sposób, dobitnie, choć z dozą subtelnej
nuty burzy ten spokój.
Tak samo zawirowała życiem Beaty, bohaterki, która po
nagłej śmierci rodziców, próbuje, na nowo odzyskać spokój u boku męża i w
towarzystwie jedynej już (jak jej się wydaje), pozostałej w rodzinie ciotki Matyldy. Niestety los
bywa nieprzewidywalny i przewrotny. Wypadek,
w którym zginęli rodzice Beaty nie jest, jak się wkrótce okazuje, przypadkowym, nieszczęśliwym zdarzeniem. Ktoś z premedytacją przyłożył do niego rękę.
Nie dość że głowę kobiety zaprząta więc tajemnica i chęć odszukania na własną
rękę sprawcy tragedii, to jeszcze, w tym samym czasie Matylda trafia do
szpitala. Do zadań Beaty wpisuje się teraz dodatkowo opieka nad domem i kotami ciotki. Być może
wszystko jeszcze poukładało by się w życiu naszej bohaterki, gdyby nie znaleziony
w domu krewnej pamiętnik. Zapiski, które wywracają jej życie do góry nogami,
burzą nie tylko upragniony spokój, ale
co najważniejsze – zaufanie do najbliższych, nawet Konrada. Sekretne zapiski czytane w
tajemnicy przed wszystkimi, ujawniają rodzinne tajemnice i tragedie. Wbijają tępy sztylet w serce i zostawiają potężne blizny. Są czarnym scenariuszem.
„Rzeczy, które odkryłam, mają się nijak do morderstwa. A może gdzieś tkwi jakiś związek, tylko ja we własnej ślepocie go nie dostrzegam”.„Tyle tajemnic, niedomówień, które nigdy nie zostaną wyjaśnione”.
Lektura pamiętnika staje się dla Beaty niczym narkotyk.
Przeraża, rani, niszczy ale brnie w jego treść jak w amoku. Beata wie że nie ma
już odwrotu. Wytrzyma do końca. Chce poznać cała prawdę o własnej rodzinie, o
ludziach, których kochała i wciąż kocha. Znajduje w sobie siłę by zmierzyć się
ze straszą prawdą. Pytanie tylko czy ta prawda ją wyzwoli czy pogrąży?
Tym też sposobem poznajemy historię Matyldy, kobiety, która
przygodę z pamiętnikiem rozpoczęła jeszcze jako nastolatka. Jednym z założeń
tej nietypowej twórczości była prawda i tylko prawda. Szczerość i nadzieja że
kiedyś trafi on w ręce właściwego odbiorcy. Kim zatem jest Matylda? Jeśli
jesteście ciekawi i macie odwagę zmierzyć się z tymi faktami ( choćby tylko literackimi), to zapraszam do lektury. Jednocześnie
ostrzegam bo...
„Chore umysły działają w sposób niepojęty dla zwykłych ludzi”.
„Białe róże dla Matyldy” Magdaleny Zimniak to rasowa powieść psychologiczna, która jak sami zauważycie podczas czytania, koncentruje się na jednostce, na jej działaniach, sposobie funkcjonowania, jej wyborach i sposobie odczuwania. Pokazuje ich relacje z innymi i ich sposób rozumienia i postrzegania świata. Psychologia bohatera wysuwa się więc tu na plan pierwszy. I choć mamy tu niejako dwie główne bohaterki: Matyldę i jej siostrzenicę Beatę to wszystko układa się w jedną logiczną całość. Życie tych dwóch kobiet jest bowiem naznaczone nierozerwalną więzią. Wszystko w tej powieści logicznie wypływa jedno z drugiego, a niezrozumiały świat Matyldy wciąga z siłą tornada.

Autorka zadebiutowała jakieś 10 lat temu powieścią „Szlak”.
W tej chwili na jej koncie zapisało się już kilka, naprawdę świetnie
prosperujących powieści, kilka wyróżnień i literackich nagród. Jak sama mówi:
„ Książka doskonała zmusza do przebywania w świecie jej bohaterów jeszcze przez długi czas po jej odłożeniu. Zachwyca konstrukcją i językiem”.
I taka właśnie jest ta powieść. Polecam!
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Prozami
0 komentarze:
Prześlij komentarz